Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Magiczny wieczór - Wigilia

Redakcja
Rysunek Marka W. Judyckiego
Rysunek Marka W. Judyckiego Adam K. Podgórski
Tylko jedna Wigilia, pisana właśnie z wielkiej litery, znajduje tak szczególne miejsce w polskim kalendarzu świątecznym. Wigilia Bożego Narodzenia.

Ja mych przodków idąc torem,
Chcę naśladować te czasy,
w których Sarmata z wiliją
czekał obiadu aż do Gwiazdy.
A zasiadłszy do stołu w godzinę zmierzchową,
jadł polewkę migdałową.
Na drugie zaś danie
Szedł szczupak w szafranie.
Dalej okoń, pączki tłusto,
Węgorz i liny z kapustą;
Karp sadzony z rodzenkami,
Na koniec do chrzanu grzyby
I różne smażone ryby.
[Alojzy Żółkowski, Zaproszenie na wigilię, 1820]

Słowo vigiliae znaczy po łacinie nocne stróżowanie, czuwanie. I rzeczywiście jest to jedyny dzień w roku, kiedy wszyscy chrześcijanie oczekują na ponowne narodziny Chrystusa Pana, moment, kiedy stare się dopełniło, a czas zaczyna bieg od nowa. W języku polskim wigilia ma zresztą wiele znaczeń. Jest to wieczorne, nocne albo nawet całonocne nabożeństwo odprawiane przez zakonników w kościołach klasztornych; nocna msza w intencji zmarłego przed pogrzebem; dzień, a zwłaszcza wieczór poprzedzający ważne święto kościelne i wreszcie tradycyjne określenie uroczystej wieczerzy w wigilię Bożego Narodzenia.

- W tradycji polskiej jest to najważniejszy moment domowych obchodów świątecznych Bożego Narodzenia - twierdzi Barbara Ogrodowska - i niezwykła uroczystość kręgu rodzinnego, podczas której w sposób szczególny manifestują się więzi rodzinne, przyjacielskie, więzi między pokoleniami, życzliwość wobec ludzi i całego świata”

Nieodrodnym symbolem wigilijnym jest opłatek, a łamanie się nim jest gestem pojednania i przypominania od odwiecznym nakazie dzielenia się z bliźnim nawet ostatnim kęsem chleba.
„Pora ukazania się pierwszej gwiazdy na niebie daje hasło do uroczystej a tak radosnej i serdecznej uczty wigilijnej w każdym domu polskim – pisał Zygmunt Gloger. - Gospodarz i gospodyni łamią się ze wszystkimi opłatkiem, który rozesłany od proboszcza i rozwieziony przez organistę wszystkim parafianom wyobraża pamiątkę owych chlebów przaśnych pozostałych od ofiar i przez kapłana rozdzielanych wiernym.

Każdy z obecnych musi u drugiego ułamać kawałek opłatka i zarazem po¬dać mu swój do ułamania. Gdy się wszyscy tak podzielą i przeżegnają, zasiadają do spożywania najprzód kucji i kisielu na zimno, a potem potraw innych; przy czym raczą się piwem najczęściej jałowcowym domowej roboty. Przy spożywaniu grochu „prużonego” rzucają wszyscy za przykładem gospodarza ziarnkami jego do góry, aby dobytek mnożył się tak licznie i zdrowy wybryki wał tak wysoko, jak ten groch podrzucany. Liczba osób przy stole wigilijnym musi być parzysta, bo nieparzysta jest wróżbą, że jedna z osób obecnych nie dożyje następnej wilii.

Za złowieszczą uważana jest liczba 13, jaka była przy wieczerzy w «Ogrojcu», gdzie Chrystus siadł do stołu z 12 apostołami. Jeżeli w gronie rodziny i siadających razem domowników liczba osób jest nieparzystą, to w domach obywatelskich starym a pięk¬nym zwyczajem zapraszają zaraz do stołu kogoś ze służby czy czeladzi. Chłopi i mieszczanie zapraszają chętnie do wilii żebraków na pamiątkę, że Chrystus jadał społem z ubogimi. Przy stole siadają zwykle podług wieku, aby, jak mawiano, tymże umierać porządkiem”.
Wieczerza wigilijna składała się z siedmiu, dziesięciu, dwunastu (12 apostołów) dań, niekiedy trzynastu (13 apostołem był Judasz). Według niezastąpionego Zygmunta Glogera posiłek „składać się winien z nieparzystej liczby potraw, a mianowicie u ludu z dań pięciu lub siedmiu, u możniejszych z dziewięciu, jedenastu lub trzynastu. Licz¬ba tak wielka ma wróżyć gospodarzowi obfitość tych wszystkich płodów na jego stole w roku następnym. Obok kucji i kisielu bywa tu zwykle u włościan i zagrodowej szlachty barszcz z grzybami, bigos postny, kluski pszenne z makiem lub olejem, jagły, kasza gryczana, groch i gruszki; a kogo stać, to i ryby.

(...) Aby świetlica wigilijna przypominała wnętrze szopki betlejem¬skiej, w której przyszedł na świat Zbawiciel ludzkości, gospodarz za zbliżeniem się wieczora zaściela stół drobnym sianem, a w rogu izby stawia snop żyta, które oznacza zarazem pożądaną obfitość przyszłorocznych jego plonów. Niektórzy stawiają w każdym rogu po snopie zboża. Gospodyni zaściela siano białym obrusem”.

Do dziś w trakcie tej wyjątkowej kolacji preferowane są potrawy tradycyjne postne, choć kościół nie nakazuje kategorycznego powstrzymywania się od spożywania mięsa. Dawniej poszczono sumiennie przed wieczerzą wigilijną, niekiedy bardzo radykalnie, nie biorąc do ust kawałka wszelkiego pokarmu.

Podawane są potrawy typowo obrzędowe nie spożywane w innych porach roku i w innych okolicznościach: kutia, siemieniotka, albo konopianka, kisiel owsiany. Aby tradycji stało się zadość na większości stołów pojawiają się czerwony barszcz z uszkami albo fasolą, zupa grzybowa, migdałowa, pierogi z kapusta i grzybami, dania ze ryb: śledzia, karpia, szczupaka, świąteczne strucle makowe i keksy, na deser moczki, kompoty z suszonych owoców. Obyczaj każe, aby spróbować przynajmniej po odrobinie każdej z potraw, aby zapewnić sobie pomyślność w nowym roku.
Nie wszystkim wigilijne specjały przypadały do smaku, co dobitnie wynika ze wspomnień Melchiora Wańkowicza. „W pośrodku stołu pofalowanego bielą obrusa, na pękach siana (ze ździebeł wróżyliśmy, czyje życie dłuższe) stawiano tak zwaną „kucję” – ogromną salaterę poczwórną, na której mieściły się cztery zasadnicze potrawy Wilii, cztery paskudztwa ku tradycji przyrządzone, których nikt nie tykał. (...) Był tam kisiel owsiany, wyglądający jak brudny klajster, rozdęte ziarna gotowanej pszenicy, groch i jęczmień oraz mleko makowe. Babka tylko, jako pani domu, musiała każdej potrawy spróbować i podlać „sytą” (miód z wodą), bo inaczej nadchodzący rok nie dalby dostatku. Krzywiła się, zwłaszcza przy kisielu, ale mus to mus”.

Drugi symbol wigilijny - choinka, chociaż ma tradycje niedługie, nawiązuje do odwiecznego motywu Drzewa - Świata, później rajskiego drzewa Wiadomości Dobrego i Złego, przypominającego biblijną historię Adama i Ewy i płynącą z niej naukę o upadku i odkupieniu rodzaju ludzkiego. „Drzewko więc było w dary konkretne zasobne i chodzić mogłeś koło niego, bracie, trzy dni i objadać się gruntownie – wspominała Melchior Wańkowicz w Szczenięcych latach. - Poza świeczkami i lepionymi w domu łańcuchami z różnokolorowego papieru, wszystko tam można było w gębę włożyć.

Od góry do dołu czerwieniały „pepinki” – małe kolorowe jabłuszka, zawieszone na różnobarwnych włóczkach. Równie obficie wisiały figi, pierniki, złocone i srebrzone orzechy, i duże cukierki ‘kri-kri”. W papierowych koszyczkach znajdowałeś, człowieku, malagę (suszone winogrona), migdały, daktyle itd. Doskonałości te zrywało się na miejscu i rozdzielało między parobczańską dziatwę”.
Trzeci symbol wigilijny stanowią kolędy, z „królową” polskich kolęd „Bóg się rodzi”, na czele wykorzystującą niebywale interesujące zjawisko literackie oksymoron – grę przeciwstawień. „Po spożyciu wieczerzy wigilijnej, czy to w chacie czy w pańskim dworze, oboje gospodarstwo, zgromadziwszy rodzinę i domowników, spędzali resztę wieczoru na śpiewaniu kolęd o Narodzeniu Jesusowem”.

Zabawiano się także snuciem wróżb powodzenia, urodzaju, pogody, zamążpójścia. „Ponieważ dzień wigilii Bożego Narodzenia jest właściwie ostat¬nim dniem starego roku w erze chrześcijańskiej, więc też od dawna połączono z nim rozmaite wróżby i wierzenia, które utkwiły głębo¬ko w mojej dziecinnej pamięci i wyobraźni. Oto mówiono zarówno pod strzechami chat, jak i u rodziców moich we dworze, że kto rano wstanie w wigilię Bożego Narodzenia, ten przez cały rok nie będzie ospałym. Która dziewka mak tarła na wilię, ta niechybnie wyjdzie za mąż, za wójta dworskiego.

Tak nazywali niektórzy włodarza, czyli karbowego, gumiennego. Myśliwy, który w tym dniu upoluje zwierzynę, zwłaszcza jeżeli ma nową strzelbę, będzie miał szczęście przez cały rok. Kto dzień ten spędzi w lenistwie lub swarach, będzie próżnował i kłócił się w roku przyszłym, bo jakiś w Wilię, takiś przez cały rok. Kto ilu potraw wigilijnych jeść nie będzie, tyle go radości w roku następnym ominie. (...) To samo powiedzieć można i o wróżbach młodzieży, która podczas uczty wigilijnej przepowiada sobie żartobliwie przyszłość ze słomek, traw i kwiatów spod obrusa i siana wyciągniętych.
Dawniej po domach możniejszych pisano kartki z dowcipnymi wierszykami dla panien i młodzieńców, które podkładane i znajdowane pod obrusem, dawały powód do wesołości i przepowiedni. U ludu nie bawiącego się w pismo pozostał ten zwyczaj z tą różnicą, że zamiast kartek pisanych kładą niekiedy przed¬mioty symboliczne, np. laleczka uwita z gałganków znaleziona pod obrusem przez dziewczynę przepowiada zamążpójście.”

Nadchodził wreszcie dla wszystkich czas wyruszenie na pasterkę albo północkę, jak mawiano w niektórych regionach, pierwszą mszę odprawiana w liturgicznym cyklu bożonarodzeniowym, o północy, na pamiątkę wezwania przez anioła pasterzy do stajenki betlejemskiej. Na to szczególne, jedyne w roku nabożeństwo spieszono całymi rodzinami.

Spieszono dosłownie, nieomal na wyścigi, wierząc, że temu z gospodarzy, który pierwszy przekroczy wrota świątyni najlepiej obrodzą pola i będzie przodował przy wszystkich dorocznych zajęciach rolniczych. Równie spiesznie, w tej samej intencji powracano do domostw i zagród.

[Opracowanie Barbary i Adama Podgórskich w: Polska biesiadna. 1000 pomysłów na udane przyjęcie, Videograf II, Katowice 2007]

Współautor artykułu:

  • Barbara Podgórska
od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto