Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Miasto 44". Film dla mało wymagającego widza?

Maria Piękoś
Maria Piękoś
"Miasto 44" to film dla młodzieży. Czy starszy widz znajdzie coś dla siebie? Mało wymagający na pewno.

Główny bohater jest młodzieńcem, który staje w obliczu tragicznych wydarzeń. Trwa wojna. Wszyscy jednak starają się żyć na tyle normalnie, na ile to możliwe w takich okolicznościach. Gdy Stefan przez utarczki z Niemieckim oficerem traci pracę w fabryce czekolady, jest zagubiony. Niejako pod wpływem przyjaciół wstępuje do AK. W dzisiejszych czasach powiedzielibyśmy, że "było to w modzie". Właśnie tak - dzieciaki te, w filmie, traktują służbę podziemną trochę jak zabawę w wojnę. Nie są do końca świadomi, co się wokół nich dzieje.

Nie mają broni, przeszkolenia, amunicji. Za to wielką chęć zostania bohaterami narodowymi. Walczą więc, choć są z góry skazani na klęskę. Zakochują się w sobie, biorą szybkie śluby "polowe" i razem umierają w walce. Przykra rzeczywistość roku 44. Jest jednak drugie dno.

Stefan jest bohaterem bardzo dynamicznym. Początkowo wesołym i zdystansowanym do tragedii jaka wokół niego się rozgrywa. Gdy jednak na jego oczach zostają rozstrzelani matka i młodszy brat, coś w nim pęka... i nie naprawia się już do samego końca. Młody żołnierz staje się zamknięty w sobie, pałający chęcią zemsty, nieprzewidywalny. Nawet oddana opieka ukochanej nie pomaga. A miłości jest w filmie sporo.

Właściwie "Miasto 44" jest połączeniem romansu i kina wojennego. Trochę to naciągane, robione pod publikę. Bowiem sceny, w których widzimy zwolnione tempo, całujących się bohaterów i świstające kule wokół, wydają się trochę nie na miejscu, robione na siłę i pod młodą publikę. Wstawek muzycznych znajdziemy w filmie dużo. I jest to wielokrotnie muzyka epoki, ładnie dobrana, tylko trochę zbyt patetyczna.

Jankowi Komasie wyszło dzieło dziwne. Z jednej bowiem strony mamy rozdarcie wewnętrzne głównego bohatera, jego zmiany osobowościowe, ambitne kino psychologiczne, z drugiej jednak tanią doniosłość, patetyczne pieśni i zachowania. Wszystko oparte na prostych wzruszeniach.

Dodatkowo w obrazie jest wiele brutalności, co uważam za zaletę, gdyż pokazanie samej historii miłosnej byłoby dużym upraszczaniem. Może więc obrzydzić scena, w której główny bohater przewraca się na oderwanej ręce towarzysza broni. Bez upiększania widzimy też liczne egzekucje.

Po obejrzeniu "Miasta 44" mam mieszane uczucia. Historia miłosna, o nie najłatwiejszym uczuciu na plus, okropności wojny ukazane czytelnie na plus, muzyka na plus. Na minus jednak przesadnie wyeksponowanie ckliwości i taniego sentymentalizmu. Niektórzy jakkolwiek na sali kinowej poczuli się autentycznie wzruszeni, nastoletnie dziewczyny nawet płakały.

Może więc jednak jest to odpowiedni film dla młodego przedziału wiekowego? Jan Komasa już po "Sali dla samobójców" otrzymał łatkę reżysera młodzieżowego i można śmiało powiedzieć, że swoim ostatnim dziełem to zaszufladkowanie potwierdził. Na pewno jest to produkcja duża jak na polskie realia i to właśnie strona techniczna może przyciągnąć starszego widza, sam film raczej jest adresowany do młodej publiczności i w tej sferze najlepiej się spełnia.

Zobacz też: "Bogowie" ze Złotymi Lwami. Zakończył się 39. Festiwal Filmowy w Gdyni

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto