Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Męcząca zjawa nie ustępuje

Tadeusz Śledziewski
Tadeusz Śledziewski
Proszę uświadomić sobie, że chora kura w końcu przestanie znosić złote jaja. Nie pomoże jej dokarmianie ani wstrząsanie nią. Bez wyleczenia - zdechnie. I nawet ci, co te jaja podbierali, nie bacząc na innych, też pozostaną z pustymi rękoma.

Poseł Janusz Piechociński w swoim wystąpieniu w sejmie 17 lipca użył sformułowania: kryzys na niespotykaną skalę. To było kroplą, która przepełniła czarę i spowodowało podjęcie decyzji o zajęciu się sprawą kluczową, jaką w moim odczuciu jest - kryzys. Doszedłem do wniosku, że na jej tle wszystkie inne sprawy, to przysłowiowy - pryszcz. Zaznaczę z góry, że nie będę pisał o uzdrawianiu, ani skutkach kryzysu. Tym zajmują się ludzie dzierżący stery władzy państwowej. Mnie właśnie martwi to, że wszyscy decydenci zajmują się usuwaniem skutków, nie zgłębiając jego przyczyn. Takie działanie to pójście na łatwiznę i dołożenie ciężaru na barki, Bogu ducha winnej ludności, żyjącej z pracy swoich rąk i umysłów i nie biorącej udziału w procesach decyzyjnych, kształtujących systemy prawne, finansowe i gospodarcze. Mnie interesują wyłącznie przyczyny. Jako że jestem wyznawcą teorii przyczynowości, powiem prosto i dosadnie: nie ma skutku bez przyczyny.

Jako przyczynę najbardziej "wpływową" wymienię łamanie - według mnie - podstawowej zasady, która powinna być rygorystycznie przestrzegana. Zasada jest prosta. Aby ją zrozumieć nie trzeba być ekonomistą. Brzmi ona: pieniądz za produkt. Odstąpienie od niej pociąga za sobą zgubne skutki. Nie ma produktu - nie ma pieniądza. Jest produkt - jest pieniądz. I tyle. Wszystkie inne przyczyny są pochodną właśnie tej podstawowej.

Pani prof. Staniszkis wymienia dwie przyczyny kryzysu. Pierwsza, to wadliwe relacje. Może gdybym był ekonomistą, to bym zrozumiał o jakie relacje chodzi, między czym a czym, lub między kim a kim? Niestety, nie jestem. Pewnie dlatego nie rozumiem. Wspomniana przeze mnie zasada wyraźnie podaje, jaka powinna być relacja pomiędzy pieniądzem a produktem. Druga przyczyna według pani profesor, to korozja zaufania do gwaranta. I co jeszcze zadziwiło, wręcz zatrwożyło mnie w wywodach przyczynowości kryzysu, to stwierdzenie, że bez zaufania cała gra traci punkt oparcia i mechanizm. Jeśli to prawda, to trzeba zapytać co to za gra? Są różne. Czy aby to gra uczciwa? Gdyby to były nawet szachy, w których szulerstwa raczej się nie spotyka, to i tak można być tylko pionkiem w grze. Już sama świadomość tego zatrważa.

Nie nosiłem się z takim zamiarem, ale po tych dywagacjach zdecydowanie powiem, że drugą w hierarchii ważności przyczyną kryzysu jest ta "gra'. Bo w grze jeden przegrywa, drugi wygrywa. Tu nie funkcjonuje zdrowa zasada: coś za coś, czy pieniądz za produkt. Na siłę wpychają się pytania: kto zagrał polskimi stoczniami? Kto zyskał? Kto stracił - wiemy.

Pierwotnie drugą, znaczącą przyczyną kryzysu miała być: Giełda Papierów Wartościowych. Musiała ustąpić grom globalnym, o szerszym zakresie wpływów. Wracając do zwykłych giełd, to muszę powiedzieć, że to jest diabelski majstersztyk. Wciąga jak morska fala, pochłania i gubi. Giełda to najzwyklejszy hazard. Nic nie przerabia, nie obrabia, nie wytwarza, ani nie prowadzi usług. I nikt by nie zgrzeszył nazywając ją szulernią. Najgorsze w niej jest to, że jest powszechnie akceptowana i powszechnie uznawana jako ośrodek nobilitacji firm. Byle jaka firma nie dostanie się na giełdę. Nic zdradliwszego nie można było wymyślić. Co jeszcze? Obie gry, ta globalna i ta giełdowa, są wzajemnie splecione sznureczkami, którymi obeznani z grą prestidigitatorzy pociągają dla osiągnięcia pożądanych skutków. Kto wie czy obecny kryzys to nie skutek zręcznej działalności owych prestidigitatorów.

Kolejna przyczyna przewrotnie sprawiająca wrażenie czynnika ułatwiającego i przynoszącego same korzyści w działalności gospodarczej, to równie szatańskie dzieło światowej finansjery, którym są sławetne spółki z ograniczoną odpowiedzialnością. To niczym kwiaty wabiące owady swoją wspaniałością i zapachem po to, aby zamknąć i zjeść takiego naiwniaka, co to uważał, że siadając na nich się posili. Ograniczona odpowiedzialność to usankcjonowany sposób ucieczki od odpowiedzialności jako takiej. Nie będę nawet usiłował nazywać po imieniu tych, którzy z tego sposobu korzystają. A wielu ich jest i wielu już przez nich zostało puszczonych z przysłowiowymi torbami. Każdy powinien odpowiadać za swoje czyny. Mało tego, jeśli w wyniku tych czynów ktoś poniósł szkodę, to sprawca powinien ją zrekompensować, a nie odwoływać się do ograniczonej odpowiedzialności.

Już ostatnia przyczyna, o której moim zdaniem warto tu wspomnieć. Chodzi o relacje, ale nie te bezimienne. Mnie chodzi o relacje pomiędzy sferami: produkcyjną i nieprodukcyjną. Trzeba byłoby się dokładnie temu przyjrzeć. Czy przypadkiem nie za bardzo nastąpił rozrost tej drugiej?

Zdaję sobie sprawę z tego, że moje dywagacje mogą wyglądać na rzucanie się z motyką na słońce. Zachęcam jednak do uświadomienia sobie, że chora kura w końcu przestanie znosić, złote jaja. I nie pomoże ani jej dokarmianie, ani wstrząsanie nią. Bez wyleczenia w końcu zdechnie. I nawet ci co te jaja podbierali, nie bacząc na innych, też pozostaną z pustymi rękoma.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto