Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Koreańska bitwa o drzewo

Tomasz Osuch
Tomasz Osuch
Dowódca sił północnokoreańskich biorących udział w incydencie, por. Pak Chul.
Dowódca sił północnokoreańskich biorących udział w incydencie, por. Pak Chul.
Wojna w Korei trwa nieprzerwanie od 60 lat. Ostatnie wydarzenia na Półwyspie Koreańskim są tylko jednym z wielu incydentów zbrojnych, które mogły doprowadzić do eskalacji konfliktu. Takim incydentem była także sprawa pewnej topoli.

Konflikt na Półwyspie Koreańskim często nazywany jest "zapomnianą" lub "uśpioną" wojną. Jedno jest pewne - rozpoczęta 25 czerwca 1950 roku Wojna Koreańska trwa nadal i pochłonęła do tej pory ponad dwa miliony istnień ludzkich. Choć od zawieszenia broni oraz ustania regularnych działań wojennych na Półwyspie Koreańskim minęło już 57 lat, coraz częściej pojawiają się informacje o kolejnych incydentach z udziałem żołnierzy Korei Północnej i Południowej.

Ostatnie dziesięciolecia koreańskiej "zimnej wojny" opiewają w dziesiątki wydarzeń, które mogły doprowadzić do eskalacji konfliktu pomiędzy zwaśnionymi narodami koreańskimi. Nieraz, żołnierze z północy wymieniali się ogniem ze swoimi południowymi sąsiadami. Reżim w Phenianie wielokrotnie porywał południowokoreańskie okręty, wysadzał w powietrze samoloty pasażerskie i - dla własnych potrzeb - porywał niewinnych ludzi, jak chociażby japońskich aktorów, czy kucharzy. Także linia demarkacyjna pomiędzy północą a południem była świadkiem wielu incydentów z udziałem sił obu skłóconych stron...

W 1976 roku, stacjonujący w Korei Południowej, amerykańscy żołnierze stoczyli z żołnierzami północnokoreańskimi specyficzną bitwę na siekiery. Wszystkiemu winna była topola, która wyrosła w Połączonej Strefie Bezpieczeństwa (JSA) na umownej granicy obu Korei. Niewinne drzewo, stojące jedynie 30 metrów od słynnego "Mostu Bez Powrotu", stanowiło dla Amerykanów poważny problem. Zasłaniało bowiem widok na linię demarkacyjną jednemu z amerykańskich punktów obserwacyjnych. Strona amerykańska porozumiała się w tej kwestii z władzami komunistycznej Korei i postanowiono, że drzewo zostanie ścięte.

18 sierpnia 1976 roku, pięciu członków Koreańskiego Korpusu Służby wkroczyło do zdemilitaryzowanej strefy, by ściąć drzewo. Eskortowali ich nieuzbrojeni żołnierze grupy bezpieczeństwa Dowództwa Narodów Zjednoczonych, składającej się z kapitana Arthura Bonifasa, (dowódcy kompanii JSA), jego południowokoreańskiego odpowiednika - Kapitana Kima, por. Marka Baretta (dowódcy amerykańskiego plutonu) oraz 11 innych żołnierzy amerykańskich i południowokoreańskich.
Z ciężarówki, która razem z żołnierzami wjechała do JSA, członkowie Korpusu Służby pochwycili siekiery, by - zgodnie z umową - ściąć, przeszkadzającą amerykańskim żołnierzom topolę. Warto dodać, że drzewo miało zostać ścięte trzy dni wcześniej, jednak jego życie przedłużono ze względu na złe warunki pogodowe i nieustannie padający deszcz.

Zaraz po pierwszych uderzeniach siekiery, do amerykańskich i koreańskich żołnierzy przybiegła grupa 15 lub 16 żołnierzy północnokoreańskich, dowodzonych przez porucznika Pak Chula, któremu Amerykanie nadali wcześniej przydomek "por. Buldoga", ze względu na wcześniejsze 'spięcia' z północnokoreańskim oficerem.

Przez pierwsze 15 minut, żołnierze z Korei Północnej przyglądali się jedynie poczynaniom swoich 'kolegów' z południa. W pewnym momencie, por. Chul wezwał żołnierzy amerykańskich i południowokoreańskich do zaprzestania ścinania topoli, oświadczając, że drzewo to nie może być ścięte, "ponieważ Kim Ir Sen osobiście je zasadził, karmił i wyrosło ono pod jego nadzorem". Kapitan Bonifas zignorował nawoływania por. Chula i odwrócił się do niego plecami.

Zdenerwowany postawą amerykańskiego dowódcy, por. Chul posłał jednego ze swoich żołnierzy na północnokoreańską stronę "Mostu Bez Powrotu", skąd po niedługiej chwili przybiegło kolejnych 20 północnokoreańskich żołnierzy z łomami i kijami. Wtedy por. Chul ponownie wezwał do zaprzestania prac przy drzewie, a gdy kpt. Bonifas znów go zignorował, por. Chul zdjął swój zegarek, włożył go do kieszeni i kopiąc kpt. Bonifasa w kark, rozkazał swoim żołnierzom zaatakować Amerykanów i Koreańczyków z południa.

Między żołnierzami obu stron nawiązała się krótka, bo trwająca zaledwie niecałe pół minuty, bitwa na pięści, młotki i siekiery. Te ostatnie, upuszczone przez południowokoreańskich członków Korpusu Służby, posłużyły żołnierzom północnokoreańskim do ranienia kpt. Bonifasa oraz por. Barretta, który ostatkiem sił zdołał przeskoczyć przez niski murek dzielący drogę, przy której stało sporne drzewo, od kilkumetrowego rowu. Spośród żołnierzy amerykańskich i południowokoreańskich, obrażeń nie odniósł tylko jeden. Z żołnierzy z północy, ranionych zostało około pięciu.Po rozproszeniu, północnokoreańscy żołnierze, zabierając ze sobą rannych kolegów, przebiegli na swoją stronę "Mostu Bez Powrotu". Żołnierze sił ONZ włożyli ciało zabitego kpt. Bonifasa na ciężarówkę i zaobserwowali przy tym dziwne zachowanie jednego z żołnierzy z północy, który wrócił się przez most i trzymając siekierę zszedł do przydrożnego rowu, po czym powrócił i przekazał siekierę innemu żołnierzowi, który również zszedł do rowu.

Minęło blisko 90 minut, zanim Amerykanie zorientowali się, że brakuje por. Barretta, po czym dowództwo zdecydowało o wysłaniu specjalnej grupy poszukiwawczo-ratowniczej, która szybko odkryła, że raniony wcześniej por. Barrett został brutalnie zaatakowany przez północnokoreańskich żołnierzy, używając do tego celu siekiery. Na wpół żywy por. Barrett został przewieziony do bazy, skąd helikopterem przetransportowano go do Seulu. Niestety, jego zgon nastąpił tuż po starcie maszyny.

Niedługo po incydencie, władze w Phenianie poinformowały, że była to prowokacja "imperialistów amerykańskich", którzy zaatakowali obserwujących ścięcie drzewa żołnierzy północnokoreańskich.

Trzy dni później, Amerykanie oraz ich południowokoreańscy sojuszniczy przeprowadzili operacją o kryptonimie "Paul Bunyan" (nazwaną tak na cześć mitycznego amerykańskiego drwala-giganta), podczas której - bez wcześniejszego ostrzeżenia Korei Północnej - silne siły ONZ wkroczyły do zdemilitaryzowanej strefy i pod osłoną wozów bojowych dokonały ścięcia topoli. Pomimo, iż operacja "Paul Buynan" przebiegła pokojowo, sytuacja na Półwyspie Koreańskim uległa znacznemu pogorszeniu i spowodowała kilka pomniejszych incydentów na granicy obu Korei, jednak ostatecznie - mimo wszelkich obaw - nie wywołała kolejnego poważnego konfliktu.

Zobacz także:
Czy Korei grozi zagłada?
Historyczny moment w dziejach Korei Północnej
Południowokoreańska wyspa ostrzelana przez Koreę Północną

Artykuł powstał na podstawie relacji naocznych świadków oraz dokumentów dostępnych na:
Korean-War.com, CIA.gov, GlobalSecurity.org

od 7 lat
Wideo

echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto