Kto by się spodziewał grzecznego filmu biograficznego, odkurzania sylwetki wybitnego polskiego kardiochirurga i statycznej lekcji doktora Tulpa – ten się miło rozczaruje. Twórcy filmu wyprowadzają widza z błędu już na początku, nie zostawiając mu zbyt wiele czasu do namysłu ani miejsca na bezpieczny dystans. Krojone bez cenzury ciało świeżego denata w scenie na „dzień dobry” – emocjonalnie musi napocząć widza, no chyba że ktoś sam jest chirurgiem bądź rzeźnikiem. Nie znaczy to jednak, że mamy do czynienia z epatowaniem w stylu filmu „Piła” lub mu podobnych. Autorzy dają jedynie od czasu do czasu mocniej odczuć, że jesteśmy na operacyjnym bloku, gdzie toczy się walka na śmierć i życie, a nie na widowni opery mydlanej któregoś z popularnych seriali o medykach.
Grzechem byłoby jednak przypisać co najlepsze w tym filmie kilku scenom chirurgicznym. Bo to co najmocniejsze to główna postać profesora Religi i wciągająca akcja, co najmniej jak w dramacie, a momentami jak w thrillerze. Za autentyzm, który wlał Kot w odtworzenie tej postaci aktorowi można wybaczyć nawet udział w kilku reklamach. I nie chodzi wcale o to, na ile odzwierciedlił on prawdziwego Religę – zewnętrznie podobieństwo jest uderzające – ale o fakt, że wykreowana postać wyraźnie oddziałuje z ekranu, rozbraja i dominuje. Ładunek bierze się tutaj z kilku cech: zdecydowania, determinacji, gotowości do ryzyka, odwagi wręcz graniczącej z brawurą i dystansu. Krótko mówiąc, mamy do czynienia z typem twardziela, ale nie gliniarza-detektywa z na pęczki pisanych i kręconych ostatnio kryminałów, tylko zwykłego człowieka, który momentami na granicy albo nawet poza dobrem i złem podejmuje ponadludzki szaleńczy wysiłek. Idzie w nieznane, przeciera ścieżki – robi pierwszy w Polsce przeszczep serca. Ale zanim to się uda będą kłody, pasmo klęsk, ludzkie słabości z niewiarą włącznie. Jest w tych wzlotach i upadkach coś z antycznej tragedii. A przy tym jeszcze długa droga pokory, podczas której lekarz początkowo limitujący człowieka do anatomii, uczy się trudnej sztuki dostrzegania w pacjentach czegoś więcej. To chyba najtrudniejsza sztuka w tym przypadku – pogodzić chłodny skalpel rozumu z dopuszczeniem uczuć, pobudzonych przez fakt, że ma się do czynienia z istnieniem ludzkim o wymiarze jednostkowym i niepowtarzalnym.
Czytaj także: Agnieszka Holland o House of Cards: To taki popowy Makbet
Być może takich filmów nam potrzeba w tych czasach, kiedy często się rozlatujemy, nie wiemy do czego dążymy i po co nam to wszystko. Filmów w nieupozowany sposób opowiadających o ludziach z krwi i kości, którzy przez bicie głową w mur i pasmo klęsk dążą uporczywie do celu, upadają, ale potrafią powstać. To niełatwy, ale pozytywny przykład dla naszych małych, ale równie niełatwych narracji życiowych.
Co jeszcze urzeka w tym filmie, a może nie jest słyszalne na pierwsze nadstawienie ucha? Muzyka – znakomita ścieżka Bartosza Chajdeckiego. Kolejny udany współudział w realizacji polskiego filmu młodego kompozytora. Jeśli chodzi o obsadę, to nie tylko pierwszy, ale i drugi plan robi wrażenie. Obok znanych i uznanych – Englert, Zamachowski, Preiss, Opania, Kotys również udane kreacje młodych – Szymon Warszawski, Piotr Głowacki, Rafał Zawierucha. Całość reżysersko poprowadził Łukasz Palkowski.
Tego autora również:
Polska w krainie koszmarów. "Prześniona rewolucja" Andrzeja Ledera
Nowa książka Ignacego Karpowicza
Groźba katastrofy coraz bardziej realna. Naomi Klein: "Kapitał kontra klimat"
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?