Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Koszty i zyski z Euro 2012. Polska dała hojny zarobek UEFA

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
Cieszymy się wielką europejską "ucztą" sportową, jaką jest Euro 2012. Nie liczymy kosztów i zysków, bo dla nas liczy się tylko to, że dane nam było organizować tak zaszczytną imprezę, jaką jest europejski turniej piłkarski. Staliśmy się jednak hojni dla UEFA.

Na organizacji wielkich europejskich i światowych imprez sportowych, takich jak np. Euro 2012 lub Olimpiada, można nieźle zarobić, ale niekoniecznie. Można też stracić. Rządy różnych państw, którym przypadła organizacja Olimpiady czy Euro oznajmiają, że to wielki sukces polityczny i dobrodziejstwo zarówno dla społeczeństwa, jak i dla gospodarki kraju.

Przeznaczają z budżetu ogromne pieniądze na inwestycje, promocję, organizację i zabezpieczenie prestiżowej wielkiej imprezy. Tymczasem, według opinii ekspertów, wszystkie wielkie wydarzenia sportowe dają dużą dawkę emocji ludności i politykom, a koszty ekonomiczne imprezy zwykle przewyższają korzyści i zyski.

Olimpiada w Londynie

Według "Gazety Prawnej" tegoroczna Olimpiada w Londynie pochłonie tylko na cele przygotowania ponad 9 mld funtów. Korzyści z niej szacowane są w postaci tzw. wartości "miękkich" i "efektu mnożnikowego w branży budowlanej". Media brytyjskie silnie krytykują skalę wydatków z funduszy publicznych, jakie rząd przeznaczył na organizację Olimpiady, jednak w ogólnym rozliczeniu cały wielki projekt stał się potrzebnym, a nawet niezbędnym bodźcem dla brytyjskiej gospodarki.

"Wybudowanie wioski olimpijskiej we wschodnim Londynie – pisze biznes.gazetaprawna.pl - korzystnie wpłynęło na całą brytyjską branżę budowlaną. Około 95 proc. wszystkich zamówień związanych z budową wioski, wartych łącznie niemal 6 mld funtów, zostało udzielonych firmom brytyjskim".

Efekt ekonomiczny londyńskiej Olimpiady, w ocenie firmy specjalistycznej Visa, to "łączne wydatki konsumenckie", które wyniosą ponad 508 mln funtów. Obejmą one: hotele, małe sklepy, puby i kawiarnie, supermarkety, restauracje i branżę wycieczkową. Wzrośnie produkcja o 1,14 mld funtów w kilku sektorach, w związku ze wzrostem wydatków na konsumpcję. Szacuje się, że najwięcej będą wydawać w handlu i usługach, konsumenci zagraniczni. Najbardziej skorzystają na tym branża detaliczna i hotelarska.

Hojność byłej minister Gilowskiej

A jak na tym tle wypada Polska, która ma zaszczyt organizacji piłkarskiej imprezy, Euro 2012? Czy, i ewentualnie ile, może zyskać nasz chudy budżet państw? Odpowiedzi na te pytania będą raczej wstydliwe i zatrważające. Jak podaje "Rzeczpospolita", opierając się na informacji Ministerstwa Finansów, rząd polski zgodził się na "szerokie ulgi podatkowe", bo tak jest w zwyczaju, że państwa, które ubiegają się o organizację mistrzostw, "muszą przedstawić określoną ofertę". Jednym słowem Polska musiała stanąć przez UEFA, w podobnej roli, jak stają oferenci przetargów inwestycyjnych.

Mówiąc krótko, zwięźle i konkretnie, "Austria i Szwajcaria zarobiły dzięki opodatkowaniu piłkarzy, grających na Euro 2008. Polska z tego nie skorzysta", bo nie chciała lub nie umiała. To taki drobny niuans w naszej politycznej grze sportowej.

UEFA może wszystko
Według "Rzeczpospolitej" - Polska, jeżeli chciała organizować EURO, musiała zgiąć kolana i ulec przed żądaniami UEFA "całkowitego zwolnienia z podatków za EURO 2012". Rzecz ciekawa i zagadkowa - nie skorzystaliśmy z doświadczeń i wzorów Austrii i Szwajcarii – w zakresie "opodatkowania dochodu zawodników". Taka to nasza szarmancja i gościnność wprost niezwykła, mająca swoje korzenie w starym przysłowiu "postaw się, a zastaw się".

Jak głoszą znawcy zagadnień finansowych – w Polsce jest ustawa o podatkach "za pracę rezydentów". Z interpretacji kwestii podatkowych Izby Skarbowej w Katowicach wynika, że "pieniądze od UEFA za reprezentantów biorących udział w turnieju powinny być opodatkowane w kraju, gdzie on się odbył, bowiem delegowani piłkarze do reprezentacji pełnili tam właśnie usługę" – czytamy w rp.pl.

Gazeta podaje, iż gwarancję dla UEFA o tym, że "Polska nie opodatkuje jakichkolwiek przychodów uzyskanych w związku z organizacją turnieju – od dochodów piłkarzy, sędziów, trenerów po członków sztabu medycznego drużyn –
podpisała w maju 2006 r. ówczesna minister finansów w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, Zyta Gilowska".

"Nasz kraj zrezygnował też z podatku za dywidendy, z opłat serwisowych, opłat licencyjnych, dystrybucyjnych oraz z opodatkowania przychodów i dochodów UEFA, w szczególności z wynagrodzeń (w gotówce lub w naturze) płaconych UEFA w związku ze sprzedażą praw marketingowych, medialnych i innych praw handlowych, związanych z UEFA EURO 2012". Taki to był "bogacz" z tej Polski za czasów minister Zyty Gilowskiej.

Wpływy jeszcze wyższe

Decyzja ówczesna, podpisana przez byłą minister finansów, ma znacznie szersze reperkusje. Nie zapłaci podatku, według rp.pl - żadna spółka UEFA, która jest zarejestrowana w Szwajcarii: "UEFA Events SA, powołana do współorganizowania w imieniu UEFA z federacjami krajowymi Polski i Ukrainy turnieju oraz UEFA Media Technologies SA (UMET zajmująca się prawami do transmisji). W bilansie finansowym UEFA za 2008 r. wykazano, że podatek od analogicznych spółek (EURO 2008 SA i UMET) w związku z mistrzostwami w Austrii i Szwajcarii wyniósł przeszło 3 mln euro. Wpłynął do szwajcarskiego kantonu Vaud, gdzie UEFA płaci podatki".

Rzecznik austriackiego Federalnego Ministerstwa Finansów poinformował "Rzeczpospolitą", że u nich UEFA płaciła takie same podatki, jak płaci każdy inny podmiot gospodarczy. Podobnie było w 2008 roku w Szwajcarii. Tam z opodatkowania sportowców do budżetu państwa wpłynęło łącznie 4,3 mln franków szwajcarskich, czyli około 15,7 mln zł.

W przypadku Euro 2012 wpływy podatkowe byłyby większe, gdyż turniej piłkarski w Polsce i na Ukrainie ma dać UEFA przychody w kwocie 2,3 mld euro, a zyski będą wyższe o 3 proc. niż przed czterema laty w Szwajcarii. Jedynie na samym turnieju, w Austrii i Szwajcarii, UEFA zarobiła na czysto 250 mln euro.

W związku z gwarancją udzieloną UEFA przez byłą minister finansów, Zytę Gilowską - Polska już z dniem 1 stycznia 2012 roku, "nie pobiera podatku za pracę osób delegowanych w związku z organizacją Euro w Polsce". Osób – dodajmy - z obcych krajów. Ale za to podatek od dochodu, zapłaci do skarbu państwa polska reprezentacja, tylko polska. Dość powiedzieć, że gdyby los zrządził i Polacy, którym Jan Tomaszewski nie będzie kibicował, wygrali turniej, to kasa państwa miałaby do opodatkowania z naszej narodowej drużyny 8 mln euro.

Niestety, Ministerstwo Finansów nie ma szacunkowych wyliczeń strat, jakie poniesie budżet państwa, z powodu ulg podatkowych udzielonych UEFA. Mówi się jedynie, że organizacja Euro 2012 będzie mieć długofalowe skutki gospodarcze, a to powinno w konsekwencji przynieść wzrost dochodów polskim przedsiębiorcom i podatku dochodowego płaconego od tych dochodów. Z prognozy Ministerstwa Finansów wynika, że kwota wpływów podatków może wahać się tylko w 2012 roku - od 5,4 do 9,5 mld zł.

Stanisław Cybruch

Znajdź nas na Google+

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto