Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kościół nie lubi turystów

Andrzej Moroz
Andrzej Moroz
Drewniany krzyż na... Świętym Krzyżu.
Drewniany krzyż na... Świętym Krzyżu. Andrzej Moroz
"Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie" - słowa Jezusa nie obowiązują już w Kościele. Dzisiaj drzwi Kościoła zamyka się przed turystami odzianymi w krótkie spodnie. Czy Jezus nie jest już Głową Kościoła? Czy prawa ludzkie są ważniejsze od boskich?

Lato szaleje. I dosłownie i w przenośni. A skoro lato, to kto tylko może wskakuje w luźniejsze ubranie, a garnitur czy kostium wiesza w szafie i.... hajda, w szeroki świat! Na tyle szeroki, na ile pozwala kryzysowy portfel. Zasada ta obowiązuje wszystkich - bogatszych i biedniejszych, wykształconych i niewykształconych, kobiety i mężczyzn... Po prostu, na ile kto może, na tyle stara się urwać z łańcucha "przywoitości" i przynajmniej na kilka dni przeistacza się w "luzaka" - krótkie spodenki, luźniejsza koszulka lub bluzka, klapki zamiast eleganckich butów. I tutaj zaczyna się problem! Problem ludzi wierzących.

Całkiem niedawno wybrałem się na kilkudniowy wypad. Nie jest to wydarzenie zbyt częste. Mój zegarek chodzi szybko, a w kalendarzu nie ma wolnych miejsc. "Wyskrobanie" kilku swobodniejszych dni, to rzeczywisty problem. Zgranie wolnych dni wszystkich członków rodziny, to niemal cud. Ale udało się. Była więc Wieliczka, było Zakopane, była Stopnica, Święty Krzyż i... jedyne miejsce, w którym dotąd nie byłem: krakowskie Łagiewniki. Skoro "bazą wypadową" był dla nas Kraków - nie być w sanktuarium Miłosierdzia Bożego, to tak jak być w Rzymie i nie zobaczyć papieża! A dla mnie, wierzącego człowieka, uzasadnienienie takiego pobytu w tym miejscu jest tym bardziej uzasadnione. W drodze powrotnej do Lublina zaplanowany był więc krótki pobyt w łagiewnickim sanktuarium. I o tyle było to ważne, że w wakacje nie robię sobie wolnego od niedzielnej Mszy św. Niedzielny udział w liturgii zaplanowaliśmy więc na Łagiewniki. Miejsce szczególne.

Lato jest - co by nie mówić - upalne. Usiedzieć w aucie bez klimatyzacji kilka godzin, to nie lada wyczyn. Ubrany więc w krótkie (nogawki do kolan!) spodenki, zasiadłem za kierownicą. Gorąco niemiłosiernie! Ale nic to. Przecież nazajutrz będziemy już w domu. Jedziemy więc do Łagiewnik. Na miejscu pierwszy zgrzyt - parking jest maleńki, odpłatny (ofiara na sanktuarium) i fatalnie zorganizowany! Linie wyznaczają miejsca parkingowe dla autokarów. 99 procent parkujących, to... samochody osobowe! Bałagan totalny. Myślę, że również z winy samych kierowców. Po kwadransie udało się jednak - nie bez nerwów - zaparkować. Ale jest sukces! Idziemy więc do kościoła. Przed wejściem zatrzymuje mnie starszy jegomość w "policyjnym" mundurze. Mnie, wychowywanemu w okresie komunizmu mundury ochrony (?) polskich kościołów kojarzą się z kościelną... milicją obywatelską.

Tyle, że milicjanci (ci socjalistyczni) mieli jednakowe uniformy, w Kościele "co strona, to żona", czyli zupełna, niekontrolowana dowolność w kroju, kolorystyce, dystynkcjach... Ale nic to. Nie wejdę do świątyni na mszę świętą? Nie - odpowiada kościelny milicjant. Dlaczego? - dociekam. Bo jest pan w krotkich spodniach - odpowiada starszy pan. Ale przecież kobiety wchodzą do koscioła w spódnicach bardziej kusych, niż moje spodenki sięgające kolan... - próbuję walczyć. Nie! Odpowiedź jest grzeczna ale stanowcza. Żona weszła. Ja zostałem z synem na zewnątrz. "Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie...." apelował do apostołów Jezus. Czy apostołowie byli polskiego pochodzenia? Postępowali przecież podobnie, jak "ochroniarze" katolickich miejsc kultu.

Minęła msza święta. W Łagiewnikach spoczywają doczesne szczątki siostry Faustyny Kowalskiej. Trzeba pójść więc do jej grobu na chwilę modlitwy. Idziemy. Przed drzwiami... kolejny kościelny milicjant. Zakaz wstępu dla mnie! Dlaczego? Bo jest pan w krótkich spodniach - pada odpowiedź. Ale proszę pana, jest lato, upał, ja jestem po drugim zawale serca... - próbuję. Przecież nie wrócę tutaj zbyt szybko! Nie. W tym samym czasie wchodzą kolejne kobiety w spódnicach o 10 centymetrów krótszych, niż nogawki moich spodni. Z moich nóg widać jedynie łydki, ot, jakieś czterdzieści centymetrów odkrytego ciała pomiędzy nogawką a skarpetką! I też ciała niezbyt "nagiego". Nie powiem, nogi mam nieco... nieogolone! Ale nie. Próbuję kilkakrotnie. Nie udało się. Przed wejściem do grobu s. Faustyny napis glosi, że może tutaj wejść każdy. Napis kłamie! Ja i drugi jeszcze - obcokrajowiec - wejść nie możemy.

I wtym momencie poczułem się trędowatym Kościoła rzymskokatolickiego. Ja, wierzący i praktykujący! Ja, zaangażowany w życie Kościoła również "organizacyjnie", bo zasiadam na "stołku" sekretarza zarządu głównego jednej z organizacji katolickich. Ale to wszystko jest mało ważne. Mój przypadek jest mało ważny. Ważniejsze jest to, jak daleko Kościół odszedł od źródeł. Ważniejsze jest, dlaczego na kolanach Jezusa mogly siadać umorusane, zapewne nie do końca ubrane dzieci; dlaczego celnik Mateusz mógł gościć Jezusa w swoim domu; dlaczego prostytutka Maria Magdalena mogła swoimi włosami ocierać nogi Chrystusowi - a ja, ochrzczony w Kościele - z powodu odkrytej łydki nie mogę wejść do świątyni. Jak daleko ludzie zmienili zasady ustalone przez Syna Bożego na miarę swoich potrzeb? Jak wielka różnica dzieli dzisiejszy Kościół od Kościoła Apostołów?.... No bo po kilku takich "odrzuceniach" przez funkcjonariuszy kościoła zaczynam mieć wątpliwości, czy Kościół katolicki jest jeszcze Kościołem Chrystusowym...

Nie piszę tego, by zasiać ziarno nienawiści. Nie piszę o tym, by jątrzyć. Wyrażam jednak opinię swoją i innych ludzi nie wpuszczonych do kaplic, świątyń, sanktuariów z powodu krótkich spodenek. Piszę o tym, bo krótkie spodenki w środku lata nie są wyrazem niechlujności czy braku szacunku dla sacrum! Jakoś w tym samym miejscu świętym nie obowiązuje zakaz (stoi specjalny budynek) przyjmowania ofiar i zapłaty za msze święte! To jest więc dozwolone w miejscach świętych a zwraca się uwagę na długość spodni u mężczyzny?!

Jestem przekonany, że gdybym wszedł do wspomnianego budyneczku, żeby złożyć obfitą ofiarę na sanktuarium, które mogłem obejrzeć z zewnątrz (pomodlić wewnątrz się nie dało) - to nikt by nie oponował. Ale tego już nie sprawdzałem. A gdyby wzięli moją kasę za to, że się pomodlą? Zrezygnowałem. Pomodlę się do Jezusa za darmo! Przy łóżku. W piżamie. mam nadzieję, że żaden kościelny milicjant mi tego nie zabroni. Przecież to takie niemoralne wchodzić do kościoła bez munduru...

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto