Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Książka za recenzję. "Wypędzone Pluschke, von Schwerin, Pless-Damm"

Grażyna Wosińska
Grażyna Wosińska
Materiały prasowe
„Wypędzone Helene Pluschke, Esther von Schwerin, Ursula Pless-Damm” to relacje trzech Niemek z początku 1945 roku. Pochodziły ze Śląska, Pomorza i Prus Wschodnich. Doświadczyły bestialstwa czerwonoarmistów.

„Wypędzone” to kolejny tom Literatury Faktu PWN i Ośrodka Karta z serii Karty Historii. Poświęcona jest ona wojnie z jej mało chwalebnej strony. Bohaterami poprzednich dwóch publikacji „Sołdat” i „Egzekutor” byli mężczyźni, teraz czas na bezbronne Niemki.

We wstępie czytamy, że nie ma znaczenia ich narodowość i to czy były nazistkami. Każdy ma prawo do życia bez przemocy. Przecież dla Armii Czerwonej kobiety i dzieci nie stanowiły żadnego zagrożenia, nie miały broni i nie zamierzały walczyć.

„Nie chcieliśmy wiedzieć”

Wiele osób na słowo „wypędzone” reaguje alergicznie: Niemcy mówiąc o swojej krzywdzie w 1945 roku zapominają, że dla Polaków wojna trwała 6 lat, dla sowietów 4 lata. Jak się wtedy żyło Niemcom wspomina hrabina Esther von Schwerin, z rodu szlacheckiego Hohenthal i dodaje mimochodem: „zbrojne ramię partii szalało w okupowanej Polsce. Mało stamtąd do nas docierało - a może nie chcieliśmy niczego wiedzieć?” Tylko jedno takie zdanie napisała. Przyznajmy, że szczere.
Te kilka słów może zniechęcić do czytania, ale pamiętajmy, że wartość człowieka nie poznaje się po narodowości. Uważam, że po zdolności wybaczania, reakcji na krzywdę słabego i bezbronnego niezależnie od okoliczności.

Nienawiść i miłość

Te trzy kobiety „wykrzyczały” swoją krzywdę, by nie została zapomniana. Przeczytajmy ich opowieści, jako oskarżeń przeciw każdej wojnie i każdej przemocy. Przegrywa zawsze słaby i biedny.

Hrabina von Schwerin uciekła przed bolszewicką nawałą. Widziała wiele tragedii, ale wyszła obronną ręką. Helene Pluschke opisuje swoją tragedię i swoich dzieci. Nie zauważa nic innego. Skupia się doznanym cierpieniu. Ursula Pless-Damm ma 24 lata i wywieziona zostaje na roboty do polskich gospodarstw rolnych. Przeżywa gehennę w więzieniu. Co ciekawe nie skupia się tylko na swoich cierpieniach. Nie dziwi się zachowaniu prześladowców, bo jak pisze: na nienawiść zwykle nie odpowiada się miłością. Mimo cierpienia zauważa ludzkie gesty Rosjanina i Polaków. Opowieść Ursuli sprawia, że nie brakuje nam prawdy z tej drugiej - zwycięskiej strony.

Cierpienie z odwetem

Wyznania kobiet są dramatyczne. Nie ma nawet jednego nudnego akapitu. Autorki piszą nie tylko o cierpieniu. Dokładnie wyjaśniają jak walczą o przetrwanie i co trzyma ich przy życiu. Wydawcy nazwy miejscowości podają także w polskim brzemieniu, stąd możemy się zorientować jaką trasą biegnie ich ucieczka lub wypędzenie. Dwie opowieści są w formie dziennika. Orientujemy się po datach czy wojna jeszcze trwa, jakie rejony są już we władaniu sowietów. Natomiast brakuje zdjęć. Jest tylko jedno na okładce. Wymowne. Pokazuje: cierpienie i chęć odwetu. Nie jest prawdą, jak piszą autorzy, że los Niemek z 1945 roku nie jest znany. Są publikacje na ten temat. Choćby „Elbing 1945” Tomasza Stężały. Było kilka filmów. Na ile istnieje to w świadomości Polaków, to już inna sprawa. Więc każda informacja jest cenna.

Plusy
okładka ze zdjęciem
język opowieści
wybór wspomnień
Minusy
brak zdjęć

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto