Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kryzys czy fenomen - co możemy powiedzieć o naszej religijności?

Alicja Karłowska
Alicja Karłowska
Ostatnio często słyszy się o kryzysie w polityce, gospodarce, moralności… A co z Kościołem? Czy fenomen polskiej religijności wciąż trwa?

Z opublikowanych w lipcu tego roku danych wynika, że za ludzi wierzących uważa się – 92 proc. polskich obywateli. Pallotyński Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego podaje, że wiara religijna, którą za istotną wartość uznaje 77 proc. Polaków, okazuje się dla nich bardziej istotną wartością życiową, niż wykształcenie (23 proc.), patriotyzm (21 proc.), przyjaźń (17 proc.), wolność słowa (17 proc.), czy posiadanie bogactwa (12 proc.).

Religijność w liczbach

Ponad 90 proc. wierzących, ale w życie wieczne wierzy tylko… 71,2 proc. Polaków. Selektywność wiary to – zdaniem socjologów - jeden z istotnych problemów polskiej religijności. Zjawisko polega na tym, że dana osoba akceptuje i przyjmuje tylko wybrane aspekty fundamentalnych prawd. Przykładem są dane z diecezji tarnowskiej oraz szczecińsko-kamieńskiej. W pierwszej niemal 100 proc. mieszkańców wierzy w fakt zmartwychwstania Jezusa Chrystusa, zaś na terenie drugiej z wymienionych diecezji, wiarę tę podziela 84 proc. mieszkańców.

Jeden z czytelników zamieszczonych na stronie ekai.pl statystyk i badań tak napisał: „Młode pokolenie żyje już innymi wartościami, które niewiele mają wspólnego z katolicyzmem (…) te badania oparte są o deklaracje słowne ludzi, a te nie zawsze przekładają się na życiowe postawy”. Z pewnością badania i ankiety nie są obrazem serca i duszy, ale mogą stanowić istotną sugestię. Czy rzeczywiście łatwiej nam przychodzą deklaracje słowne, także w przypadku przejawów religijności? Jeśli tak, to co jest tego przyczyną?

Kryzys – był, jest i będzie?

Ostatnio jeden z moich rozmówców (osoba duchowna) podsumował krótko: swoisty kryzys w Kościele był od zawsze, bo tam gdzie jest człowiek, tam tez pojawia się konflikt, walka pomiędzy dobrem a złem. Jeśli więc rozumiemy kryzys jako znaczne pęknięcie na płaszczyźnie relacji między osobami - rzeczywiście towarzyszy nam od dawna.

Ks. Marek Dziewiecki z Krajowej Rady Duszpasterstw Powołań pytany o kryzys w Kościele (kryzys powołań) wspominał, że nie jest to właściwe określenie stanu, który często obserwujemy, a nawet sami w nim uczestniczymy. Nie ma bowiem kryzysu w Kościele, czy też w ramach danej struktury tworzącej rzeczywistość Kościoła. Może być natomiast (i w wielu przypadkach jest) kryzys konkretnego człowieka. Ktoś, kto ma swoje imię i historię życia doświadcza ogromnego ciężaru, który go przerasta, przesłania ‘wyjścia ewakuacyjne’, człowiek wymaga natychmiastowej pomocy. Jeśli jej nie otrzyma we właściwym momencie tworzy się pewien mechanizm zależności. Mówi się czasem o blasku dobra, jest też promieniowanie zła – zniechęcenia, bierności, zakłamania. Pole rażenia zależy od pełnionych funkcji, zakresu obowiązków…

Mamy więc kryzys człowieka we wspólnocie Kościoła. Jak to mówią – ktoś wypada nam z orbity. Zakładając, że Kościół to wspólnota osób, które tworzą coś więcej niż strony w parafialnych księgach, co robimy, kiedy ktoś na naszych oczach przez swoje (albo cudze) słowa i działania odchodzi od tego najcenniejszego źródła: sakramentów? Wzruszamy ramionami, współczujemy, czy jesteśmy przy nim?

* Obszerny tekst o religijności Polaków wraz z danymi ISKK - tutaj

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto