Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kogo boi się prezydent?

pawile@wp.pl
[email protected]
Czy przez ostatnie 40 lat Polska stała się krajem niebezpiecznym? Prezydenta chronią trzy formacje, a szuka się następnej.

Z wielkim zdumieniem, oczy z totalnego osłupienia przecierając, przeczytałem onegdaj informację, że Kancelaria miłościwie nam panującego i demokratycznie wybranego, Prezydenta poszukuje w trybie pilnym firmy ochroniarskiej do pilnowania swych włości na ulicy Wiejskiej.
Przedstawiciele Biura Ochrony Rządu, którzy się tą, jak widać absolutnie niezbędną dla bezpieczeństwa głowy naszego państwa, działalnościa zajmowali dotąd, stwierdzili bardzo rozsądnie: "Szkoda by dobrze wyszkoleni funkcjonariusze ochraniali okolice Kancelarii Prezydenta, jeśli są w środku budynku, a wraz z nimi monitoruje go i policja i Straż Marszałkowska".

W dawnych, ponurych, siermiężnych czasach totalnego reżimu, komuną dziś powszechnie zwanego, kiedy to pacholęciem będąc, mieszkałem na Saskiej Kępie, codziennie prawie widywałem starszego, łysawego jegomościa w grubych, rogowych okularach spokojnie i statecznie wyprowadzającego pieska do Parku Skaryszewskiego.

Uprzejmie wymieniał ukłony z sąsiadami, pozdrawiał uśmiechających się doń przechodniów, a często i z wyraźnym ukontentowaniem zatrzymywał na pogawędki ze znajomymi, odbywane przy ascetycznie wypalanej w szklanej lufce połówce sporta. Wracając, nieodmiennie w tym samym kiosku "Ruch", kupował papierosy i "Trybunę Ludu", przyjacielsko gawędząc z kioskarzem.
Tym jowialnym starszym panem, mieszkającym w kamienicy na Saskiej pod sto dziewiętnastką, był w owych latach niekwestionowany władca Polski, pierwszy sekretarz KC PZPR - Władysław Gomułka.

Mimo kończącej się po październikowej "odwilży", zaostrzania kursu, ewidentnego pogorszenia stosunków państwa z Kościołem, zniesienia święta Trzech Króli i Matki Boskiej Zielnej, zabronienia nauki religii w budynkach szkolnych, itp., jakoś nie obawiał się bez żadnej ochrony i obstawy, codziennego bezpośredniego kontaktu ze społeczeństwem. Podobnie też jego żona, Zofia, swobodnie dreptała, co rano, w skromnym płaszczyku i chusteczce, do sklepiku na rogu Saskiej i Walecznych, "małą spółdzielnią" zwanego. Tam czyniąc zakupy plotkowała, a i często skarżyła, iż mąż nie pozwala piec jej ciast cytrynowych i czekoladowych, uważając za zbyt luksusowe. Wieczorami zaś, gdy po kolacji siadali posłuchać Wolnej Europy, narzekali straszliwie na zagłuszanie, choć sam Gomułka je wcześniej odpowiednim służbom nakazał.

Przez cały okres ich zamieszkiwania na Saskiej, nie było żadnych incydentów. Przed domem stała budka milicjanta i rezydujący w niej funkcjonariusz był często jedynym w całej dzielnicy.
Mądrzy ludzie powiadają, że lęk i obawa niosą z sobą życzenie spełnienia. Sprawdziło się to zresztą w przypadku Josipa Wissarionowicza, który całe życie węsząc spiski i mnożąc formacje ochronne, zaduszony został ponoć przez zaufanego szefa NKWD, Berię, własną poduszką.
Dlatego dziwię się, że nie jakiś uzurpator, totalitarny satrapa i tyran, a prezydent demokratycznie przez naród wybrany, jakoś się tego narodu obawia, no bo kogóż by innego w naszym spokojnym, parafialnym kraju ?

Czyżby pan prezydent wątpił w słowa świętego Piotra i wolał ich osobiście nie sprawdzać: "Ale choć byście mieli nawet cierpieć dla sprawiedliwości, błogosławieni jesteście. Nie lękajcie się więc gróźb ich i nie trwóżcie."

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Giganci zatruwają świat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto