Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kościół, ludzie i medycyna

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
Nasz Dziennik alarmuje ludzkość o "bestialstwie", jakiego dopuszczają się Amerykanie w imię badań nad lekami. Prace naukowców porównuje do eksperymentów w obozach zagłady.

"Do tej pory bestialskie eksperymenty na ludziach kojarzyły się z niemieckimi obozami zagłady. Teraz w makabrycznej sławie mogą prześcignąć je Amerykanie. General Electric, amerykańska korporacja działająca na rynku najnowszych technologii, chce wykorzystywać ludzkie embriony dostarczone przez kalifornijską Geron Corporation do testowania skutków ubocznych leków" - pisze Nasz Dziennik
Oczywiście, takie sformułowanie zagadnienia, wali czytelnika już na wstępie obuchem w łeb i stawia badaczy w pozycji doktora Mengele. Jest to rzecz jasna celowe przejaskrawienie i manipulacja, która w naszym kraju, gdzie toczy się religijna wojna o ochronę poczętego, zamrożonego i wyskrobanego ma wzbudzić... co? No właśnie? Jakie uczucia ma takie doniesienie wzbudzić? Czy zbiorowe modły o ocalenie amerykańskich embrionów, czy krucjatę na Amerykę, gdzie dopuszcza się do takich eksperymentów?

Może warto przypomnieć, że wiele chorób, będących przyczyną śmierci przed kilkudziesięciu laty(chociażby zapalenie płuc i wiele innych), zostało opanowanych dzięki wynalezionej przez Amerykanów penicylinie, która wszak w okresie eksperymentalnym musiała być na kimś testowana. Najprawdopodobniej - na zwierzętach; żywych, czujących i cierpiących istotach, które umierały okrutną śmiercią w imię ocalenia ludzi przed chorobami. Opracowanie nowego leku, zbadanie jego działania pozytywnego, a także skutków ubocznych, wymaga wielu lat pracy i badań.

Na kim ludzie, pracujący dla dobra wyższego, maja eksperymentować? Na pluszowych misiach? Czy ktoś z podnoszących larum, myśli, kupując w aptece lek, jakie zwierzę cierpiało, zanim to co kupuje rozwiąże jego problemy zdrowotne? Oczywiście, embriony przeznaczone do eksperymentów, uzyskane być muszą w wyniku poronień sztucznych i naturalnych. Oczywiście - to też nie jest całkiem przyjemne, ale co pozostaje? Eksperymentowanie na zwierzętach czy na ludziach - więźniach, bezdomnych, narkomanach, psychicznie chorych? A może na ochotnikach? Skąd brać potrzebną ilość ochotników, którzy dobrowolnie i świadomie poniosą skutki eksperymentów?

Histeryczne stawianie sprawy nadrzędności praw embrionu nad badaniami przypomina, wbrew intencjom jego lamentujących obrońców, że Kościół Katolicki na przestrzeni wieków cierpiał wiele razy na ciężki ból głowy z powodu niepokornych uczonych, podglądających nieznane i usiłujących zaradzić plagom nękającym ludzkość. Piszą o tym w znakomitym i łopatologicznym opracowaniu pt. "Kościół i medycyna" panowie Adam Szostkiewicz i Paweł Walewski.

Nie sposób nie zacytować obszernych fragmentów, gdyż stanowią one o istocie rzeczy: "Czy wywiedzione z religii nakazy moralne mogą powstrzymać rozwój badań medycznych? Gdyby tak było, nie mielibyśmy dziś dostępu do szczepień, transplantacji, antykoncepcji, sztucznego zapłodnienia, badań prenatalnych i wielu skutecznych terapii. Choć odwieczny spór między Kościołem a nauką co jakiś czas znów wybucha, zwykle wygrywa medycyna. Lub hipokryzja".
I dalej czytamy:

"Sekcja zwłok: Papież Bonifacy VIII, fundator Uniwersytetu La Sapienza, ustanowił w 1299 roku zakaz sekcji zwłok i nazwał ją czynnością bezbożną. Szczepienia: W walce z epidemiami, a w historii jak wiadomo było ich wiele, najważniejszym orężem Kościoła pozostawały akty pobożności. Transfuzja krwi: Kościół podtrzymywał przekonanie, że zagadnienie przepływu krwi w naczyniach i sercu Bóg umyślnie ukrył przed ludzkim rozumem. Początek życia: Antykoncepcja, badania prenatalne, in vitro, klonowanie, komórki macierzyste - to esencja współczesnego sporu Kościoła z medycyną. Przeszczepy: Łagodniej niż spór o początek życia potoczyła się debata o definicji końca, sprowokowana rozwojem transplantologii".

Jeśli dodać do tego wszelkie inne zakazy a nawet represje na ludziach nauki, odkrywających tajemnice natury i jej prawdy, niezgodne z doktryną KK(vide los Giordana Bruna czy Galileusza), od zakazu dokonywania sekcji począwszy (nielegalnie wykonywał ja np. Leonardo da Vinci) - to w zasadzie istnieje uzasadnienie dla krzyków podnoszonych na łamach Naszego Dziennika. Jest nim (uzasadnieniem) nieustająca chęć ortodoksów do przysłowiowego zawracania kijem Wisły. Co bynajmniej nie kłóci się z korzystaniem przez nich - w miarę potrzeby - z najnowszych zdobyczy medycyny.

Powracając do cytowanego opracowania z Polityki nie sposób pominąć jeszcze jednego fragmentu: "Zgodnie z nauczaniem św. Augustyna, przypomina prof. Zbigniew Jaworowski,
dusza wnika do ciała (czyli powstaje osobowość ludzka) dopiero 40 dni po zapłodnieniu. Potwierdził to II Sobór Nicejski w 787 r. stwierdzając, że u mężczyzn dzieje się to 40 dni po zapłodnieniu, a u kobiet po 80 dniach. Przez całe wieki Kościół dopuszczał aborcję przed tym terminem. Św. Tomasz z Akwinu twierdził, że aborcja nie jest grzechem dopóki płód nie został obdarzony duszą, a więc od 40 do 80 dni od zapłodnienia".

Trudno o jaśniejszą wykładnię na temat życia poczętego, aborcji i embrionu. Teraz akurat embrion przed uzyskaniem duszy, może być obiektem badań, w których nie będzie naruszone zdrowie i godność człowieka dojrzałego, a również godność naszych braci mniejszych, narażonych na cierpienia w laboratoriach, nad czym jakoś moraliści z Naszego Dziennika nie pochylają się przesadnie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto