Na początku muszę się do czegoś przyznać. Otóż to dopiero druga książka tej autorki, z którą miałam okazję się zapoznać. A to dlatego, że nie przepadam za literaturą podróżniczą, z której notabene słynie Beata Pawlikowska. Pewnie może to wywołać zdziwienie, ale wolę sama zobaczyć dane miejsce niż o nim czytać. Wiadomo, że w wiele zakątków świata nie uda mi się nigdy dotrzeć, ale to nie zmienia mojego podejścia. Jedynym kompromisem w tym względzie jest program Wojciecha Cejrowskiego "Boso przez świat", który bardzo lubię oglądać.
W każdym razie pierwszą książką, którą przeczytałam tej autorki był poradnik "W dżungli życia". I nawet mi się spodobał, może dlatego że czytałam go kilka lat temu. Teraz być może spojrzałabym na niego bardziej krytycznym okiem. Mając w pamięci pozytywne wspomnienia o tej książce, postanowiłam sięgnąć tym razem po "Kurs szczęścia" - 3 tom z serii "W dżungli podświadomości". Wiadomo, szczęścia nigdy dość. Szczególnie, gdy cierpi się na jego deficyt. Pomyślałam, że może autorka znalazła jakiś sekretny sposób na szczęście, którym chce się podzielić z czytelnikami. Czy rzeczywiście tak było?
Książka jest zbiorem porad, jak żyć by być szczęśliwym. Autorka podaje anegdoty ze swojego życia. Trzeba przyznać, że ma przy tym ciekawe porównania: Jesteś kapitanem swojego statku. Twoje zadanie polega na tym, żeby wziąć odpowiedzialność za jego losy. To czy zatoniesz czy będziesz szczęśliwie płynął dalej zależy od ciebie. W innym miejscu pisze: Ty jesteś zarówno gliną, jak i rzeźbiarzem. Ty swoimi rękami masz moc ukształtowania swojego życia.
Książkę czyta się szybko, dzięki krótkim rozdziałom. Notabene, mają one dość oryginalne tytuły, m.in. Wiewiórka w czasach wojny, Sztorm na oceanie czy W czerwonej szafie. Walorem książki są ćwiczenia oraz kolorowe strony ze złotymi myślami autorki oraz obrazkami, które są miłym przerywnikiem podczas lektury. Niestety nie podobało mi się powtarzanie tych samych zdań, najpierw w tekście, a potem na kolorowych stronach. Za każdym razem miałam wrażenie, jakbym już to gdzieś czytała i musiałam odnaleźć dany fragment (zwykle trafiałam na niego ze 2 rozdziały wstecz). W dodatku pytania się wciąż powtarzają i niektóre są dość infantylne - co odpowiedziałaby wiewiórka gdyby ryś zaproponował z zimnego lasu na ciepłą łąkę?, inne poważne - jaki jest twój cel?
Pawlikowska ma także ciekawe podejście do interpunkcji, co mnie jako absolwentkę filologii polskiej trochę rozbawiło. Zasady interpunkcji w języku polskim nakazują zalać tekst deszczem przecinków. Ale ja zawsze uważałam, że przecinek to narzędzie artystyczne, a nie żołnierz, który musi stać zawsze zgodnie z przepisami. To samo zdanie ma zupełnie inną moc, zależnie od tego czy zostanie posiekane pięcioma przecinkami, czy ozdobione tylko jednym.Czasami na końcu zdania nie stawiam kropki, żeby dłużej brzmiało.
Po lekturze "Kursu szczęścia" utwierdziłam się w przekonaniu, że nie przepadam za poradnikami. I raczej nie będę już więcej próbować się do nich przekonać. Niemniej jednak książkę polecam miłośnikom poradników i osobom, które chcą odnaleźć swoje szczęście w życiu. Być może pomoże im w tym książka Beaty Pawlikowskiej, która nawołuje do kochania, pozytywnego myślenia i nieustępliwych ćwiczeń.
Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?