Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Legia - Celtic. Krew, pot i łzy na drodze do piłkarskiego raju

Bartosz Zasławski
Bartosz Zasławski
- Chcielibyśmy zajmować to miejsce w hierarchii, na którym jest Celtic - mówi Henning Berg. Ale z kim nie skrzyżować szabli jeśli nie z drużyną schodzącą ze szczytu swoich możliwości? Walka o Ligę Mistrzów zaczyna się na poważnie.

Wielki klub z wielką przeszłością, ale ze zmierzającą do przeciętności teraźniejszością. Coraz mocniej osadzający się w tym, co typowo szkockie, coraz bardziej oddalający się od piłki kontynentalnej, do której swego czasu nawiązywali m.in. wyborni technicznie Shaun Maloney i Aiden McGeady. Niby nie ma co wybrzydzać: Mikael Lustig to 43-krotny reprezentant Szwecji, Emilio Izaguirre i Efe Ambrose’a widzieliśmy na mistrzostwach świata w Brazylii, dwumetrowy bramkarz Fraser Foster oglądał mecze reprezentacji Anglii z ławki rezerwowych, ale personalny bilans zysków i strat od kilku lat zaczął przybierać negatywny obrót – odeszli Victor Wanyama, Gary Hooper i Georgios Samaras, dla którego klub nie przygotował nowej oferty po wygaśnięciu kontraktu.

Degradacja Glasgow Rangers, jedynego punktu odniesienia dla „The Bhoys” w Scottish Premier League, podziałała na nich demotywująco. I tak pewni swego, że w perspektywie całego sezonu żaden Hibernian ani Motherwell nie będzie w stanie im poważnie zagrozić, w pierwszym roku bez Old Firm Derby stracili punkty w aż 14 meczach.
W maju ze stanowiska ustąpił trener Neil Lennon, celt z krwi i kości, który miał uznać, że z tym zespołem i w tych okolicznościach więcej już nie osiągnie. Niecodziennie na własne życzenie odchodzi ikona klubu, kolekcjonująca mistrzowskie pierścienie trzy lata z rzędu. Jego następca, mistrz Norwegii ze Stromsgodset Ronny Deila to dopiero 19. szkoleniowiec w 126-letniej historii klubu z czterolistną koniczyną w herbie.

W ubiegłym sezonie na tym etapie kwalifikacji Szkoci odprawili szwedzki Elfsborg zaledwie jedną bramką, W IV rundzie, po porażce 0:2 z kazachskim Szachtiorem Karaganda byli jedną nogą poza Ligą Mistrzów. W rewanżu, przed 60-tysięczną publicznością na Celtic Park urządzili istną nawałnicę, zakończoną bramką na wagę awansu w doliczonym czasie gry. Mierząc kondycję szkockiej piłki stanem posiadania w europejskich pucharach, jest równa naszej ekstraklasie - do trzeciej fazy Ligi Europy również doprowadziła dwa zespoły. Dla światopoglądowej równowagi warto jednak sobie uzmysłowić, że jutro na Pepsi Arenie wybiegnie zespół, który w ostatnich latach pokonał takie zespoły jak Barcelona, Benfica i Ajax.

Liga Mistrzów wznosi przed polskimi drużynami szczelną barierę psychologiczną. Kibice urodzeni w roku, w którym ostatni raz polska drużyna biła się wśród najlepszych, dziś mogą już chodzić na wybory. W kółko można powtarzać te same pytania: czego nie ma w Polsce, co jest na Słowacji i Węgrzech? Co mieli Artmedia Petrżałka, Żylina, której część piłkarzy i trener wypromowali się potem do polskiej ligi, co takiego miał Debreczyn? Mamy najnowocześniejsze stadiony w całej Europie, duże zainteresowanie mediów, świetnie transmitowaną i przyzwoicie zarządzaną ligę oraz budzące oburzenie konsumentów piłki wysokie kontrakty piłkarzy. Nadal nie ustalono, jakiego składniku brakuje w polskim przepisie na sukces.

Wiele mówi się o tym, że z takim zespołem jak Celtic przedstawiciel ligi z trzeciej dziesiątki rankingu UEFA może, ale nie musi i taka sytuacja ma jej pomóc. Tak jak było to ze Spartakiem trzy lata temu, kiedy zespół Macieja Skorży wyszedł na zespół zasilany funduszami Łukoilu z podniesioną głową. Tuż przed najważniejszą konfrontacją tej jesieni, po dwóch zwycięstwach z rzędu mistrzowie Polski wrócili na właściwy sobie tor. Zasięg rotacji został nieco ograniczony, w pierwszym składzie na Cracovię wyszło pięciu zawodników, którzy trzy dni wcześniej wyszli na boisko w Dublinie.

Legia dysponuje na razie swojego rodzaju soft power: jest atrakcyjna w oczach sponsorów, przyciąga uwagę publiczności, korzysta z naturalnego atutu, jaki daje Warszawa. Nadchodzi czas, żeby siła organizacyjna i zdolności marketingowe znalazły regularniejsze przełożenie na wyniki poza granicami kraju. Właścicielski duet Mioduski-Leśnodorski wielokrotnie przyznawał, że na awans, który będzie dziełem systemu, trzeba poczekać trzy lata, a przez ten czas zespół ma wykonywać kolejne, przybliżające go do tego celu kroku.

Patrząc na politykę transferową klubu-wizytówki naszej piłki trudno przyznać, że drzwi do najbardziej eleganckiego z futbolowych salonów są szturmowane. To raczej chód równym krokiem w zwartej grupie niż atak zmasowanymi siłami. W porównaniu z poprzednim podejściem, w wyjściowym składzie nie ma tylko Jakuba Wawrzyniaka i Dominika Furmana. Dopiero w boju z zespołem klasy Celticu okażę się, czy największy deficyt z ubiegłej europejskiej kampanii, czyli brak egzekutora, został zasypany. Marek Saganowski ma swoje fizyczne ograniczenia, można się przyzwyczaić, że ze sprowadzonym zimą Orlando Sa częsty kontrakt niż trenerzy mają lekarze. Jednak za sprawą Ondreja Dudy ofensywny wachlarz jest zdecydowanie szerszy. Miroslav Radović ma z kim wymienić podania na małej przestrzeni, a i dla pozostałych otworzyły się nowe, niewykorzystywane wcześniej przestrzenie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto