Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Koniec ery piłkarskich gwiazd

Redakcja
Fot. Grzegorz Gałasiński | Dziennik Łódzki
Fot. Grzegorz Gałasiński | Dziennik Łódzki
Wyobraźcie sobie sytuację, kiedy wszystkie gwiazdy na niebie gasną, a zamiast nich lekkie światło rzucają wypalone latarnie. Tak właśnie wyglądały mistrzostwa świata w 2006 roku.

Niemcy przez dokładnie miesiąc miały być najjaśniejszym państwem świata. Na boiskach kilkunastu niemieckich miast, miały lśnić gwiazdy, które zachwycały swoją grą w krajowych rozgrywkach i Champions League. Nie lśniły. To pierwsze mistrzostwa od bardzo długiego czasu, kiedy żaden z piłkarzy nie urzekł nas swoją grą na tyle, abyśmy mogli powiedzieć: tak, to jest zawodnik na miarę największych legend futbolu.

Bez gwiazd

Każde mistrzostwa "rodziły" nowe gwiazdy. Czy to Anglia i rok 1966, kiedy to zabłysła gwiazda Eusebio, czy pamiętny rok 1974 i RFN, kiedy światu pokazał się genialny Johan Cruyff. To tylko przykłady, bo byli przecież Pele, Maradona, Kempes czy Platini. To właśnie tacy piłkarze sprawiają, że piłka nożna to nie tylko gra zespołowa, w której udział bierze 22 zawodników, po jedenastu w każdym zespole, a ich zadaniem jest umieścić piłkę w bramce przeciwnika, jak mówi definicja. Futbol jest piękny, futbol jest poezją, maestrią, magią. Czasami brakuje tylko magików. Piłkarskich czarodziejów szukaliśmy też na tych mistrzostwach. Kandydatów było wielu: Ronaldinho, Ballack, Shevchenko, Lampard, ale żaden z nich nawet nie zbliżył się do poziomu prezentowanego w swoich klubach. Wszyscy snuli się, nie mogąc znaleźć swego miejsca na boisku. Prezentowali się bardzo przeciętnie, notując niezliczoną ilość strat i błędów. Brakowało im szybkości, zwinności, a przede wszystkim pomysłu na grę.

Nowy stary geniusz

Wśród tej nicości cały świat podziwiał ponowne narodziny geniusza futbolu, kończącego karierę piłkarską Zinedina Zidane’a. Ten 34-letni Francuz, którego nazwisko w ogóle nie padało wśród kandydatów na gwiazdę mundialu, odrodził się niczym feniks z popiołów. Uważany przez wielu za emeryta, żałosnego oldboya, który na mistrzostwa powinien pojechać w roli obserwatora a nie piłkarza podstawowej jedenastki, ponownie pokazał światu, jak piękna może być piłka nożna. Kolejnymi zagraniami ośmieszał tych, którzy ten mundial mieli zdominować. Kiedy robił kolejny zwód, mijał przeciwnika, okręcał się na piłce, wspaniałym podaniem otwierał kolegom z drużyny drogę do bramki, cały świat wstrzymywał oddech, by chwilę później krzyknąć z zachwytu. Tak było w meczu z Hiszpanią i Brazylią, kiedy można było odnieść wrażenie, że czas stanął w miejscu. Zidane zachwycał dokładnością i radością gry tak, jak wtedy, kiedy był u szczytu swojej kariery.

Upadek futbolu

– Wyślemy Zidane’a na zasłużoną emeryturę – powiedział Fernando Torres, napastnik reprezentacji Hiszpanii przed meczem z Francją. Wtedy jeszcze nie wiedział co mówi, bo nie kto inny jak właśnie Zizou zadał decydujący cios i wysłał Hiszpanów do domu. Podobnie Brazylijczyków i Portugalczyków. Miał zostać gwiazdą finału z Włochami. Zaczął świetnie, z właściwym sobie polotem i kunsztem. Mijał rywali niczym tyczki na treningu, a jedynym sposobem żeby go zatrzymać był faul. Strzelił bramkę i mógł zostać bohaterem tak, jak osiem lat temu w finale z Brazylią. I wtedy stała się rzecz niespotykana. W 108 min. meczu Zidane uderzył „z byka” Materazziego w splot słoneczny. Co musiał powiedzieć Włoch, żeby zmusić Francuza do zachowania, które poważnie zachwiało, jeśli nie zniszczyło, jego legendy? Nie wiemy. Oto bowiem człowiek, który był autorytetem zarówno piłkarskim, jak i w życiu prywatnym, jednym chuligańskim wygłupem zniszczył to, co zbudował przez tyle lat. Nie chcę usprawiedliwiać Zidane’a, ale wraz z tym chuliganem do szatni zszedł wielki geniusz. Od momentu zejścia Francuza nie oglądaliśmy wielkiego futbolu, bo on razem z Zizou znikł w ciemnym tunelu prowadzącym do szatni....

I co dalej?

– Co mamy powiedzieć dzieciom – pytają francuscy rodzice, którzy swoim pociechom za wzór wszelkich cnót stawiali Zidane’a. Bo taki właśnie zawsze był Zizou, skromny, kulturalny, miły. Jako jedyny z grona „wielkich” nie był bohaterem kolorowych gazet, nie miał żony skandalistki, cenił sobie prywatność i rodzinę. Poza tym na boisku dawał z siebie wszystko, wylewając litry potu. Jak wytłumaczyć tym najmłodszym to, co zrobił ich idol? Powiedzieć, że Zizou nie jest Bogiem i też popełnia błędy. Bo on mimo wszystko jest tylko człowiekiem.

Pożegnanie mistrza

Wyobraźcie sobie sytuację kiedy wszystkie gwiazdy na niebie gasną, a zamiast nich lekkie światło rzucają wypalone latarnie. Nie wszystkie gwiazdy zgasły. Została jedna lśniąca, lecz spadająca już gwiazda, kończąca swoją przygodę wśród innych, bladych, gwiazd. Zinedine Zidane - piłkarz, który w futbolu osiągnął wszystko, kończy karierę ze Złotą Piłką dla najlepszego zawodnika mistrzostw. Odejść będąc na szczycie - to jest to, co charakteryzuje najlepszych. To jest to, co charakteryzuje Zidane’a.
Merci. Żegnaj Królu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto