Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Laibach z operą na warsztacie - relacja z Paryża

Natalia Skoczylas
Natalia Skoczylas
Koncert Laibach w Divan du Monde w Paryżu był przeżyciem nie do opisania - nie dajcie się nabrać narzekającym znajomym, że to już nie to, Słoweńcy są w doskonałej formie i grają koncerty, jakich mało.

O Laibachu powstało sporo doskonałej literatury, do której odwoływałam się, pisząc tekst do numeru "Glissanda" poświęconego Manifestom - więc nie będę po raz kolejny rozprawiała na temat ideologicznych, estetycznych, politycznych założeń przyświecającej grupie i całemu kolektywowi NSK.

Znając cokolwiek na temat (nie wiem, kto poza najbardziej wtajemniczonymi w prace NSK i kilkoma zapalonymi badaczami jest w stanie przeniknąć skomplikowany, kafkowski wręcz labirynt znaczeń, odniesień, założeń przyświęcających grupie) ich politycznego zaangażowania i wyrafinowanego artystycznego krytycyzmu, można spekulować dlaczego pracują właśnie nad nigdy nie skończoną operą Edvarda Griega "Olaf Tryggvason". Olaf był norweskim królem, który przyniósł do kraju chrześcijaństwo - tu można już dopatrywać się Laibachowskiej retoryki, szczególnie kiedy podczas 24-minutowej prezentacji dzieła na ekranie z tyłu spadają miecze i latają białe gołębie, a perkusista w świetle złotych reflektorów zderza ze sobą złote talerze dla zwiększenia pompy. Ewidentna wirtuozeria dzieła została brawurowo odczytana przez muzyków, którzy stworzyli niezwykle eklektyczne dzieło łączące minimalistyczną, industrialną elektronikę w pierwszym akcie (14 minut) i przechodząc do gregoriańskich hymnów morskich zwycięzców zaraz potem - a przepięknie i odważnie jak na pracę z materią operową potraktowanym vocoderem wokalem. Mina Spiler jest diwą doskonałą w tym składzie - ma fenomenalny głos, którym potrafi zrobić wszystko, od popowej awangardy po operowe śpiewy, jednocześnie dotrzymując Laibachowej estetyki kamienną twarzą, żołnierskim krokiem i perfekcyjnie wypracowaną gestykulacją. I to jest kolejny element, który pełni ważną rolę w występach Laibach na żywo - demagogia, retoryka są egzekwowane na poziomie gestów - to są dokładnie te same rozłożone, potrząsane, wyważone ręce polityków oglądanych w telewizji.

Doprawdy nie zabrakło niczego w tym dwugodzinnym popisie - była kwasowa elektronika, industrialne hałasy, trąbki, stare kowery (w tym "Lieben ist Lieben"), fenomenalne wizualizacje, konweransjer z puszki nawołujący do machania rękami i nogami, marszowe wielogłosy, intermezzo w którym wszyscy zeszli ze sceny na krótki odpoczynek. Przeżyłam chyba najbardziej dopracowany i wypieszczony show od lat - Laibach trzydzieści lat później to wciąż subwersja i artyzm światowej klasy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto