Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Komu chleb, komu miraż

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
Fot. Tomasz Kowalski
Dobrym prawem zawodowego, zarabiającego pisaniem na życie reportera, jest wybrać sobie temat reportażu oraz jego bohaterów. Do zamierzonego tematu, spośród wielu dostępnych, wybrał pan Danilewicz dwoje naturszczyków.

Trzeba przyznać, że tekst w "Polityce", na temat „obywatela z piórkiem” wokół którego wywiązała się interesująca dyskusja, skłoniła mnie do własnych przemyśleń na temat różnic między pisaniem zawodowym a amatorskim. Nie bez wpływu były tu teksty Maćka Lewandowskiego oraz p. Adama Deglera w Twierdzy Otwartej.

Nie chodzi tu o gramatykę, ortografię, czy przecinki. Nie chodzi również o styl, bo pisze do naszego portalu cała masa ludzi, z których każdy zmaga się z naszym niełatwym językiem w ramach własnego talentu, możliwości i wiedzy. Dobrym prawem zawodowego, zarabiającego pisaniem na życie reportera, było wybrać sobie bohaterów spośród wielu dostępnych. Wybrał dwoje naturszczyków. Wśród komentarzy padło określenie – „gabinet osobliwości”. Dlatego zainteresował mnie całkiem inny aspekt tak zwanej sławy.

Bezdomny, zgorzkniały Salvatore, dzięki któremu elegancki świat dowiedział się z pierwszej ręki jak się zarabia na ulicy, jak utrzymać bez łazienki elementarną higienę, kto wyżera posiłki przeznaczone dla ludzi, którzy nie mają niczego, prócz życia, oraz, że na dołku źle traktują, ale lepiej karmią. Drugim dziwowiskiem zostałam ja – emerytka, która zaczęła pisanie przypadkowo, by zabić nudę, samotność, frustrację i lęk przed starością, ale zastrzegła sobie maksimum dyskrecji na temat swojego życia.

To nie brak wylewności - Salvatore - to prawo do prywatności. Miewam często dziwaczne skojarzenia i w tym momencie uparcie kołacze w głowie historia Katarzyny Wielkiej, która w czasie podróży na krańce swego imperium zapragnęła carskim okiem ujrzeć prawdziwych chłopów na prawdziwej wsi. Aktualny faworyt Potiomkin zorganizował wszystko: wzdłuż trasy przejazdu malowanymi atrapami pięknych wiejskich domów zasłonięto nędzę, a witający na trasie carycę przebierańcy nosili barwne ludowe stroje.
Katarzyna była zachwycona, faworyt został wynagrodzony, a do historii na stałe weszło pojęcie „wsie patiomkinowskie”*.

Pierwowzór chwytu reklamowego i oszustwa stosowanego na masową skalę po dzień dzisiejszy. W momencie przeczytania materiału w "Polityce" odniosłam wrażenie, że szczególnie Salvatore, stał się oryginalną atrapą dla zawodowego dziennikarstwa, za którą nie wszystko jest piękne. Nie jestem bowiem pewna jak zniesie tę sławę główny bohater reportażu: zainteresowanie, parę złotych na piwo, zdjęcia w gazetach, błysk, szum medialny, dyskusje na różnych forach. Znana Postać! Ale, co zrobi zdjęty z afisza? Człowiek, którego życie toczy się poniżej parteru? Który ma w sobie wiele żalu do ludzi, który w lepiej wykształconych widzi wrogów, który chciałby mieć życie znośniejszym - jak zareaguje?

Był znakomity aktor śp. Himilsbach i była też dziewczyna z domu dziecka, której zabrakło wyobraźni i instynktu samozachowawczego. Straciła szansę. Fachowcy, mając w rękach piszącego bezdomnego oglądają, obwąchują, międlą rzadki okaz, ale żadnemu fachowcowi od reportaży nie starczyło jaj - wskoczyć w szmaty i zejść w kanał. Zaryzykować wszy, darmowe obiadki, smród, poszarpać się z panem władzą i posiedzieć na dołku. Zamiast retuszować Salvatore, uczynić go płatnym współpracownikiem, przewodnikiem na tyłach wielkomiejskiej, potiomkinowskiej wsi.

Reportaże byłyby równie prawdziwe, a Salvatore, być może zyskałby lepszą pozycję do swojego kolejnego, życiowego startu. Jak zareaguje Salvatore na zdjęcie z afisza? Za chwilę jakaś zamorska ekscentryczka przyszyje sobie trzeci cycek, albo zacznie chodzić na czworaka, żeby zedrzeć tysiąc par butów, które chciała mieć, bo może mieć wszystko. Tam pobiegną zawodowcy, porzucając stare zabawki. Z tego żyją. A Salvatore?

Mam nadzieję, że nauczy się zawodu dającego dobry zarobek, zyska dach nad głową i zacznie żyć na tyle godnie, na ile wystarczy mu inteligencji. Że będzie pisał w dalszym ciągu, że będzie pisał coraz lepiej, że wyciągnie wnioski zamiast obrażać się na krytykę. Powinna go czytać cała Polska. Jego koledzy wiedzą jak to jest, ale, jak zauważa Robert Dorabiała, to nie oni są największą grupą użytkowników internetu. Snuję tę smętną refleksję z całą życzliwością dla tego człowieka, mając nadzieję, że nie dostanie kolejny raz przez łeb. Tym razem mirażem gazetowej sławy, którą wiatr rozniesie po śmietnikach.. *

http://pl.wikipedia.org/wiki/Grigorij_Potiomkin#Wielka_inspekcja-wielkie_oszustwo

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto