Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Martwe Jezioro" Marcina Mortki - recenzja książki heroic fantasy

michalmazik
michalmazik
Czy można pokonać smoka wyzwiskami? Czy kruki znają umiar w ludzkiej mowie? I czy można zostać bohaterem, będąc zarazem złośliwym do bólu charakternikiem?

Takie niebanalne i wręcz wymagające dłuższej refleksji kwestie poruszone zostały w powieści "Martwe jezioro" Marcin Mortka. I przynajmniej na odpowiedzi dotyczące pierwszych dwóch pytań, czytelnik nie musi długo czekać. Autor zaczyna bowiem książkę z grubego kalibru. Główny bohater, Mads Voorten (ów złośliwy do bólu charakternik), niczym Conan Barbarzyńca wędruje po fantastycznym świecie, siejąc spustoszenie wśród wrogów i przy okazji nie przebierając w słowach. Napotykając smoka, nie traci zimnej krwi i każe mu... odejść, co prawda, w bardziej dosadnych słowach. Zaskoczone i lekko przygłupawe stworzenie ucieka ku wielkiemu szczęściu eurydyty, który w normalnym przypadku powinien stać się mokrą plamą. Przykład na to - cóż znaczy niekiedy odpowiednio użyte słowo...

Bohater wędruje dalej w błogim stanie nieświadomości. Pragnie przebyć Martwe Jezioro, zakazane przez wyznawców bogini Smoczycy. W jakim celu? O tym czytelnik nie szybko będzie miał okazję się dowiedzieć. Mads, nie dość, że bywa "cholernie" złośliwy, to jest jeszcze niesamowicie skryty. Ku jego niezadowoleniu, okrutny los sprawia, że jedynie może przebyć jezioro z przypadkowo poznanymi wojownikami. Jest wśród nich agresywna i zimna Smocza Strażniczka, która wyrzekła się swojej bogini. Nie zabrakło upartego i nie słuchającego rozkazów rycerza Głuchoborczyka - Malhorna oraz opanowanego Istvana, który będąc niemową (przekleństwo Smoczycy), nauczył się przemawiać poprzez swojego przyjaciela - kruka. Kruk zresztą jak na niesforne i paskudne ptaszysko przystało, nie tylko powtarza słowa swojego Pana, z którym połączyła go telepatyczna więź, ale także wykazuje dużą inwencje podczas rozmów z ludźmi - nielotami. Odkąd opanował najczęściej używane przez ludzi słowa - niekoniecznie te dobre - z niesłychaną radością rzuca nimi na prawo i na lewo. Kto by się zresztą przejmował głupim ptaszyskiem... Do drużyny dołącza również kociooki łucznik - Veillan, który dla odmiany do rozmownych osobników nie należy.

Każdy z bohaterów ma własne cele, które spodziewa się zrealizować za Martwym Jeziorem, każdy skrywa tajemnice i niekoniecznie pragnie zgody z pozostałymi towarzyszami. Razem tworzą mieszaninę wybuchową, która nie tylko jest zabójcza dla wrogów, ale może także podzielić przypadkowo stworzoną drużynę.

Bohaterowie nie mają łatwej drogi do mistycznego jeziora. Podczas podróży napotykają różne, niekoniecznie przychylnie nastawione do nich stwory. Oprócz tego drużynie bohaterów po piętach depczą wyznawcy Smoczycy, która podbiła stawiające opór narody i rzuciła na nich piekielne klątwy, takie jak chociażby zanik głosu czy zabranie snu. Mads Voorten ma prawo nienawidzić okrutnych Smoczych Strażniczek i kapłanów. Niegdyś dowodził rewolucyjnym oddziałem, który sprzeciwił się okrutnym rządom Smoczycy. Przegrał, jednak nigdy nie przestał wierzyć, że dni chwały jeszcze do niego powrócą. Może kiedyś...

Fabuła książki na pierwszy rzut oka wygląda banalnie. W wielkich bólach, nie bez użycia pięści i Mocy powstaje drużyna herosów. Idą ku niebezpieczeństwu ścieląc ścieżki trupami, gdyż każda z postaci ma własne cele, które musi, ale to MUSI zrealizować. Brzmi jak typowa gra RPG lub często powielany w poprzednich latach nurt w fantastyce - przygód przypadkowych, współpracujących bohaterów na ziemiach Nibylandii? Coś w tym jest… Myliłby się jednak ten, kto myśli, że książka jest banalna. Marcin Mortka wykreował barwne, niejednoznaczne postacie, w których często bytuje tyle samo dobra, co zła. Każdy z bohaterów jest niesamowitą indywidualnością, która w normalnych okolicznościach nie zgodziłaby się wędrować i walczyć w grupie. Przygody bohaterów są niezwykle interesujące, a trafne riposty Kruka potrafią nieźle rozbawić.

Akcja książki toczy się bardzo szybko. Płynna, nieustanna dynamika to duży atut autora i element, który zachęca do czytania. Podobnie jest z językiem - interesujące opisy, bardzo dobre dialogi z ciętymi ripostami i pewna dawka wulgaryzmów nadaje kolorytu powieści.

"Martwe jezioro" zaliczane jest to heroic fantasy i trudno się z tym nie zgodzić. Po lekturze nie sposób odnieść się do doskonale znanych i zekranizowanych przygód Conana. Szybka przygoda, dużo scen walki, magia oraz fantastyczny świat zaintrygują czytelnika. Mimo pewnych mankamentów śmiało można stwierdzić, że Marcin Mortka wykonał rzetelną pracę i napisał interesującą powieść.

Wydawnictwo: Fabryka Słów

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto