Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kropla dziegciu, a może nie

Ireneusz Mosiczuk
Ireneusz Mosiczuk
Rok mojego funkcjonowania na W24 i pełnej obserwacji. Rok wzlotów i upadków - pewnie, że nie dosłowny, ale jednak...

Mija rok od kiedy na W24, w pierwszym artykule, wyraziłem niezadowolenie i protest przeciwko pieniactwu, braku szacunku dla innych. Protest, skierowany przeciwko arbitralnej decyzji, nota bene do dzisiaj niewyjaśnionej, bardzo kontrowersyjnej.

Potem dopominałem się o wzajemny szacunek i godność. Tylko i aż, dopominałem się. W24 daje możliwość publicznego wyrażenia oceny, sądu i apelu. Daje, nie gwarantując ich skuteczności. Ok. Akceptowałem taki stan rzeczy wtedy, akceptuję dzisiaj.

Pisałem o powodzi, wyborczych potyczkach, rocznicach i wrocławskich dylematach, wyśmiewałem głupotę i brak kindersztuby, sprawach politycznych, lokalnych i społecznych. Przeżyłem telefoniczne skargi dotkniętych decydentów. Redakcja zmuszona była potwierdzać
prawdziwość moich relacji.

Oczywiście, nie uniknąłem wpadek i agresywnych reakcji. Jestem tylko człowiekiem. Reagowałem ostro na brak szacunku i bezkrytycyzm. Na słowa, które moim zdaniem obrażały i godziły w dobro interlokutora.

Fakt faktem, nie znalazłem się tutaj przypadkowo. Ala Pływaczyk i Lidka B. Borys pracowały nade mną długo, abym zaczął tutaj pisać. Znały mnie z komentarzy i innych netowych "wyskoków". Jestem im za to wdzięczny i dzisiaj nisko, za tę namowę, kłaniam się obu Paniom. Dzięki nim osiągnąłem więcej niż mógłbym marzyć i śnić. Zdziwienie? Cóż, mimo zastrzeżeń serwis ten dał i daje mi wiele. Zmusza mnie do bardziej analitycznego myślenia, dogłębnej analizy słowa i napisanego zdania. Zmusza do refleksji i większego szacunku do zdania odrębnego. Zmusza do poprawy polszczyzny i refleksji nad każdym użytym słowem.

Na początku miałem swoje dobre i złe dni. Dobre i złe artykuły, komentarze, reakcje. Dzisiaj z pierwszymi oponentami jesteśmy w pełnej komitywie, w pozytywnych relacjach. Różnimy się poglądami, ale nie szacunkiem i akceptacją. Wzajemny szacunek pozwala nam na bliskość i sympatyczny kontakt. Pozwala na wymianę poglądów bez wzajemnego obrażania się. Z sentymentem wspominam Adama, Witolda, Sławę, Gosię, Henia, Jarka, Roberta, Jacentego i wielu innych merytorycznych cenzorów mej "twórczości". Jadwiga, Ewa, Rafał, Wojtek, Jarek i wielu innych to dla mnie wzory do naśladowania i czerpania wiedzy.

Znam internet i całą jego otoczkę od pierwszych dni istnienia na polskim rynku. Przeżyłem pierwsze, wspaniałe chwile nocnych rozmów na czacie z Polonusami rozsianymi po świecie. Przeżyłem w 1997 roku pierwsze metody wyłudzania pieniędzy przez internet i tzw. anonsów matrymonialnych. Elementy gier i portali rozrywkowych, czatów i serwisów. Z perspektywy czasu, to pikuś w porównaniu z obecnymi możliwościami. Toporna Syrenka do wypasionego Maybacha. Och, lekko przesadziłem. Tak to jednak odbieram i oceniam.

Ponieważ przeżyłem ten rozwój, mój stosunek do internetu, do jego możliwości jest głęboko krytyczny. Mam pełną świadomość jego niezniszczalności i wszechobecności. Raz napisane w nim słowo, zawsze będzie zachowane. Dziwią mnie w tym kontekście próby pokazywania siebie, swoich sądów wbrew samemu sobie, pod tzw. publiczkę. Kiedyś to wyjdzie, kiedyś zderzy się z rzeczywistością. Wielu pisze w internecie pod różnymi nickami, pisze nie logując się. Śmieszne i naiwne. Jak wspominałem wyżej, miałem do czynienia z próbą wyłudzenia pieniędzy. W zasadzie mieliśmy, bo rzecz dotyczyła większej grupy na czacie. Był to rok 1997, początki netu w Polsce. Ja we Wrocławiu, inni daleko poza granicami kraju. Znaleźliśmy dziewczynę. Mieszkała w Warszawie. Na początku ul. Wałbrzyskiej, nad McDonalds'em. Nie były wtedy potrzebne CBŚ, ABW, CBA. Świat jest mały, bardzo mały.

Dziwię się więc wszelkiego rodzaju próbom działania "in coguto", jak to nazywam. Dziwię się piewcom teorii niezgodnych z własnym sumieniem. Wyluzujcie, dajcie spokój swoim niezdrowym ambicjom i hucpie. Uprawiacie show, którego za jakiś czas będziecie się wstydzić.

Przy tej okazji wrzucę i kamyczek do własnego ogródka w W24. Nie rozumiem dlaczego, z jakich powodów, akceptuje się i uskutecznia tutaj nihilizm. Nie rozumiem dlaczego autor nie odpowiada za zamieszczane pod jego artykułem komentarze. Dlaczego dopuszcza się chamstwo i ordynarnych wpisów. Zamieszczony art był i jest własnością intelektualną autora. Komentarze pod nim są jego nieodłączną częścią. Autor powinien mieć obowiązek weryfikacji i akceptacji ich merytorycznej zawartości. Generalnie ujmując, jeżeli nie reaguje tzn. jest populistą i napisał dla samego napisania oraz tabliczki.

Pewnie, że wydawca też winien czuwać nad merytoryczną warstwą komentarzy. Ale za to co dzieje się pod artem odpowiada autor. Odnoszę wrażenie, że tabliczki daje się, bo tak rytuał każe i przyzwoitość nakazuje. A gdzie wzajemne obowiązki? Wielokrotnie widziałem arty z literówkami itp., pod którymi pisały komentarze osoby z możliwością ich poprawy. Nic, zero reakcji. Więc jest to wspólny dla DO serwis, czy tylko poletko do upustu żali i frustracji, popisu erudycji, pisemnego artyzmu?

Dziwi mnie również metoda, sposób nadawania tzw. wagi i umieszczania na migaczu. Moim zdaniem brakuje również jasno określonych mechanizmów funkcjonowania rankingów. Najlepszy autor, najlepsze oceny itd., itp. Wszyscy piszący, przynajmniej od Reportera winni znać
mechanizmy ich funkcjonowania. Nie trafia do mnie informacja, że to program, że pracujemy nad tym. Dzisiaj zlecam informatykom i za dwa dni ma być gotowe, koniec kropka. Ponadto sprawa praktykantów. Osobny temat W24. Z szacunku dla ich dążeń i ambicji proszę tylko o jedno: więcej staranności i dociekliwości.

Generalnie uważam, że brak bliższego kontaktu z piszącymi, brak ogólnopolskich spotkań, wymiany myśli i spostrzeżeń powoduje stagnację i brak widocznych zmian. Nie chcę już nawet wspominać o bardzo, bardzo widocznym obciążeniu wydawców. Widać to zresztą po ilości publikowanych materiałów w grupie newsów.

Patrząc jednak na rozwój, zmiany zachodzące w serwisie jestem rad, że mogę w nich uczestniczyć. Ze słabą aktywnością - to fakt, jednak na miarę swoich czasowych możliwości i zdolności. Cieszę się, kiedy widzę setki wejść na dany art., obserwuję prenumeratę z Facebooka. To cieszy i mobilizuje. Bo czyż nie jest satysfakcją prawie siedemdziesiąt dwa tysiące odsłon artykułu, czy dziewięć tysięcy wejść przy innym? Ze średnią dla każdego materiału powyżej tysiąca. Dla mnie to ogromna satysfakcja. Dodatkowa mobilizacja, aby być lepszym i lepszym.

Rocznicowe wyznanie pewnie wzbudzi pełną paletę ocen i wrażeń. Będą łapki w górę i w dół, nie wspominając gwiazdek. Ale bądźmy szczerzy, te i tamte, jakby nie patrzeć, świadczą o zainteresowaniu napisanym materiałem. Świadczą o reakcji a nie obojętności.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto