Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ministra zeznania w dzikim kraju

Tomasz Osuch
Tomasz Osuch
Sejm RP, http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Miros%C5%82aw_Drzewiecki.jpg
Podpisałem dokument, ale żadnej odpowiedzialności za niego nie ponoszę. Do takiego wniosku doszedł były minister sportu Mirosław Drzewiecki, podczas przesłuchania przed tzw. komisją hazardową.

Powiem szczerze, że komisja ds. zbadania sprawy Rywina była jedyną, której pracami w mniejszym lub większym stopniu, ale jakoś się interesowałem. Wraz z jej zakończeniem i opublikowaniem tylu raportów, ile było partii w sejmie, a nie jednego wspólnego, stało się jasne, że każda kolejna komisja będzie miejscem walki politycznej i załatwiania własnych interesów. Co za tym idzie, za bezcelowe uznałem oglądanie wypocin polityków w sejmowych komisjach śledczych.

Niemniej jednak, mimowolnie trafiłem w telewizorze na transmisję z przesłuchania posła i byłego już ministra sportu w rządzie Donalda Tuska, Mirosława Drzewieckiego. Choć nie miałem zielonego pojęcia o czym mówi, bo wszystko tam jest tak pogmatwane, że już bardziej się nie da, z zainteresowaniem i muszę zaznaczyć - nie mniejszym zażenowaniem, przysłuchiwałem się jego zeznaniom.

Poseł Drzewiecki raczył bowiem stwierdzić, że podpisał jakiś dokument i bierze za niego formalną odpowiedzialność, ale do żadnej odpowiedzialności absolutnie się nie poczuwa, bo w procesie (legislacyjnym - przyp. TO) żadnego udziału nie brał. Podpisał coś, czego nie czytał, bo ufał w rzetelność swoich urzędników...

Ludzie! 'Trzymcie mnie, bo nie wytrzymie'! Czy minister rządu Rzeczypospolitej Polskiej, podejmując jakąkolwiek decyzje może nie poczuwać się do odpowiedzialności za nią?! I nie chodzi tu o formalną odpowiedzialność, bo to akurat i na szczęście od prawa zależy, nie zaś od polityków... Chodzi o odpowiedzialność polityczną, o chociaż minimum tej odpowiedzialności, o minimum godności i honoru.

Niedawno ze swojego urzędu ustąpił prezydent Niemiec Horst Köhler. Powodem było jedno zdanie, może nawet wyrwane z kontekstu, że niemieccy żołnierze służący na misjach zagranicznych ochraniają interesy gospodarcze Niemiec. Wydźwięk jego słów był tak ogromny, że nie miał innej możliwości, jak podać się do dymisji. I nie był to jakiś tam poseł Bundestagu i skarbnik rządzącej partii, ale prezydent!

Jeżeli w innych krajach politycy mogą ponieść odpowiedzialność za swoje słowa, to zupełnie nie rozumiem, dlaczego w Polsce nie mogą ponieść odpowiedzialności za swoje czyny i decyzje, które podejmują.

Inną sprawą jest szokujący fakt, że minister, mający ogromną władzę, wydaje nieświadomie ważne decyzje, podpisując - podsunięte przez urzędników niższego szczebla - dokumenty, mające każdorazowo ogromne znaczenie dla państwa.

Niepoczytalność i ograniczenie umysłowe, wynikające z nieświadomie podejmowanych decyzji, dobitnie świadczy o polskich politykach, a w tym wypadku Mirosławie Drzewieckim. Na jego miejscu ze wstydu bym się spalił, gdybym musiał coś takiego powiedzieć, dla ratowania własnych "czterech liter". Może jednak Miro wychodzi z założenia, że w dzikim kraju można więcej niż w cywilizowanych Stanach Zjednoczonych.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto