Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Leo Beenhakkerowi stuknął sezon

Krzysztof Baraniak
Krzysztof Baraniak
Za nami, a przede wszystkim za Leo Beenhakkerem pierwszy sezon pracy na stanowisku szkoleniowca reprezentacji Polski. Spektakularne wzloty przeplatane z bolesnymi upadkami, czyli blaski i cienie dotychczasowej "kadencji" Leo.

Gdy 11 lipca 2006 roku prezes PZPN Michał Listkiewicz obwieszczał światu podpisanie umowy z holenderskim szkoleniowcem, kibicowskie środowisko nad Wisłą podzieliło się na dwa obozy. Po jednej stronie stanęli zwolennicy zatrudnienia jednego z bardziej doświadczonych i renomowanych trenerów, po drugiej cały szereg krytykantów i przeciwników decyzji działaczy. To zagraniczny fachowiec miał jednak uzdrowić mocno nadszarpnięty blamażem na Mistrzostwach Świata w Niemczech wizerunek polskiej piłki nożnej i doprowadzić ją do sukcesu.

Kompromitujący falstart

Przed Holendrem postawiono jasny cel, jakim miał być, i ciągle jest, awans reprezentacji do finałów Euro 2008. Przygodę z kadrą biało-czerwonych Don Leo rozpoczął od towarzyskiego meczu z Danią w Odense, powołując do gry rzeszę "bohaterów" mundialu. "Chłopcy Janasa" w kompromitującym stylu ulegli lepiej wyszkolonym Duńczykom 0:2, dając szkoleniowcowi wyraźny sygnał do zastanowienia nad słusznością doboru zawodników do składu. Pierwszym poważnym sprawdzianem dla Beenhakkera miało być jednak eliminacyjne spotkanie z zespołem Finlandii. Oczekujący łatwej rozprawy z niżej notowanymi rywalami kibice musieli przełknąć w Bydgoszczy kubeł wstydu i rozczarowania, jaki zaserwowali im piłkarze. Fatalna postawa całej drużyny i przedszkolne błędy w bramce Jerzego Dudka stanęły u źródeł porażki 1:3. Fala medialnej krytyki błyskawicznie zalała holenderskiego szkoleniowca i jego wybrańców. W prasie pojawiły się nawet spekulacje o faworyzowaniu Dudka, do którego Leo miał mieć słabość jeszcze z czasów wspólnej pracy w Feyenordzie Rotterdam.

Znużeni pasmem upokorzeń fani odwrócili się od reprezentacji w takim stopniu, że podczas kolejnej potyczki, tym razem z Serbią, na stadionie warszawskiej Legii zasiadło jedyne 6 tysięcy widzów. Stało się jasnym, że tylko całkowita metamorfoza zespołu w starciu z bałkańskim przeciwnikiem może choćby po części odpokutować winy ostatnich tygodni. Świadomi wagi pojedynku Polacy od pierwszych minut zaprezentowali inny futbol niż w Odense czy Bydgoszczy i przez długi czas prowadzili przy ul. Łazienkowskiej, po golu debiutującego w kadrze Radosława Matusiaka. Z upragnionych trzech punktów 20 minut przed końcowym gwizdkiem gospodarzy oskubał wprawdzie Danko Lazović, lecz poprawa gry biało-czerwonych nadal tliła płomień nadziei w sercach kibiców.

Jesienna bajka

Nikt nie mógł przypuszczać, że rozpatrywany wówczas tylko w kategoriach odległego snu awans do Mistrzostw Europy błyskawicznie stanie się perspektywą nie tyle realną, co wręcz prawdopodobną. Na początku października Polska pokonała w dalekich Ałmatach ekipę Kazachstanu 1:0, lecz była to tylko przystawka przed prawdziwą ucztą, na jaką apetyty ostrzyli sobie fani w Chorzowie. Na Stadionie Śląskim bić się mieliśmy z wicemistrzem starego kontynentu i czwartą drużyną świata - Portugalią. Ponad 40 tysięcy głodnych sukcesu widzów było świadkiem najbardziej spektakularnego triumfu Polaków od dobrych dwudziestu lat. Napędzane ogłuszającym dopingiem i niesamowitą wolą walki "dzieci Beenhakkera" przyćmiły portugalskie gwiazdki, po dwóch trafieniach Euzebiusza Smolarka wygrywając 2:1. Kilka tygodni później biało-czerwoni wywieźli jeszcze komplet punktów z Brukseli, a nieśmiały szept o potencjale drużyny Leo przeistoczył się w krzyk zachwytu nad postawą Polaków.

Kaukazkie batalie

Po spotkaniach z kandydatami do zajęcia czołowych lokat w tabeli nadszedł czas na mecze z zespołami z "dolnej półki". Rozegrane wcześniej towarzyskie potyczki z Emiratami Arabskimi, Estonią i Słowacją były nie tyle przebieżką przed starciami z Azerbejdżanem i Armenią, co okazją do żonglerki składem i przetestowania całej plejady nowych piłkarzy. W marcu przeciwko Azerom na boisko wybiegli jednak "starzy wyjadacze" i bez problemu rozbili rywali 5:0. Cztery dni później większy opór biało-czerwonym stawili Ormianie, lecz i oni po bramce Macieja Żurawskiego musieli uznać wyższość podopiecznych Beenhakkera. Przewaga, jaką Polacy wyrobili sobie nad pozostałymi ekipami w grupie, pozwalała z podniesionym czołem przystępować do rewanżów na Zakaukaziu.

Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna, a zawodnicy, powtarzający do tej pory wyuczoną formułkę o trudności spotkań na tych terenach boleśnie przekonali się o słuszności wypowiadanych słów. Już pierwszy mecz z Azerami pokazał specyficzną siłę szarpanej gry egzotycznych przeciwników, choć w Baku potrafiliśmy jeszcze zwyciężyć 3:1. Radość Polaków nie trwała jednak długo. Po zaledwie kilku dniach przerodziła się ona w istny koszmar, jakim była kompromitująca porażka w Erewanie z Armenią. Kubeł zimnej wody z rąk Ormian z pewnością ostudził nieco zapały tak reprezentantów, jak i samego Leo, lecz z pewnością nie pogrzebał szans na udział w Euro 2008. O bilet do Austrii i Szwajcarii bić się będzie trzeba z najsilniejszymi: Portugalią, Serbią czy Finlandią. I mimo że z najgroźniejszymi rywalami graczom Beenhakkera przyjdzie się zmierzyć poza granicami Polski, to historyczny awans do grona szesnastu najlepszych drużyn Starego Kontynentu wciąż wydaje się niezwykle bliski.

Zaraźliwy optymizm

Leo Beenhakker wniósł do polskiego futbolu rzecz absolutnie fenomenalną. Karmionych dotychczas wyrzutami o własnych niedoskonałościach piłkarzy potrafił zarazić swym nieziemskim optymizmem, w smutną mentalność Polaków wkładając niesamowite pokłady wiary w sukces. "Szczęście jest tam, gdzie człowiek je widzi" - twierdził Henryk Sienkiewicz i trudno nie przełożyć tych słów na filozofię działań holenderskiego szkoleniowca, który na każdym kroku podkreśla olbrzymie możliwości polskich kopaczy, skutecznie przekreślane przez krytykantów, zjadane przez grzechy działaczy, niszczone przez niewłaściwe szkolenie i prowadzenie młodych talentów.

Rewolucja kadrowa

To Beenhakker otworzył drzwi do kadry dla bohaterów ligowych boisk. Podczas jego poprzednicy trzymali się z dala od klatki z talentami rodzimej ekstraklasy, Leo wszedł do jej środka. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Marcin Wasilewski (dziś już Anderlecht Bruksela), Jakub Błaszczykowski, Łukasz Garguła czy Radosław Matusiak (dziś już US Palermo) do dziś stanowią o sile drużyny narodowej. Jeśli dołączyć do tego grona zawodników, którzy pod wodzą Holendra mieli szansę zadebiutować w biało-czerwonych barwach, to otwartość Beenhakkera na nowe rozwiązania zasługuje na podziw największej miary. Cieszmy się więc, że fachowiec rangi światowej, nie tyle zjadacz piłkarskiego chleba, co już jego smakosz i jeden z największych autorytetów w środowisku trenerskim podjął się dzieła zaprowadzenia polskiego futbolu na wyżyny sukcesów i chwały. Bo jeśli nie z Leo w tą drogę, to z kim?

Mecze Leo Beenhakkera na stanowisku szkoleniowca reprezentacji Polski:
2007-06-06 Erewań, Armenia - Polska 1:0 (eliminacje ME 2008)
2007-06-02 Baku, Azerbejdżan - Polska 1:3 (eliminacje ME 2008)
2007-03-28 Kielce, Polska - Armenia 1:0 (eliminacje ME 2008)
2007-03-24 Warszawa, Polska - Azerbejdżan 5:0 (eliminacje ME 2008)
2007-02-07 Hiszpania, Polska - Słowacja 2:2 (mecz towarzyski)
2007-02-03 Hiszpania, Polska - Estonia 4:0 (mecz towarzyski)
2006-12-06 Zjednoczone Emiraty, Emiraty Arabskie - Polska 2:5 (mecz towarzyski)
2006-11-15 Bruksela, Belgia - Polska 0:1 (eliminacje ME 2008)
2006-10-11 Chorzów, Polska - Portugalia 2:1 (eliminacje ME 2008)
2006-10-07 Ałmaty, Kazachstan - Polska 0:1 (eliminacje ME 2008)
2006-09-06 Warszawa, Polska - Serbia 1:1 (eliminacje ME 2008)
2006-09-02 Bydgoszcz, Polska - Finlandia 1:3 (eliminacje ME 2008)
2006-08-16 Odense, Dania - Polska 2:0 (mecz towarzyski)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto