Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Korzenie rasizmu

Jakub Kaliszewski
Jakub Kaliszewski
Badania IPPR wskazują wyraźnie, że najważniejszym wyzwaniem współczesnej Europy nie jest zatrzymanie "potopu imigrantów", lecz budowa społeczeństwa otwartego, przyjaznego dla wszystkich odmienności.

Brytyjski Instytut Badań Publicznych (IPPR) opublikował w ostatnich dniach interesujący raport na temat źródeł poparcia dla nacjonalistycznej partii BNP. Wyniki badań jednych zaskoczyły, inni znaleźli w nich naukowe potwierdzenie tego, co zawsze podejrzewali.

Rosnąca popularność ruchów ksenofobicznych w UK wpłynęła na obecną kampanię wyborczą. Zarówno Torysi jak i Labour podnieśli ten problem w swoich wystąpieniach, przedstawiając pomysły na różnego rodzaju ograniczenia w ilości przybyszów na Wyspy. Dając się nabrać na retorykę skrajnej prawicy, Cameron i Brown uwierzyli że niechęć do obcych wynika ze zbyt częstego ich na co dzień spotykania - i że na niechęci tej uda im się nabić kilka niezbędnych punktów procentowych.

Tymczasem rezultaty badania IPPR wskazują na proces dokładnie odwrotny. Wbrew temu co lubią głosić przedstawiciele tej jak i innych zbliżonych programowo partii, w ramiona BNP wyborców wcale nie pcha nadmiar kolorowych sąsiadów, czy wielokulturowe zmiany w najbliższej okolicy. Dzieje się wręcz przeciwnie: im bardziej zróżnicowane otoczenie, im więcej imigrantów, tym mniejsza staje się niechęć do "obcych", co za tym idzie, chęć głosowania na partie anty-imigranckie. Popularność BNP wzrasta wraz z innymi czynnikami: izolacją społeczną, niską edukacją, brakiem wzajemnego zaufania, niską frekwencją wyborczą. Innymi słowy, im lepiej znasz swojego sąsiada, tym mniej jesteś skłonny go odrzucać, niezależnie od koloru skóry, pochodzenia czy wyznania. Im bardziej jesteś zaangażowany w swoją społeczność, tym mniej ją dzielisz na "swoich" i "obcych".

Ksenofobia bez obcych

Te badania są ważne nie tylko dla brytyjskiego podwórka. W całej Europie mamy do czynienia ze wzrostem nastrojów ksenofobicznych, rasistowskich, antysemickich czy przede wszystkim ostatnio anty islamskich. Politycy partii "mainstreamowych" reagują na to w większości tak jak tylko potrafią - płynąc bez zastanowienia z prądem bulwarowych haseł. Tymczasem wstrzymywanie i izolacja imigrantów odnoszą skutek odwrotny do zamierzonego: zamiast studzić, podsycają tylko nienawiść. Łatwo jest bowiem krzyczeć "precz z innymi" jeśli ci inni mieszkają gdzieś indziej, nie są sąsiadami, przyjaciółmi, współpracownikami. Kiedy "obcych" widzimy tylko na ekranach telewizorów i pierwszych stronach gazet, jak wysadzają się gdzieś "w Londynie", jak palą opony "gdzieś w Paryżu", jak sztyletują "gdzieś w Amsterdamie", łatwo nam się przeciwko nim radykalizować.

W świetle badań IPPR nasze rodzime fobie, które tak czasem zadziwiają zagranicznych komentatorów, stają się bardziej zrozumiałe - rzecz jasna nie usprawiedliwione. Antysemityzm bez Żydów, antyislamizm bez muzułmanów, rasizm bez czarnych - monolityczność naszego narodu w połączeniu z rozbitymi więziami społecznymi sprawiają, że niechęć do obcych staje się wręcz "dziejową koniecznością". Na szczęście daleko nam jeszcze do takich np. Węgier z ich Jobbikiem zyskującym 16 proc. głosów w wyborach parlamentarnych - niemała w tym zasługa naszych polityków którzy w większości (z małymi wyjątkami na lokalnym szczeblu) zachowują w tej kwestii podziwu godną rozwagę, i to po każdej stronie, za co im chwała. Media też raczej zachowują się bez zarzutu. Nasz podwórkowy, imprezowy, forumowy rasizm nie przebija się jeszcze do dyskursu publicznego. Jednak nie można jego istnienia ignorować, udawać że problem zniknie jeśli nie będziemy o nim mówić. Wręcz przeciwnie, w którymś momencie skrywane napięcia wybuchną, jak ostatnio w Łomży przy okazji czeczeńskich uchodźców, czy w Warszawie w sporze wokół nowego meczetu.

Choć dzisiaj może się to wydawać science-fiction, w miarę wzrostu polskiej gospodarki nasz kraj stawać się będzie coraz bardziej atrakcyjny dla cudzoziemców. Problemy imigracji rozwiązywać trzeba będzie delikatnie i z rozsądkiem, kierując się nie słupkami sondaży, ale opiniami ekspertów i badaniami naukowymi. Raport IPPR wskazuje wyraźnie, że najważniejszym wyzwaniem współczesnej Europy nie jest zatrzymanie "potopu imigrantów", lecz budowa społeczeństwa otwartego, przyjaznego dla wszystkich odmienności, bogatego różnorodnością. Na dłuższą metę tylko w taki sposób można będzie zapewnić powodzenie "Europejskiego Eksperymentu".

Raport IPPR

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto