Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lubuskie. Niska frekwencja: Palikot triumfuje, siermiężnie w PSL

Zbigniew Jelinek
Zbigniew Jelinek
To już ostatnia prosta. Do głosu dochodzą wyborcy. - Takie pierdoły opowiadają, że zamiast kogokolwiek wybrać, jadę na ryby! - mówi jeden z nich. Zanosi się na niską frekwencję wyborczą na terenach wiejskich – tak wynika z szybkiej sondy w kożuchowskiej gminie.

Ale to nie rewelacja. Jakiekolwiek wybory nie cieszyły się wysoką aprobatą pośród lokalnej społeczności w gminie Kożuchów. - To zachłyśniecie wolnością – ocenia jeden z analityków gminnej sceny politycznej. - Za komuny było tu centrum pegeerowskie i ludziska pod bacznym okiem kierowników i brygadzistów spod PZPR masowo szli do wyborczych urn. Teraz to muszą sobie odreagować – dodaje.

Gmina Kożuchów leży w południowej części województwa lubuskiego. Administracyjnie gminę tworzy miasto Kożuchów i 22 wsie o łącznej powierzchni 179 tys. m kw. Gminę zamieszkuje ponad 16,5 tys. mieszkańców, na wsi żyje ok. 6,7 tys. osób.

Frekwencja wyborcza przy ogólnopolskich wyborach kształtowała się procentowo zazwyczaj w dolnych półkach statystycznych (37-40 procent), jedynie w wyborach samorządowych lokalnych wskaźnik podskakiwał na ok. 44 - 48 procent.

Sztabowcy z poszczególnych wyborczych komitetów o tym najwyraźniej wiedzą: żaden lider do kożuchowskiej gminy nie zajrzał.

W tym roku będzie jeszcze o wiele gorzej. Do frekwencji sceptycznie też podchodzi Kazimierz Ponikwia, sekretarz miasta i gminy: - Gruszek na wierzbie nie będzie - ocenia. - Do urn pójdzie „stary” elektorat. Ci, co zazwyczaj chodzą na każde wybory. Oznaczać to także może, że mogą być zaskakujące rozstrzygnięcia...

Nieoficjalnie dodaje, że niezawodnymi żołnierzami są pracownicy budżetówki oraz samorządowcy z sołtysami i radami sołeckimi włącznie. Ciągną oni za sobą członków rodzin.

Problem niskiej frekwencji to także... ograniczenie dostępu do wyborczych lokali. Okręgi wyborcze tak zostały skonstruowane, że komisja wyborcza usytuowana jest miejscowości, głównie tam, gdzie jest placówka szkolna i skupia wokół siebie kilka ościennych wiosek. Toteż, aby móc zagłosować, mieszkańcy ościenni muszą własnym transportem dostać się do lokalu komisji. Dawniej ów mankament był rozwiązany najprościej: o wyznaczonej godzinie postawiany był darmowy autobus, który zwoził wyborców na miejsce.

Czytaj więcej -->

- Ja na wybory pojadę – deklaruje młody chłopak z Książa Śląskiego. - Mam auto, więc do komisji wstąpię, bo akurat będę wybierać się po wódkę do pobliskiego sklepu – precyzuje po chwili.

Odmiennego zdania jest starszy mężczyzna, przysłuchujący się naszej rozmowie. - Wolę jechać na ryby, niż głosować na jakiegokolwiek kandydata. - Same pierdoły opowiadają – zżyma się. - Dziwię się tym wszystkim, którzy jeszcze na ten lep się łapią.

- Nawet kandydaci z PSL? - pytamy, wiedząc, że jest sympatykiem tego ugrupowania. W młodości był czynnym członkiem Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego. Nie od razu odpowiada.

- Pawlak i jego stajnia całkowicie rozłożyła partię. Wszyscy wiedzą, że PSL tylko kupczy stanowiskami i dla wsi nic nie robi – mówi. - Realizują dla siebie własne hasło, że człowiek jest najważniejszy!

Podobnego zdania jest 35-letni rolnik ze Solnik, otrzymujący unijne dotacje za łąki i założenie kilku hektarowego lasu. Lokal wyborczy ma na miejscu, ale: - Głosować nie będę, tym bardziej na PSL! – wyjawia. - Lansują komputery i inne nowoczesne pierdoły, nie wiedząc jak w rzeczywistości jest na wsi. Internet można policzyć na palcach jednej ręki! Robią polityczną hucpę i ludziom wodę w mózgach! - lamentuje.

W nieco gorszej sytuacji są ci, którzy nie posiadają własnego transportu, a – rzeczywiście – chcą zagłosować. - Brat jest przeciwny i Tuskowi i Kaczyńskiemu, i za nic na świecie nie pojedzie, by mnie zawieść na głosowanie – oświadcza starsza kobieta. Jest w niemałym kłopocie, bo, jako członkini miejscowego kółka różańcowego, powinna głosować na określonego kandydata. I ma problem. - Może zabiorę się ze sąsiadem, który żadnych wyborów nie opuszcza. Tylko, że on, jak mi powiedział, głosować nie będzie na tych, co z ambony nasz proboszcz ogłasza – dorzuca gospodyni.

Czytaj więcej -->
Kilkanaście osób do wyborczej komisji uda się rowerami:- Zaraz po mszy ruszam w drogę – oznajmia emeryt z Mirocina Dolnego. Zagłosuje na PO, chciał z początku na PiS, ale jest – jak to ujął - „za dużo, panie, krzyku o nich w kościele”, więc zrobi im na złość!

W gminie wszystkie wioski wyglądają teraz kolorowo: gdzie okiem sięgnąć, tam wyborcze plakaty kandydatów. Nawet są w takim Bulinie, który uważany jest za wiochę zabitą dechami.

- Jak tych wszystkich, panie, widzę w telewizji i słucham, co nam życie poprawią i ile pieniędzy będziemy zarabiać, to, panie, chciałbym dać im prosto w twarz! Honoru i ambicji za grosz nie mają! - wścieka się, używając dosadniejszych słów, pan Andrzej, 54-latek z Bulina. Bezrobotny od kilkudziesięciu lat. Żyje „jakoś tam” oraz z okresowych zasiłków z opieki społecznej. - Dadzą mi 40 zł, a ja muszę najpierw wydać 10 zł na autobus, aby móc te zafajdane pieniądze odebrać – gestykuluje nerwowo.

Nadal wiele osób waha się z podjęciem decyzji udaniu się do wyborczych urn. Pokolenie młodsze jest radykalniejsze.

- Dekiel im pogięło! - stwierdzają młodzi. Są sfrustrowani. Wyśmiewają „tuskobus” PO i „sukcesy”, jakie owe ugrupowanie rządzące Polską wraz z PSL osiągnęło w upływającej kadencji.

- Pójdę na głosowanie i zagłosuję na Palikota! - deklaruje 21-letni Krzysztof z Czciradza. - To facet, który wali prosto z mostu! A przede wszystkim nie robi polityki dla pieniędzy.

Nie jest to odosobniony głos.

- Przede wszystkim Palikot! - Anna, Karolina, Stefan, Damian chóralnie wykrzykują swoje poparcie na kandydata do Sejmu. Wszyscy są z Broniszowa i dodają, że ich rówieśnicy z najbliższej okolicy również chcą głosować na Palikota.

Problem może polegać na tym, że... na wybory nie pójdą. Jak ta grupka młodych ze Studzieńca, siedzących obok sklepu w centrum wsi. Na pytanie, dlaczego nie chcą głosować, wzruszają ramionami, nie chcą odpowiadać, albo szyderczo się śmieją. - Czy coś to się zmieni? - retorycznie pyta jeden z nich. - U nas wszystko jest nienormalne – dodaje. Wrócił z kilku miesięcznej pracy w Niemczech. I, jak mówi, wie, co mówi.

Nikt z młodych nie chce się angażować w cokolwiek. - Nic was nie rozgrzeje? - pytamy, starając „pociągnąć ich za języki”. - No, może jakaś ruchawka, ale na to się nie zanosi – niespodziewanie mówi młoda dziewczyna. Właśnie ukończyła w lipcu osiemnaście lat, lecz o głosowaniu nie myśli.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto