Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Małpia miłość

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
Spotykam ją prawie codziennie, kiedy lekko niepewnym krokiem, typowym dla osób w podeszłym wieku, wraca z osiedlowego sklepu, z bazaru, z miasta.

Niezmiennie taszczy coraz bardziej ciążące zakupy, kiepsko widzi, na operację katarakty nie ma czasu: ma w domu swoje ukochane ponad wszystko dziecko, którego nie może zostawić bez opieki. Kubusia.

Dziecko zbliża się do pięćdziesiątki i jest starym alkoholikiem. Przystajemy na zwyczajowe „co słychać”, wysłuchuję narzekania na upał, na mróz, na ślisko, na bezsenność, na coraz bardziej ciążące obowiązki, na brak sił.
- I cóż Kuba zrobi, jak pani zabraknie?
- Nie wiem, nie mam pojęcia, ciągle o tym myślę, a tu już osiemdziesiątka na karku.
- Świetnie się pani trzyma, ale może czas syna na zakupy wysłać? Niech dźwiga torbę.
- E, niee, będzie się złościł, a i lepiej żeby nie spotkał jakiego kumpla od kieliszka.
- Dalej pije, jak pił?
- Nie, nie, udało mi się go jakoś odzwyczaić, to już nie to, co dawniej - wzdycha z wątłym zadowoleniem.

Kubę poznałam jako chłopca z chorobą kości wiele, wiele lat temu. Był to okres, kiedy jego ojciec przeżywał apogeum pijaństwa i chłopiec, patrząc na to, co się dzieje w domu twierdził: „nigdy nie będę taki jak ojciec”.

Po przedwczesnej śmierci ojca, Kuba - oczko w głowie matki, babki i sióstr, chłopak wybitnie zdolny i nadzwyczaj inteligentny, niestety szybko poszedł w ślady rodziciela. Postępująca choroba uniemożliwiła wykonywanie pracy, młody człowiek został inwalidą i dostał rentę chorobową. Śmierć zasobnej babki ograniczyła nieco fundusze, ale nie wpłynęła na tryb życia. Siostry poszły na swoje, pijący inwalida został w domu z matką, która tak zorganizowała życie, żeby się syn z podobnymi sobie nie spotykał, aby powoli z pijaństwa wychodził. Metoda okazała się skuteczna, ale…

Kuba przesiaduje w domu, wypala nieskończone ilości papierosów, co pochłania mu prawie całą rentę, łaskawie zjada to, co lubi a matka za emeryturę kupi, czyta namiętnie, nie wychodzi do miasta, pomocną ręka służyć matce nie zamierza, nerwowy jest bardzo, o byle co się złości, ale zasadniczo nie pije. Zasadniczo.

- Bo wie pani, wywnętrza się w zaufaniu pani Z. przy kolejnym spotkaniu, Kubuś miewa jednak
2-3 w roku taki ciąg, że do nieprzytomności.
- To znaczy, że po wódkę sam leci do miasta?
- Tak, po pierwszą butelkę idzie sam
- ???
- A resztę to już ja mu kupuję, żeby nie szedł i nie spotykał tych wszystkich pijaniców, co to tam sterczą w rynku.
- I długo mu tak pani tę wódkę dostarcza?
-Aż mu się tygodniówka skończy. Bo on takie tygodniówki ma, wie pani,a potem znowu spokój.
- Pani Kasiu, mówiąc między nami, po starej znajomości - co Kuba zrobi, jak pani zabraknie?
- Oj, tak się o niego martwię, przecież on nawet herbaty sobie sam nie zrobi.
- Nie prosiła go pani o pomoc, nie nauczyła koło siebie zrobić? Nigdy?
- No nie, i tak jakoś wyszło, ma pani rację, ale jego to zawsze złościło, a w kuchni to najlepiej
zrobię ja sama, tak jakoś zeszło i teraz się martwię, co to będzie, jak mnie zabraknie.

Spotykam ją prawie codziennie; dźwiga zakupy, mruży oczy, ociera spocone czoło, coraz słabsza, coraz starsza i coraz bardziej zmartwiona. Pokorna, umęczona, opadająca z sił, stara matka.

od 7 lat
Wideo

Burze nad całą Polską

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto