Jako pedagog od wielu lat przyglądam się zachowaniom dzieci. I biję na alarm! Tak jeszcze nie było. Nie będzie o agresji, nadpobudliwości, dysleksji, wadach postawy, wadach wymowy, choć i to interesujące tematy. Dziś jednak chciałabym skoncentrować się na reklamach i ich wpływie na kształtowanie pewnych postaw dzieci. Opowiem o tym w kontekście lekcji polskiego i analizy utworów literackich od lat znajdujących się w kanonie lektur obowiązkowych.
Lekcja polskiego w klasie piątej. Uczniowie czytają po cichu fragment "Odysei" Homera. Nagle słyszę głos:
- Ja cię…! Proszę pani, ja tego nie czytam! - wykrzykuje z szelmowskim uśmieszkiem jeden z uczniów.
- Dlaczego? - pytam zdziwiona.
- Tu są brzydkie słowa.
- Tak??? Jakie?
- „Głos ma jak młoda suka”.
- No, ja też coś znalazłem! - spiesznie dodaje inny uczeń.
- ???
- „…wiatr żagle wydymał”!
Lekcja polskiego w klasie szóstej. Omawiamy „ Świteziankę” Adama Mickiewicza. Jedna z uczennic cytuje:
„Poznaje strzelec dziewczynę z bliska,
Ach, to dziewczyna spod lasku!”
Jak wygląda spontaniczna reakcja klasy? Chóralny śmiech, by nie powiedzieć dosadniej.
Też szósta klasa. Tym razem Lem i „Bajki robotów”. Uczniowie szukają w tekście neologizmów. Jeden nie pracuje, bo jak twierdzi, ciągle nie wie, co to są te „neo…golizmy”.
W ćwiczeniach klasy szóstej także, przy temacie nomen omen o reklamach, jest ilustracja przedstawiająca „megaloda”, chyba nie muszę już opowiadać o reakcjach dzieci? Przykładów z wulgarnymi odzywkami nie cytuję, nie będę także opowiadać o perwersyjnych niczym nieskrępowanych modelowanych zachowaniach uczniów. Sądzę, że czytelnikom, którym leży na sercu troska o dzieci, powyższe przykłady wystarczą. A reklamy są we wszystkich mediach i bombardują podtekstami. Erotyka kipi także z dziennikarskich wypowiedzi radiowych. Słucham sobie właśnie pewnego redaktora, który przed podaniem informacji, że pani grała na flecie, nie omieszkał znacząco chrząknąć. Współczesny świat nie może uwolnić się od skojarzeń związanych z seksem i pożądaniem. To dominujący temat nachalnych reklam, które często przekraczają granice dobrego smaku i dobrych obyczajów.
Ktoś może powiedzieć, że obarczanie winą za taki stan rzeczy reklam właśnie, to duże uproszczenie. Jeśli założymy, że dzieci nie oglądają w telewizji filmów dla dorosłych, bo mają odpowiedzialnych rodziców, to i tak pozostanie dostępny w każdym chyba domu, dodatek z programem telewizyjnym, a w nim… No właśnie. Co czytelnik może zobaczyć na okładce? Czyż nie reklamy? Czego? Otóż to - perwersyjnych filmów, tapetek, gier i innych gadżetów. I zachęta wykrzyczana wielkimi literami: WSZYSTKO NA TELEFON. Łatwy dostęp, więc i pokusa duża! A mało jest dziś dzieci, które nie mają komórek, które nie grają w gry.
Oto niespełna pięcioletni Michał wpatruje się z upodobaniem w te kolorowe obrazki zajmujące całe dwie strony okładki… Rodzinnego Programu Telewizyjnego. Zauważa to jego wujek i postanawia działać. Podczas nieuwagi malca, odrywa okładkę z programu. Co się dzieje po chwili? Rozpacz! Maluch nie płacze, a szlocha, trudno mu wydobyć z siebie słowo, tak jest rozżalony i bezsilny zarazem. Zabrano dziecku coś tak cennego! Tym razem alarm był fałszywy (powiedzmy), bo chodziło o reklamę jego ulubionej - bo strasznej - gry, którą widział u kolegi. Takie też tam są, choć te z panienkami w wyzywających pozach zdecydowanie przeważają.
Nie jest moim celem wskazanie jednej konkretnej reklamy, która ma wpływ na niepożądane zachowania dzieci. Bo nie o jedną chodzi. To jest proces, który trwa. Dzieci zewsząd są epatowane treściami erotycznymi podawanymi w sposób bardziej lub mniej wyrafinowany, ale są. Czy można dziś sobie wyobrazić produkt, którego nie da się zareklamować, wykorzystując seks, pożądanie? A specjaliści od reklam potrafią się perfidnie bronić, atakując tych, którzy problem dostrzegają. Mówią przewrotnie, że… współczują, jeśli tak nam się wszystko kojarzy, bo oni tam drugiego, ukrytego sensu nie widzą.
W trosce o dzieci. O ich „prawo do wolności od przemocy fizycznej lub psychicznej”, które gwarantuje Konwencja o prawach dziecka , właśnie dorośli muszą reagować, by naprawiać błędy innych dorosłych. Dzieci same się nie obronią. Na szczęście mamy już Kodeks Etyki Reklamy i możemy działać.
Art. 25
„Reklamy skierowane do dzieci lub młodzieży muszą uwzględniać stopień ich rozwoju oraz nie mogą zagrażać ich fizycznemu, psychicznemu lub moralnemu dalszemu rozwojowi”.
Dziś nikt o zjawisku nie myśli perspektywicznie, a jakie skutki tego będą za lat kilkanaście, kilkadziesiąt? Może rozpowszechni się aseksualizm? Jako reakcja obronna na przeładowanie treściami seksualnymi?
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?