Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Megapunkt, czyli wielka bitwa o małą piersiówkę. Epilog

Jarogniew Milewski
Jarogniew Milewski
Krzyk zwycięstwa.
Krzyk zwycięstwa. Jarogniew Milewski
Kurz bitewny opadł. Firma nie chce mi już wciskać bubla. Wymienią piersiówkę na nową lub, jeśli zażądam, zwrócą pieniądze. Zwycięstwo? Pewnie tak. Pytanie czyje. W artykule relacjonuję działania wojenne i wyciągam wnioski.

W poprzednim materiale opisałem ciąg nieprzyjemności, które przytrafiły mi się w związku z zakupem niesprawnej piersiówki w sklepie MEGAPUNKT.

Postaram się uporządkować przebieg moich utarczek z firmą. Ponieważ wszystko skończyło się dobrze, może to być swoisty instruktaż dla osób walczących ze sklepową biurokracją i tak zwanymi procedurami.
1. Żona w placówce nabyła zepsutą piersiówkę. Kosztowała 29 zł. Nie odkręcał się korek. Nie sprawdziła w sklepie, bo to miał być prezent i nie chciała rozrywać opakowania. Mało prawdopodobne było, żeby można zepsuć tak proste urządzenie, a jednak. Według mojego osądu jakiś przemęczony Chińczyk przyspawał blaszkę trzymającą korek nie w tym miejscu gdzie powinien.
Wniosek1: Sprawdzać w sklepie nawet przyszłe prezenty, a potem kazać sprzedawcy powtórnie i ładnie zapakować.

2. Kilka dni później (po świętach, a przed Sylwestrem) odwiedziłem sklep. Panie ekspedientki sprawdziły, że moja piersiówka się ciężko otwiera, sprawdziły inną z wystawy, która otwierała się lekko, co wskazywało na defekt mojej. Ale nie wymieniły mi bubla twierdząc, że w ich placówce istnieją ścisłe procedury, które nakazują przy reklamacji wypełnienie zgłoszenia reklamacyjnego formatu A4. Całą wizytę w sklepie dokładnie opisałem w poprzednim

artykule

, więc nie będę się powtarzał. W rubryce "Uwagi i postanowienia szczegółowe" wniosku napisałem, że (cytuję) "wg. mnie procedura zgłaszania wadliwego towaru wymaga od zgłaszającego niezwykłej cierpliwości i może powodować stany depresyjne".
Wniosek 2: W urzędowych dokumentach nie używać ironii. To może zasugerować osobom rozważającym reklamacje, że z ich poważnych procedur robimy sobie jaja i skutkować surowszą oceną wady produktu. Czy tak było w moim przypadku? Nie wiem, ale należy dmuchać na zimne.

3. Po kilku dniach, nie jak sugerował wniosek po dziewiętnastu, zadzwoniła osoba z MEGAPUNKT. Dziś już wiem, że to nie była kierowniczka sklepu. Kierowniczka na moje nieszczęście, była na urlopie. Osoba poinformowała mnie w dość nieprzyjemny sposób, że wniosek rozpatrzono odmownie, ponieważ nie zauważono żadnej wady w piersiówce. I mam sobie ją odebrać w placówce. W tym punkcie nie mam konkretnego wniosku poza tym, że telefon otrzymałem w niedzielę wieczorem, przez co byłem może zbyt rozluźniony i swobodny jak na uczestniczenie w WAŻNEJ PROCEDURZE. I być może nie zachowałem się dość konkretnie w rozmowie. Więc może jednak:
Wniosek 3: Po złożeniu reklamacji należy być przygotowanym w każdym momencie na atak systemu biurokratycznego.

4. Postanowiłem działać dalej. Na jednym z portali założyłem bloga z nazwą firmy, na którym opisałem szczegółowo perturbacje w sklepie. Wstęp wraz z odnośnikiem do bloga wysłałem na adres wszystkich oddziałów firmy. I tylko tam. Nikomu innemu do dziś adresu nie podałem. Po niespełna pół godzinie odezwał się sam pan prezes zarządu firmy. Wymieniliśmy trzy listy. Byłem bardzo blisko ich upublicznienia w całości, mimo kategorycznego zakazu pana prezesa. Wobec dobrego dla mnie finału i wycofania się firmy MEGAPUNKT z chęci wciśnięcia mi bubla, nie zrobię tego. Ale nie uważam, by szef firmy miał prawo zabraniać mi publicznego cytowania fragmentów urzędowej w końcu korespondencji, dotyczącej reklamowanego produktu. Oto co, m.in., pisał pan prezes:
Nie wyrażamy zgody na publikowanie przez Pana żadnych naszych odpowiedzi i pism na forum publicznym szczególnie z komentarzami z czyjejkolwiek strony, bo nie zamierzamy po ewentualnych nieprawdziwych informacjach ich dementować.
Smaczku sprawie dodaje fakt, że pan prezes nie raczył zajrzeć na stronę, którą mu podałem twierdząc, że (cytuję fragment drugiego listu pana prezesa):

Jeśli zamierza Pan interweniować u kogoś w swojej sprawie, to należy wszystkie informacje umieścić w pismie odwoławczym. Wybaczy Pan, ale nie mam czasu na uczestniczenie w forach internetowych, ani przegladania blogów.
Niemniej w międzyczasie skontaktowałem się ze sklepem i ustaliłem następujęce fakty:
1) Reklamacja została złożone
2) Przyczyną wycieku była sprężynująca blaszka mocująca nakrętkę.
3) Wadę usunięto i piersiówka jest sprawna
4) Powiadomiono Pana telefonicznie o tych faktach prosząc o odbiór towaru.
5) Do chwili obecnej nie odebrał Pan towaru.
Nie rozumiem w jakiej sprawie Pan interweniuje, a tymbardziej dlaczego wygłasza Pan negatywną opinię o firmie bez żadnych podstaw.
...i dalej:

Z Pana osobistymi poglądami na nasz temat nie będziemy polemizowali. Jeśli natomiast podawanie tendencyjnych, nieprawdziwych informacji będzie trwało dalej podejmiemy czynności mające na celu zaprzestanie takiej praktyki.
(koniec cytatu)
Wróćmy do sprawy nieszczęsnej piersiówki. Pan prezes "ustalił", że był wyciek z piersiówki. Kiedy? Kto zgłaszał wyciek? Osoba, która dokonywała ekspertyzy? Dalej pan prezes ustalił, że "wadę usunięto i piersiówka jest sprawna". Jaka wada? Przecież mnie poinformowano telefonicznie, że wady nie było i piersiówka była i jest sprawna. Trzeba oddać cześć panu prezesowi, bo w ostatnim liście napisał: "jeśli poinformowano Pana, że towar jest sprawny i był sprawny, to przepraszam."

Nie zmienia to faktu, że firma w sprawie reklamacji mojej piersiówki za 29 zł zaczęła mataczyć. Szukałem odpowiedniego określenia na sposób postępowania MEGAPUNKTU i przychodzi mi jeden rzeczownik: małostkowość.

I na koniec zachowałem kwiatek, który niesie jasne przesłanie pana prezesa. Też z ostatniego listu:

Ostatni raz informuje, że koresponduje tylko w oparciu o bezposrednie listy. Ten artykuł powinien Pan według zasad dobrej praktyki usunąć ze strony, a ja wolę tego nie czytać, aby nie musieć zwracać panu uwagi na ewentualne nadinterpretacje lub szkalowanie firmy.
I nie ma tu żadnej złej woli z mojej strony.

Chodzi oczywiście o artykuł do którego link podałem panu prezesowi. Prawie dokładną kopię tekstu opublikowałem w naszym serwisie. Zrobiłem to dopiero po tym, gdy jak sądziłem, wyczerpały się wszelkie możliwości odwoławcze. Po tym jak zakończyłem jałową korespondencję widząc brak dobrej woli w załatwieniu sprawy ze strony firmy. O istnieniu materiałów w naszym serwisie pana prezesa jeszcze nie poinformowałem. Nie ma sensu, bo przecież on nie ma czasu na bieganie po necie. I nie będzie czytał, aby potem musieć ewentualnie interweniować.

Tak więc powiesiłem artykuł na Wiadomościach24.pl i kombinowałem co dalej. Pomyślałem, że opublikuję też pełną korespondencję z panem prezesem, by ewentualni klienci wiedzieli czego się spodziewać, gdy nabędą w MEGAPUNKT bubel. A tu nagle, tym razem w sobotę 10 stycznia, nagły zwrot akcji.
Wniosek 4: Z artykułem w internecie jest jak ze strzelbą w teatrze. Cierpliwie czekać, kiedyś wypali.
5. Wieczorem zadzwonił telefon. Tym razem osoba przedstawiła się jako kierowniczka sklepu MEGAPUNKT z Galerii Bałtyckiej. Była bardzo miła, nawet bardziej niż miła, przeprosiła mnie za przykrości, które spotkały mnie w sklepie, stwierdziła, że było wiele uchybień ze strony ekspedientek i spytała grzecznie, czy życzę sobie nową piersiówkę, czy zwrot pieniędzy. Wpadłem w stupor. Nawet nie wiem co odpowiedziałem. Potem, gdy nieco ochłonąłem, w czasie sympatycznej rozmowy dowiedziałem się, że pani kierowniczka właśnie wróciła ze urlopu, nie była jeszcze na stronie z artykułem, ale z grubsza wie co tam napisałem. Oczywiście natychmiast jak tylko będzie miała możliwość, tam wejdzie. (Wygląda na to, że pani kierowniczka nie boi się internetu.) Nie usprawiedliwiała się procedurami, uważała, że gdyby była na miejscu od razu dostałbym nową piersiówkę, że na cały przykry problem złożył się zbieg nieszczęśliwych przypadków. Na koniec pani kierowniczka zaprosiła mnie do sklepu z chęcią osobistego spotkania się ze mną. No i oczywiście wymiany lub zwrotu pieniędzy.

6. Jest dzień po rozmowie z panią kierowniczką. Świeci słońce i mamy lekki mrozek. Czuję satysfakcję, po wygranej wojnie z firmą MEGAPUNKT. Ale wczoraj, gdyby nie telefon, byłem jednocześnie nie będąc posiadaczem niesprawnej/sprawnej, popsutej/naprawioną piersióweczki.
Co zadecydowało o tym, że sytuacja tak diametralnie się zmieniła? Nigdy się tego nie dowiemy, ale możemy założyć kilka hipotez.

Pierwsza, bardzo optymistyczna, pod tytułem: Superkierowniczka.

Pani kierowniczka placówki, osoba prawa, doświadczona, nienaganna moralnie i silna psychicznie, wróciła z urlopu w Himalajach gdzie przebywała poza zasięgiem sieci komórkowych. W czasie powrotu do domu, jeszcze w samochodzie, koleżanka z firmy zrelacjonowała jej telefonicznie mój wpis w necie. Pani kierowniczka wzięła sprawy w swoje silne, kobiece dłonie, zadzwoniła do mnie i sprawę załatwiła od ręki. Personel zostanie opieprzony, procedury zmiękczone, a upierdliwi klienci traktowani lepiej.

Druga, mniej optymistyczna, pod tytułem: Pan prezes się boi.
Pan prezes po zerwaniu przeze mnie korespondencji, wobec mojego zdecydowanego sprzeciwu przyjęcia naprawionej piersiówki dzwoni do kierowniczki i kategorycznie rozkazuje jej sprawę z upierdliwcem załatwić. Pani kierowniczka dzwoni do mnie i sprawę załatwia. Nic w sklepie się nie zmieni, zostanie najwyżej wdrożona dodatkowa, tajna procedura pod tytułem: Uwaga na gnidy podające się za dziennikarzy obywatelskich!

Trzecia, ambiwalentna, pod tytułem: Siła serwisu Wiadomości24.pl.
Dział internetowy zaalarmował pana prezesa, że jest komentowany w bardzo popularnym serwisie internetowym Wiadomości24.pl. (Jakiś pracownik wpisał w googlach MEGAPUNKT i to diabelstwo wyskoczyło). Pan prezes zamyka się w ubikacji z dala od internetu i nie chce z nikim gadać. Szef pionu internetowego dzwoni do kierowniczki i grozi jej, że jeśli sprawy nie załatwi, prezes umrze z głodu. Kierowniczka interweniuje, a pan prezes każe odciąć sobie i całemu zarządowi twarde łącze.

Koniec.

od 12 lat
Wideo

echodnia Ksiądz Łukasz Zygmunt o Triduum Paschalnym

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto