Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kochajmy zwierzęta

Ryszard
Ryszard
Nikt chyba nie zaprzeczy, że zwierzęta odgrywają w naszym życiu wielką rolę. I nie ma tu znaczenia czy to będą ptaki, robaki, płazy, czy jakieś inne gady.

Powodów do tego jest wiele: lubimy je, jesteśmy nimi zafascynowani, bardzo często traktujemy je jak członka naszej rodziny, bywa, że brzydzimy się nimi, a niekiedy nawet, w porywach szaleńczej miłości do nich, polujemy na nie.

O tym, że pochodzimy od małpy, pisano już wiele i byłoby bez sensu podważać opinie naukowców, którzy siedzą w tym temacie po uszy, albo już w nim utonęli. Można jednak pokusić się o napisanie pracy doktorskiej na temat zwierząt, których nazwą określa się wygląd, zachowanie i charakter homo sapiens. Zachowałeś się jak słoń w składzie porcelany i wylewasz teraz krokodylowe łzy z powodu zniszczeń, jakich narobiłeś.

Gapisz się jak sroka w kość na ten bałagan i gorączkowo starasz się znaleźć jakieś wytłumaczenie. Łazisz jak błędna owca, bo nie możesz sobie znaleźć miejsca. Odwracasz kota ogonem, tłumacząc szefowi co się stało. Wiesz, że on ma węża w kieszeni i będzie chciał posklejać do kupy kawałki potłuczonego szkła. Biega jednak jak kot z pęcherzem, nie wiedząc od czego zacząć. Mówisz mu, że to nie ma najmniejszego sensu, ale on obstaje przy swoim jak uparty osioł. Ruszasz się jak mucha w smole, udając, że mu pomagasz. Pogwizdujesz sobie przy tym jakąś melodię, ale że ci słoń nadepnął na ucho, nie wiadomo, czy to co gwiżdżesz jest „Szła dzieweczka do laseczka” czy „Hej, przeleciał ptaszek”. On zauważa twoje żółwie tempo i miota się ze złości, jak opętane zwierzę w klatce. Przestrzegasz go, że może sobie zrobić krzywdę, ale on ci mówi żebyś nie stał i nie gapił się jak cielę na malowane wrota, tylko zabrał się do roboty.

Nagle w drzwiach pojawia się konkubina szefa, objuczona jak wielbłąd. Z mokrymi od potu włosami, z rozpływającym się makijażem, bardziej przypomina stracha na wróble, niż damę z salonów, za którą się miała. Sokolim okiem oszacowuje sytuację. Szef tuli uszy po sobie i siedzi cicho jak mysz pod miotłą.

Patrząc z boku na tę dziwną parę, mogło by się wydawać, że znali się jak dwa łyse konie, ale daleko im było do dwóch kochających się gołąbków. Prawdę powiedziawszy, to ona pasuje do niego jak wół do karety. Chyba kupił kota w worku, kiedy się z nią żenił. Przyssała się do niego jak pijawka i doi go jak krowę. Bawiła się z nim jak kot z myszką. Przyprawiała mu rogi kiedy tylko nadarzała się ku temu okazja, a on znosił jej wybryki jak potulny baranek. Niemniej jednak od czasu do czasu darli ze sobą koty, ale ona w takich sytuacjach czuła się jak ryba w wodzie i wszystko po niej spływało jak po kaczce. Dumna jak paw zapędzała go w kozi róg. Wiła się jak wąż, próbując wytłumaczyć swoje postępowanie i rechotała jak żaba z jego zarzutów. Zawsze spadała jak kot na cztery łapy.

Któregoś dnia szef uchlał się i w chwili słabości zaczął narzekać na swoje pieskie życie. Harował jak koń, żeby związać koniec z końcem, a ta głupia małpa miała go za nic. Bardzo często
działała na niego jak czerwona płachta na byka. Zmieniała się jak kameleon, ropucha jedna. Raz chodziła dumna jak paw, aby za chwilę chować głowę w piasek jak struś. Ciągle miała muchy w nosie. Cokolwiek by nie robił, ona stawała mu okoniem. Wiele razy zdarzało się, że płakał jak bóbr i przyrzekał sobie, że musi ją rzucić, bo już dostawał małpiego rozumu. Wybierał się jednak jak sójka za morze. Za każdym razem wydawało się, że to był jego łabędzi śpiew, ale postanawiał nie dawać za wygraną. Wtedy budził się w nim lew. Tylko na chwilę. Sytuacja była bez wyjścia.

Najczęstszym zwierzęcym epitetem, którym jesteśmy obrzucani, jest świnia. W dzieciństwie byliśmy karceni przez rodziców za to, że ubabraliśmy się jak świnia. Jeśli nam się zdrowo odbiło po posiłku, nasze wokalne umiejętności kwitowane były stwierdzeniem, że przy stole zachowujemy się jak świnia. Pikantne dowcipy w towarzystwie dam, dawały nam rozgłos, że opowiadamy świńskie kawały. Podkładamy świnię konkurentowi w uzyskaniu awansu w pracy i tym sposobem z kolegi przemianowani jesteśmy na wielką świnię.

Potencjalnych gości przed złożeniem nam przyjacielskiej wizyty odstrasza bałagan w naszym mieszkaniu, który jest gorszy niż w chlewie. Zachowujemy się jak ostatnia świnia, kiedy porzucamy zakochaną w nas osobę i lokujemy swoje uczucia u innej. I jakby tego było za mało, niektórzy chcą nam dać po ryju za puszczenie bąka w kolejce po bilet na pociąg, co było, z naszej strony, świńskim zachowaniem się. I jak tu nie kochać zwierząt?

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto