Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Legio, co dalej? Niepokój na Łazienkowskiej

Bartosz Zasławski
Bartosz Zasławski
Dwa szczęśliwe zwycięstwa, dwie zasłużone porażki, ósme miejsce w tabeli i styl gry wołający o pomstę do nieba - tak wygląda Legia niespełna miesiąc po rozpoczęciu sezonu.

Nowy stadion, nowy trener i nowi piłkarze – to miał (i nadal ma) być przełomowy rok dla znajdujących się w kryzysie „wojskowych”. Na razie zapowiada się równie nieudanie jak ostatni. Czy Legię stać na tytuł mistrza Polski? Jestem sceptyczny.

Jestem sceptyczny, bo nad tym zespołem od lat unosi się niewytłumaczalna aura niemożności, imposybilizmu, nieudolności, indolencji czy jak inaczej można to nazwać. Co najgorsze, największym problemem Legii była sama Legia, zarówno w aspekcie sportowym (fatalna polityka transferowa), jak i organizacyjnym (zmiana emblematu i cała historia z tym związana). Zamiast budować markę drużyny w oparciu o pieniądze możnego medialnego koncernu, coraz głębiej pogrążano się w konfliktach. Dziś klub znajduje się na początku trudnej drogi odbudowy dobrego wizerunku i, co jeszcze trudniejsze, odbudowy piłkarskiej jakości.

Jestem sceptyczny, bo drużynie trudno jest znaleźć wspólny futbolowy język. W tym sezonie na Łazienkowskiej mamy do czynienia z prawdziwą mozaiką narodowościową. Ukrainiec, dwóch Chorwatów, dwóch Serbów, Macedończyk, Hiszpan, Portugalczyk, Argentyńczyk, Brazylijczyk i dwóch piłkarzy z Zimbabwe – w sumie 11 piłkarzy z 9 krajów. Połowa drużyny. Największe problemy z komunikacją na boisku występują na linii obrona-bramkarz, przez co w ilości straconych bramek Legię wyprzedza jedynie ostatnia w lidze Cracovia. Zapowiada się kolejny sezon, w którym drużyna pozbawiona jest lidera, biorącego ciężar gry na swoje barki. Mianowany kapitanem Vrdoljak jeszcze nie jest gotów do pełnienie tej roli.

Jestem sceptyczny, bo Legia nadal cierpi na brak skutecznych napastników. Chinyama ma wyraźne problemy z uzmysłowieniem sobie, że piłka nożna to jednak gra zespołowa i nie ma sensu strzelać na bramkę (raczej w jej okolice) z 35 m, gdy dwóch wolnych zawodników wbiega w pole karne. Poza tym jest on zawodnikiem nieobliczalnym, na którym trudno oprzeć grę w kluczowych meczach (przykładem spotkanie z Wisłą z sezonu 2008/2009). Bruno Mezenga nie imponował skutecznością podczas letnich sparingów, co potwierdziło się później na boiskach Ekstraklasy. Druga liga turecka, w której strzelał bramkę za bramką, nie jest wyznacznikiem poziomu zawodnika. Trudno na razie wyrokować o przydatności świeżo upieczonego ligowego debiutanta Michała Kucharczyka. Prawdopodobnie w tym sezonie zostanie skazany na przesiadywanie na ławce rezerwowych.

Jestem sceptyczny, bo Legię chronicznie od lat nękają kontuzje (weźmy pod uwagę ubiegły sezon - co chwilę urazy łapali Choto, Jarzębowski, Grzelak i Mięciel, nie wspominając o Chinyamie). Na tydzień przed inauguracją ligi kontuzjowana była cała linia obrony z poprzedniego sezonu. O ile Astiz i Rzeźniczak nabawili się urazów wynikających z ostrych starć na meczu lub treningu, to w przypadku Choto i Kiełbowicza pierwszych miały one charakter mechaniczny (naderwane mięśnie – najczęstsza przyczyna kontuzji legionistów). Na razie na boisko wrócił jedynie zawodnik z Zimbabwe. Dziwne, że specjaliści od przygotowania fizycznego i sztab medyczny „wojskowych” nie wyciągają żadnych wniosków z tej powtarzającej się rok w rok sytuacji.

Jestem sceptyczny, bo nić porozumienia między kibicami a władzami klubu jest niezwykle cienka i drobne nieporozumienie może ją definitywnie zerwać. SKLW udało się wywalczyć bardzo wiele podczas wielomiesięcznych negocjacji z zarządem Legii, m. in. odwieszenie zakazów stadionowych, niższe ceny biletów czy budowę specjalnego gniazda na trybunie od ul. Łazienkowskiej, skąd będzie prowadzony doping. Nie mam problemów z pamięcią, żeby nie przypomnieć sobie, że prezes Walter opisał towarzystwo z dawnej Żylety jako część mafii pruszkowskiej, a kibice skandalicznie zachowywali się po śmierci współwłaściciela klubu Jana Wejcherta, nie mówiąc już o notorycznym obrażaniu władz klubu. Czym się może skończyć kolejna wojna - wiemy z doświadczeń ostatnich lat.

Te przewidywania nie muszą się sprawdzić. Za nami dopiero cztery kolejki. Każde z omówionych zagadnień może się odwrócić na korzyść drużyny – władze klubu i sztab trenerski niebawem znajdą złoty środek na mankamenty Legii, nowo pozyskani zawodnicy będą błyszczeć na tle ligowej szarzyzny, napastnicy wreszcie się obudzą, kontuzje z okresu przygotowawczego nie powtórzą się podczas ligi, a z trybun, tak jak do tej pory, będzie słychać ogłuszający doping. Jak jednak uczy jedno z praw Murphy’ego – co ma się nie udać, to się nie uda.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto