Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kwadratowe „jaja Fabergé”, czyli garść anegdot o wielkim złotniku

Adam Szymanski
Adam Szymanski
Jajko Katarzyny II
Jajko Katarzyny II fot. GettyImages
Mimo wielkiej sławy wciąż bardzo niewiele wiemy o Piotrze Karolu Fabergé, twórcy firmy złotniczej, w której powstały „Jajka Fabergé”. Oto garść anegdot, które przybliżą nieco jego osobę

Piotr Karol Fabergé nie lubił blichtru dworu, nie lubił się fotografować i unikał jak mógł rozgłosu. W ciągu swojej długiej kariery, w okresie 50 lat pracy zawodowej udzielił tylko jednego wywiadu prasowego. We wspomnieniach i zachowanych pamiętnikach jego współpracowników zachowało się sporo anegdot opowiadających o mistrzu Fabergé i pracowni. Oto kilka z nich.

Kwadratowe jajka Fabergé
Około 1900 roku zwyczaj obdarowywania cesarzowej Marii Fiodorowny i cesarzowej Aleksandry Fiodorowny prezentami wielkanocnymi w formie jajek był już w Petersburgu publicznie znany i wzbudzał powszechne zainteresowanie. W tamtym czasie starannie skrywaną tajemnicą była niespodzianka ukryta w jajku, ale samo jajko, jego styl i wygląd można było oglądać w pracowni Fabergé. Na początku roku, gdy w firmie Fabergé pracowano nad prezentami wielkanocnymi, w salonie handlowym pojawiali się członkowie rodziny cesarza i przedstawiciele najwyższej arystokracji, chcący podziwiać powstający projekt i już tworzone arcydzieło. Wizyty te bardzo męczyły i irytowały mistrza.
Pewnego razu przy okazji takich odwiedzin Piotr Karol Fabergé, słynący z poczucia humoru i cierpliwości, ale też z ciętego języka, nagabywany przez pewną hrabinę pytaniami o wygląd szykowanej niespodzianki, ze stoickim spokojem odpowiedział, że w tym roku niespodzianką będą „jajka kwadratowe” i że w ciągu dwóch tygodni będą one dostępne również w sprzedaży w salonie handlowym. Powiedział to z takim przekonaniem, że arystokratka uwierzyła i odeszła, chwaląc fantazję złotnika. Wkrótce też hrabina przyszła do salonu, aby kwadratowe jajka zakupić. Wtedy Piotr Karol Fabergé z całkowitą powagą poinformował ją, że pomimo starań jego mistrzowie sobie nie poradzili i nie udało się kwadratowych jajek stworzyć.

Za co ten order?
Piotr Karol Fabergé bardzo dbał o dobre kontakty z klientami. Zawsze był uprzejmy dla bogatej arystokracji i często sam przyjmował od niej zamówienia. Ale był człowiekiem o ogromnym poczuciu humoru i słynął z ostrych ripost. Czasem jego żarty balansowały na granicy dobrego tonu. Pewnego razu książę Gagarin w towarzystwie, w którym znajdował się również Piotr Karol Fabergé, pochwalił się otrzymanym właśnie Orderem Orła Białego, dodając, że w sumie to nie wie dokładnie, za co go otrzymał. Fabergé, niewiele się zastanawiając, odpowiedział, że on również nie wie za co go księciu nadano.

Biedniejący milionerzy
Innym razem jeden z rosyjskich bogaczy, który dorobił się na produkcji i handlu cukrem, narzekał, że interesy idą z roku na rok gorzej. Długo rozwodził się nad wielkością strat jakie poniósł w poprzedniom roku. Na tą uwagę Fabergé, który sam prowadził rozległe, międzynarodowe interesy, odpowiedział: „Tak, tak. Tylko to dziwne, jak my się od tych nieustannych strat ciągle bogacimy”.

To poczucie humoru przejawiało się też w relacjach pomiędzy Piotrem Karolem i pracującymi dla niego mistrzami. Zachowane źródła przekazują wiele anegdotycznych historii, które przedstawiają Piotra Karola w bardzo interesującym świetle.

Gdzie jest to zamówienie?
Fabergé zawsze pracował w wielkim pośpiechu. Bardzo często zdarzało się, że przyjmował zamówienie, omawiał z klientem jego wygląd i cenę, a już po chwili nie pamiętał jego szczegółów. By je sobie przypomnieć, zazwyczaj pytał o nie najbliżej stojącego majstra, który był świadkiem składania zamówienia. Mistrzowie szybko przyzwyczaili się do roztargnienia szefa i w firmie przyjęło się powiedzenie, że za zamówienie odpowiada nie ten, który je przyjmuje, ale ten, który stoi obok.

Ojcze nasz… i tak dalej… i tak dalej…
Pośpiech powodował, że projekty przedmiotów często były wykonane tylko w połowie. Druga, symetryczna część projektu pozostawała nienarysowana. Czasem też szkic nie zawierał wszystkich szczegółów projektu, co powodowało komiczne nieporozumienia. Pewnego razu wykonany miał być projekt ikony, gdzie na odwrocie srebrnej oprawy obrazu miała zostać wygrawerowana modlitwa „Ojcze nasz”. W projekcie została ona zapisana tylko w postaci: „Ojcze nasz i tak dalej”. Gdy ikona została wykonana okazało się, że grawer bezmyślnie i dosłownie przeniósł tekst zapisany w projekcie na powierzchnię dzieła. Widząc to, Piotr Karol Fabergé ze stoickim spokojem stwierdził, że to aż dziwne, iż popi dotychczas tego nie wymyślili, by sobie skrócić pracę.

Cesarzowa ma zawsze rację
Cesarzowa Aleksandra Fiodorowna, żona Mikołaja II, uwielbiała wyroby Fabergé. Kupowała dziesiątki różnych dzieł wykonanych przez firmę. Często składała też zamówienia specjalne. Na przykład, gdy urodziła się pierwsza córka Mikołaja i Aleksandry, cesarzowa uznała, że musi zadbać o warunki w jakich w Pałacu Zimowym będzie się jej córeczka wychowywać. Między innymi uważała, że należy pilnie kontrolować temperaturę w pokojach dziecka. Dla tego celu zamówiła u Fabergé kilkadziesiąt termometrów pokojowych przeznaczonych do wszystkich pomieszczeń w Pałacu Zimowym i Pałacu Aleksandrowskim.
Aleksandra uważała, że ma znakomity gust. Jej zamówienia składane u Fabergé zawsze były bardzo szczegółowe. Cesarzowa określała wygląd przedmiotu, jego styl, kolor, rozmiar i materiały z których powinien być wykonany. Często jej pomysły były wręcz niemożliwe do wykonania. Cesarzowa zawsze sugerowała również cenę, którą powinna zapłacić za swoje zamówienia, przy czym proponowane przez nią kwoty zazwyczaj były mocno zaniżone. Fabergé nigdy nie targował się z cesarzową i zawsze zgadzał się na jej ekstrawaganckie pomysły.
Gdy okazywało się, że dzieła według pomysłu Aleksandry nie można wykonać zgodnie ze sztuką złotniczą, podczas wręczania wykonanego już dzieła cesarzowej mistrz tłumaczył, że mimo największych starań jego złotnikom nie udało się sprostać jej wyszukanym oczekiwaniom. Często dodawał, że zatrudnieni przez niego złotnicy mają zbyt małe umiejętności i dlatego zamówienia nie udało się zrealizować. Zawsze też obiecywał, że następnym razem będą się bardziej starali.
Problem zaniżonych przez cesarzową cen rozwiązywał w ten sposób, że różnicę w zamówieniach dopisywał do rachunków cara Mikołaja II, który nigdy z tego powodu nie zaprotestował. W ten sposób cesarzowa była zadowolona, a firma zarabiała.

Nikt nie krytykuje szefa!
W firmie Fabergé pracowało bardzo wielu mistrzów, każdy wykonywał projekty i w zakresie swojej specjalizacji robił dzieła złotnicze. Piotr Karol Fabergé projektował, ale nie wykonywał dzieł (w obecnym stanie badań wydaje się, że Fabergé tylko w pierwszym okresie pracował w pracowni, ale nie udało się zidentyfikować dzieł przez niego wykonanych). Fabergé zarezerwował wyłącznie dla siebie bardzo ważne funkcje: akceptację projektu i kontrolę jakości już wykonanego dzieła. W pracowni w Petersburgu praktycznie żaden przedmiot nie mógł pójść do produkcji bez jego akceptacji, i dopiero po zaakceptowaniu przez mistrza dzieła były wystawiane do sklepu.
Gdy w ręce Fabergé trafiał szczególnie nieudany projekt, Fabergé szydził z niego niemiłosiernie. Pewnego razu, gdy złośliwie omawiał wady właśnie ukończonego dzieła, jeden z majstrów wtrącił się, informując go, że to jego własny projekt. Wtedy, po chwili zastanowienia, Piotr Karol Fabergé stwierdził, że w pracowni wszystko tak dobrze funkcjonuje i już nie ma na kogo wymyślać, więc musi sam na siebie.

Na podstawie: A. Szymański, Faberge. Historia i arcydzieła, Opole 2014.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto