Podatek od odprowadzania wód opadowych i roztopowych nie jest nowym "wynalazkiem". Od kilku lat funkcjonuje w kilku polskich miastach m.in. w Poznaniu, Koszalinie, Bielsku-Białej. Teraz jednak może zostać wprowadzony na masową skalę. Minister finansów chce bowiem ograniczyć deficyt samorządów do 10 mld zł, a to oznacza, że miastom może zabraknąć środków finansowych na inwestycje w kwocie ok. 5 mld, jak szacuje Krajowa Rada Regionalnych Izb Obrachunkowych.
Wprowadzenie "deszczowego" podatku rozważa coraz więcej miast jak Warszawa czy Kraków. Wrocław chce go wprowadzić od marca, Bytom od lutego. A kwoty osiągane z dodatkowej daniny nie są bagatelne. Poznań uzyskał z tego tytułu 5,3 mln zł w 2010 r. i ok. 3 mln zł w roku ubiegłym, Koszalin 6,5 mln zł. Wrocław szacuje, że zarobi w tym roku ok. 12 mln zł - informuje dziennik gazetaprawna.pl. Opłat w tym roku nie wprowadzą Lublin i Zielona Góra.
Na wysokość podatku ma wpływ powierzchnia utwardzonych nawierzchni, którymi spływa woda, wielkość nieruchomości i oczywiście ilość opadów. Na przykład w Bytomiu właściciel domu o powierzchni 92 m2 zapłaci ok. 8,15 zł brutto miesięcznie od osoby, a mieszkaniec bloku ok. 2,49 zł brutto na osobę.
Opłaty za deszczówkę moga być pobierane jedynie tam, gdzie istnieje kanalizacja ogólnospławna. Miasta, które mają rozdzieloną kanalizację sanitarną i deszczową, jak np. Gdańsk, takich opłat wprowadzić nie mogą.
Strefa Biznesu: RPP zdecydowała ws. stóp procentowych? Kiedy obniżka?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?