Konwencja o zwalczaniu przemocy wobec kobiet budzi opory Gowina i PiS

Pierwszą krajową część dyskusji nad Konwencją, mamy już za sobą. Odbyła się ona pod koniec maja. W dyskusji, która była de facto walką argumentów z kontrargumentami wymienianymi pomiędzy panią minister Agnieszką Kozłowską-Rajewicz, a panem ministrem Jarosławem Gowinem, ale też przy udziale innych ministrów, nie zapadła żadna konkretna decyzja. Państwo dali sobie jeszcze kilka tygodni na przemyślenia w jakim stopniu podpisanie się pod konwencją wpłynie na zapisy polskiego prawa, bo wpłynie z całą pewnością.

Art. 12. Konwencji mówi o „podjęciu koniecznych środków w celu promocji zmian w zachowaniach społecznych i kulturowych kobiet i mężczyzn w celu eliminacji uprzedzeń, zwyczajów, tradycji oraz wszystkich pozostałych praktyk, które opierają się na idei podrzędności kobiet lub na stereotypowych rolach kobiet i mężczyzn”.

Podpisanie konwencji wymagałoby wielu zmian, takich jak m.in. nowelizacja przepisów dotyczących trybu ścigania gwałtu, co obecnie czynione jest na wniosek ofiary, a nie z urzędu, zapewnienie oficjalnej infolinii działającej 24 godziny na dobę dla ofiar przemocy oraz portalu z informacjami dla ofiar przemocy, a także odpowiedniej liczby schronisk dla ofiar oraz ośrodków wsparcia; przygotowanie procedur przesłuchań policyjnych chroniących przed wtórną wiktymizacją; monitorowanie, zbieranie danych na temat przestępstw z uwzględnieniem płci; prowadzenie akcji informacyjnych w zakresie przeciwdziałania przemocy wobec kobiet, w tym szkoleń i informacji dla chłopców i mężczyzn, informuje gazetaprawna.pl.

Zdaniem pani minister Kozłowskiej-Rajewicz, dokument ten należy jak najszybciej ratyfikować. Za konwencją opowiedział się także Gabinet Cieni Kongresu Kobiet oraz organizacje zrzeszone w Koalicji na rzecz Równych Szans. Odmienny pogląd na tę ważną kwestię ma jednak minister Gowin, który widzi w nim "wyraz ideologii feministycznej", służący "zwalczaniu tradycyjnej roli rodziny i promowaniu związków homoseksualnych". Zdaniem ministra niektóre zapisy konwencji są sprzeczne z Konstytucją. Ministra poparły kobiety z organizacji katolickich. Uważają one, że zaproponowane w dokumencie środki godzą w tradycję i religię, antagonizują płcie i mogą wzmagać agresję. Premier Tusk jest za ratyfikacją Konwencji. Skoro tak, to nietrudno się domyślić, że przeciwko podpisaniu tej konwencji opowiedziało się Prawo i Sprawiedliwość.

Na stronie pis.org.pl można znaleźć tekst Konrada Szymańskiego, europosła z ramienia PiS. Pisze on, m.in. „Ten bezczelny szantaż jest wystarczającym powodem, by polski rząd nie podpisywał tej czysto ideologicznej Konwencji”. To, co „uwiera” posła to także fakt, iż „ na bazie podobnej konwencji w sprawie Eliminacji Wszelkich Form Dyskryminacji Kobiet (CEDAW), pod pretekstem zwalczania przemocy wobec kobiet, grupy ekspertów, z pogwałceniem litery traktatów co parę lat powtarzają np. postulat legalizacji aborcji wobec ponad 20 krajów, w tym Polski (…)”.

Na koniec, europoseł wyraża pogląd, iż „z przemocą wobec kobiet musimy walczyć przy pomocy prawa krajowego bez Konwencji proponowanej przez Radę Europy, która została zinstrumentalizowana do całkiem innych celów”.
Wydaje się jednak być przysłowiowym „ języczkiem u wagi” sprawa związków jednopłciowych oraz aborcji, która mogłaby zostać w naszym kraju zalegalizowana.

Znajdź nas na Google+