Dymitr Książek, lekarz towarzyszący w Moskwie rodzinom ofiar katastrofy prezydenckiego samolotu, udzielił "Wprost" szokującego wywiadu. Po powrocie do domu powiedział żonie, że jeszcze wszystkich będą ekshumować. Tygodnikowi zaś wyjawił: "O tym, co widzieliśmy w Moskwie, nie mówiliśmy nic przez dwa i pół roku. Tak się umówiliśmy".
Lekarz Dymitr Książek wyjaśnia, że milczenie na temat tego, co widział w Moskwie, było uzgodnione z innymi osobami, które w Rosji pomagały przy sekcjach zwłok. "Tak się umówiliśmy ze sobą, że nic nie mówimy" - podkreśla. "Nawet z kumplami, z ratownikami nie rozmawialiśmy o tym, co widzieliśmy w Moskwie" – tłumaczy dziennikarzom.
Jak przyznaje, on sam i towarzysząca mu ekipa: dwóch lekarzy, dwóch pielęgniarzy i dyrektor, poleciało do Moskwy w przekonaniu, że będą zajmowali się rodzinami ofiar. Nie wiedzieli, niestety, że będą uczestniczyć w sekcjach zwłok – czytamy w portalu rmf24.
Jednocześnie zaznacza, że jego zdaniem nie jest możliwe, aby Rosjanie - jak wtedy twierdzono - zakończyli prawie wszystkie sekcje zwłok już 11 kwietnia 2010 roku. Nie jest to możliwe, bo – jak podkreśla - sekcje trwały jeszcze przez kilka dni, po "naszym przyjeździe". Ekipa polskich patomorfologów liczyła w sumie pięć osób. Oni wszyscy lecieli z myślą, że włączą się w pracę z Rosjanami, a kiedy samolotem przylecą rodziny, wówczas wszystkie ciała będą gotowe do okazania, do identyfikacji.
Mówiło się wtedy - opowiada lekarz - że rodziny będą wchodziły, rozpoznawały, wychodziły i wracały do Polski. A – jak wyjaśnia - uczestnictwo polskich specjalistów w sekcjach okazało się jednak być problemem. "Oni – mówi lekarz - byli poinformowani, że będą pomagali w sekcjach, w pobieraniu materiału genetycznego, w identyfikacjach. Bo to są specjaliści wysokiej klasy. Ale okazało się, że "Rosjanie do niczego nie dopuszczają" – dodał rozmówca tygodnika.
Podobny głos w sprawie przebiegu i rzetelności identyfikacji zwłok w Moskwie, zabrał kilka dni temu brat jednej z ofiar katastrofy smoleńskiej, Dariusz Fedorowicz. On też zapowiedział, że rodziny zmarłych w katastrofie 10 kwietnia 2010 roku osób będą masowo występować z wnioskami o kolejne ekshumacje i badania sekcyjne. Bo – jak podkreślił - ostatnie bulwersujące fakty powodują, że żadna z rodzin nie może być pewna, czy pochowała swoich najbliższych.
We wrześniu br., prokuratorzy wojskowi przeprowadzili w Gdańsku i Warszawie, ekshumacje dwóch ofiar katastrofy smoleńskiej. Jedną z nich była Anna Walentynowicz z Gdańska; drugą - Teresa Walewska-Przyjałkowska z Warszawy. Przyczyny ekshumacji wynikły z wątpliwości, czy oba ciała nie zostały ze sobą zamienione. Badania genetyczne we Wrocławiu i Bydgoszczy jednoznacznie wskazały, że tak właśnie się stało.
Prokurator generalny Andrzej Seremet oświadczył w Sejmie, iż zeznania rodzin ofiar dowodzą, że to one popełniły błąd przy identyfikacji ciał.
Stanisław Cybruch
Nowi ministrowie w rządzie Donalda Tuska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?