Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kobiety, które pokonały system - "Dziewczyny z Solidarności"

Maja
Maja
Recenzja książki Anny Herbich "Dziewczyny z Solidarności"

„Dziewczyny z Solidarności” to zapis rozmów Anny Herbich z kobietami mocno zaangażowanymi w antykomunistyczną działalność w okresie PRL. Ówczesne władze nazywały je „cholernymi babami z Solidarności”, ponieważ były niezwykle skutecznymi i niezłomnymi aktywistkami. Ich rola w walce o demokrację jest dziś marginalizowana, a czasami wręcz zupełnie pomijana. Książka Anny Herbich stanowi próbę nadania ich działalności zasłużonego rozgłosu.

Choć od czasu transformacji ustrojowej minęło już wiele lat, to ludzie, którzy udzielali się w opozycji, nadal żyją tamtymi wydarzeniami. To nieuniknione, bo tamte doświadczenia nieodwracalnie ich naznaczyły. Szczególnie dotkliwie odczuły to kobiety, które musiały poświęcić całe swoje prywatne życie, żeby walczyć z systemem. Wiele z nich dokonało najwyższych wyrzeczeń – rozpadły się ich rodziny, straciły dzieci, partnerów, nie miały kontaktu z najbliższymi. Rezygnowały z osobistych marzeń, celów, dobrze rokujących karier, a także ze zwykłej normalności i bezpieczeństwa, po to, by działać. Bardzo często zaznawały jakiejś formy więziennej rzeczywistości, upokorzeń, znęcania fizycznego i psychicznego. Mimo emocjonalnego cierpienia były odważne, silne, niestrudzone, odporne na ból i zastraszenie. To, co dodatkowe łączy te kobiety, to podbudowa moralna wyniesiona z domów rodzinnych. W większości bohaterki książki pochodziły z rodzin, w których o polskość walczono od pokoleń, rodzice i dziadkowie walczyli w AK, a ci, którzy mieszkali na kresach, pielęgnowali swoje polskie korzenie. Dla rozmówczyń Anny Herbich walka o wolną ojczyznę nie była kwestią wyboru a efektem głęboko zakorzenionego poczucia, że tak właśnie należy postępować.

Sportretowane kobiety są nadzwyczaj skromne, nie szukają poklasku dla swojego bohaterstwa. Nie chcą tylko, aby ich poświęcenie zostało zmarnowane. Chociaż walka o wolność i okres przemian ustrojowych są podobnie wspominane przez bohaterki, to jednak każda z nich posiada indywidualną perspektywę i własne spojrzenie na tamte wydarzenia. Kobiety te pochodziły z różnorodnych środowisk, pełniły rozmaite funkcje w Solidarności, miały odmienne doświadczenia i przemyślenia, dzięki czemu w „Dziewczynach z Solidarności” pojawiły się odrębne stanowiska wobec tej samej prawdy historycznej. Wiele z tych cichych bohaterek wciąż odczuwa gorycz, że upadek komunizmu w Polsce nie został w pełni wykorzystany, że można było wyciągnąć więcej korzyści dla kraju z tej transformacji. Zbrodnie komunistów nie zostały rozliczone, dziś nierzadko prowadzą oni dostatnie życie, otrzymują wysokie emerytury i są odznaczani przez kolejne władze, a autentycznie wartościowi ludzie wciąż pozostają anonimowi, niedocenieni i pozbawieni pomocy państwa.

„Dziewczyny z Solidarności” to książka bardzo ważna i potrzebna. Zbyt szybko zapomnieliśmy o tym, czym jest władza totalitarna i jak bezwzględnie działa wobec opozycjonistów. Trzeba przypominać o tym, że utrata wolności to nie tylko hasło z minionej epoki. A przede wszystkim warto poznać kobiety, które udowodniły, że „słaba płeć” to pusty frazes. Serdecznie polecam.

od 7 lat
Wideo

Zmarł wybitny poeta Ernest Bryll

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto