Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Krótka podróż koleją w USA

Redakcja
Wolno kopiować. Oparte na licencji GNU
Wolno kopiować. Oparte na licencji GNU Cary Bass
Podróż po USA zawsze wydawała się czymś ekscytującym. Legendy o słynnej Route 66 i innych trasach, które możemy przebyć autem lub motocyklem, okazały się dla mnie zbyt "odległe". Skupiłem się więc na krótkiej podróży miejscową koleją.

Podczas krótkiej wizyty w USA postanowiłem odwiedzić kolegę mieszkającego w innym stanie. Zawsze mnie ciekawiło jak wygląda podróż publicznymi środkami komunikacji. Od miejsca w którym mieszkałem lotnisko było oddalone o 100 km. Jedyną opcją dojazdu oferowaną przez komunikację stała się więc kolej o nazwie TriRail.

Podmiejska stacja wygląda bardzo skromnie. Jej rola ogranicza się do sprzedaży biletów, ale o tym za chwile. Jest podzielona na dwa, oddalone od siebie na około 15 - 20 metrów małe, wąskie perony. Nad nimi wybudowana została kładka dla pieszych łącząca dwie oszklone wieżyczki z których prowadzą schodki w dół na każdy z peronów.

Po obydwu stronach stacji kręcą się strażnicy, po jednym na peron. To starsi panowie ubrani w ciemnozielone mundury. Pociągi odjeżdżają co 34 minuty, poinformował mnie stojący na moim peronie strażnik. A zapytany o połączenia z lotniska uśmiechnął się i przestrzegł żebym nie liczył na powrót nocą. Pociągi kursują od 6 rano, a lotnisko na noc jest zamykane. To była cenna informacja, bo z lotniska zamierzałem wracać również koleją.

Na peronie nie było typowych, znanych mi z Polski kas z biletami. Wszelkie informacje o podróży są czytelnie umieszczone obok niewielkiego elektronicznego ściennego terminala, na którym wybierając jeden z przycisków, pod którym podpisany jest cel podróży, kupujemy bilet. Terminal przyjmuje monety, gotówkę i karty kredytowe. Po kilku sekundach mam swój bilet na lotnisko i resztę z 6 dolarów. Zaskoczony i nieobyty z brakiem kolejek i niechętnej, nadąsanej "pani Krysi" za szklanym okienkiem, nieufnie odchodzę od elektronicznej ściany, mówiąc do siebie na głos : "to....już...?" Chowając resztę do kieszeni rzucam jeszcze jedno podejrzliwe spojrzenie na terminal, i widzę tylko napis na ciekłokrystalicznym wyświetlaczu: "dziękujemy za korzystanie z naszych usług. Życzymy miłej podróży".

Podróżni z którymi czekałem na pociąg to w większości robotnicy, z drugim śniadaniem, w uniformach i ciężkich, masywnych butach roboczych. Dopiero po drodze dosiadali się pasażerowie o rożnej profesji, dojeżdżający do pracy . Po 10 minutach podjechał dwupiętrowy pociąg w błękitnym kolorze z wymalowanymi palmami na tle nieba. Cztery przestronne wagony, otwarta przestrzeń w środku zapełniona siedzeniami.

Pasażerowie nieśpiesznie wsiedli zajmując dowolne miejsca. Pociąg ruszył. Usiadłem naprzeciwko kobiety przed czterdziestką. Obok mnie jakiś mężczyzna, po przywitaniu z kobietą, zaczął rozmowę. Przed każdą stacją kolejarz przez radiowęzeł informował podróżnych o jej nazwie. W pociągu panowała miła atmosfera. Pomimo wczesnej godziny (6 rano) wielu pasażerów rozmawiało ze sobą. Niektórzy, znają się z częstych wspólnych podróży, inni spontanicznie pytali o coś, nawiązując rozmowę. Komentowali przykładowo zbyt intensywną klimatyzację.

Po kilku minutach, z niewidocznej dla mnie części wagonu rozległ się stanowczy i donośny okrzyk informujący o kontroli biletów. Po nim pojawiła się konduktorka, postawna kobieta przed pięćdziesiątką, z nadwagą, w okularach i krótko ostrzyżonych jasnych włosach. Gdyby nie jej głos, można się było pomylić i stwierdzić że to mężczyzna. W mundurze o piaskowym kolorze, z elektrycznym tesserem i innymi przyborami za pasem, szła pewnie, zerkając na bilety podróżnych. Zbliżając się do końca przedziału, konduktorka nagle spojrzała złowrogo przez ramię i wydarła się do jednego z pasażerów siedzącego w drugim końcu. Wszyscy łącznie z nią wybuchli śmiechem. Wprawdzie nie zrozumiałem co powiedziała, ale sam adresat z resztą pasażerów był bardzo rozbawiony. Dało się również odczuć, że konduktorka wprowadza porządek i poczucie bezpieczeństwa w "swoim pociągu".

Tuż przed ostatnią stacją wagon prawie opustoszał. Łącznie ze mną zostało 8 osób z około 30. Konduktorka kończąc dyskusje z jednym z pasażerów krzyknęła głośno wskazując palcem na czarnoskórego mężczyznę trzymającego w jednym ręku kask budowlany a w drugim termos z kawą, i rzekła: - Hej Ty! Nie możesz wchodzić do mojego pociągu z kawą ! A jeżeli to robisz to drugą kawę przynosisz dla mnie! (kierując palcem na siebie) czy wyrażam się jasno?!

Po tym ogłoszeniu w przedziale ponownie zrobiło się wesoło, u konduktorki pojawił się szeroki uśmiech, po czym osunęła się na miejscu obok znajomej kobiety.

Wzdychając położyła na jej ramieniu swoją głowę i rozprostowała nogi tarasując przejście. Kobiety na pewno się znały. Zaczęły rozmawiać. Nie wszystko słyszałem, aż do momentu gdy konduktorka zaczęła głośno narzekać, mówiła o mężu, który służy w Iraku i jest już na 3 wojnie prowadzonej przez USA. Bierze w niej udział od samego początku. Ona pomaga dwóm studiującym synom, a rząd wypłaca pensje jej mężowi z 3 miesięcznym opóźnieniem. - To poniżające! - grzmiała. - Czasem muszę pożyczać pieniądze od rodziny, rząd okazuje brak szacunku, nie myśli o nas!

Rozmówczyni i reszta osób z przedziału przytakiwała narzekającej służbistce ze zrozumieniem. Wartki monolog konduktorki przerywa radiowęzeł: - Stacja końcowa, lotnisko. Na twarz konduktorki powrócił uśmiech - a ja po naprawdę udanej podróży, w dobrym nastroju wraz z resztą pasażerów wyszedłem z pociągu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: RPP zdecydowała ws. stóp procentowych? Kiedy obniżka?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto