Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Koń padł w drodze do Morskiego Oka

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
http://www.youtube.com/watch?v=gMYTh2pdMys
http://www.youtube.com/watch?v=gMYTh2pdMys
"W Zakopanem byłam, owszem, ładnych parę lat temu, ale sytuacja pogorszyła się tak bardzo, że nawet cierpliwe góralskie konie po kilku godzinach człapania w tłumie, popadają w amok i ciężką nerwicę."

Pisałam te słowa w komentarzu do pewnych spraw zakopiańskich w
felietonie: „Tylko koni żal”. Rzecz dotyczyła napadu szału, w jaki wpadł koń, tratując spacerowiczów na Krupówkach, co - jak powiadał właściciel zwierzęcia, prowokują sami turyści: krzyczą, hałasują, podchodzą do koni usiłując głaskać i w ogóle zachowują się stosunku do koni nieodpowiednio. Wszystko to prawda, koń nie zabawka, a koń ciągnący sanie cały dzień - tym bardziej.

Kolejne incydenty z udziałem koni, o czym powszechnie wiadomo, miały miejsce na krakowskim rynku; tym razem w czasie upałów dających się wszystkim we znaki. Wszystkim - a więc i zwierzętom, a może nawet przede wszystkim zwierzętom. Koń pod parasol na lody nie pójdzie.

Normalnie rzecz biorąc - każde zwierzę przy takich temperaturach, jakie zdarzają się ostatnio, chroni się do cienia i naturalną jego potrzeba jest odrobina chłodu. Tymczasem konie dorożkarskie stoją w upale i pełnym słońcu, czekając na klientów cały dzień. O warunkach pracy strojnych w pióropusze krakowskich koni rozmawiał dość konfidencjonalnie z reporterem TVN pewien malarz spod Barbakanu. Potwierdził - konie stoją w upale cały dzień, i aby ten upał znieść lepiej, podpajane są wódką. Podobno koniom ułatwia to znoszenie temperatury. Koszmar? Oczywiście.

Nic więc dziwnego, że jakiegoś przegrzanego siwka wreszcie poniosło, bo w tych warunkach poniosłoby każdego. Oczywiście, żal mi człowieka, który został poszkodowany, ale przecież za jego stan odpowiedzialny jest bardziej właściciel zwierzęcia, niż samo zwierzę.

Ledwo przebrzmiały echa tego wydarzenia i nastąpiło z zalecenia władz miasta ograniczenie (podobno) godzin pracy dorożkarskich koni, a już wstrząsnęła mną wiadomość o koniu, który padł z wyczerpania. Padł z przepracowania ciężko pracujący koń z zaprzęgu, kursującego do Morskiego Oka. W oryginale, sprawa opisana przez „Tygodnik Podhalański” rzecz przedstawia się jak niżej:
"Koń wiozący turystów do Morskiego Oka padł z przemęczenia. Zwierzę umierało na drodze na oczach bezradnych gapiów.” Właściciel konia okazał się bezdusznym i głupio pazernym, bo (jak donosi wspomniana gazeta) załadował na wóz nadmierną liczbę pasażerów.

Pasażerów, którzy ze zgrozą, a być może i łzami wzruszenia patrzyli na agonię konia. Szkoda, że część z nich nie poczekała na kolejny transport - widać na przeładowanym wozie ciasnota im nie straszna. Żal serdeczny patrzeć na padłego i równie serdeczny - na stojącego obok konia; wszak równie zmęczony, stracił swego towarzysza.

Jak donosi dalej Tygodnik Podhalański „ W piątek do prokuratury w Zakopanem sprawę zgłosiło Tatrzańskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami.” Może wyrok sądowy uprzytomni pazernym wozakom, że „zwierzę tez człowiek” i należy je - korzystając z jego pracy - szanować jak pracownika a nie przedmiot? Bo nawet przysłowiowe końskie siły nie są nieograniczone.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto