Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mistrz akordeonu. Wywiad z Marcinem Wyrostkiem

Mariusz Michalak
Mariusz Michalak
Swoją przygodę z akordeonem Marcin Wyrostek zaczął już w przedszkolu.
Swoją przygodę z akordeonem Marcin Wyrostek zaczął już w przedszkolu. Mariusz Michalak
To on pokazał, że akordeon wcale nie musi kojarzyć się z Cyganami i wiejskimi zabawami. Pokonał tysiące osób, dotarł do finału programu Mam Talent 2 i zwyciężył. Specjalnie dla Wiadomości24.pl opowiada o swoim udziale w programie.

Jak zaczęła się Pana przygoda z akordeonem?
- Wszystko zaczęło się jeszcze w przedszkolu. Tato był takim impulsem, to on wprowadził akordeon w moje życie, dał mi instrument do ręki. Chodziłem po domu i grałem tylko pojedyncze dźwięki, bo wtedy jeszcze nie umiałem niczego zagrać. Tato objaśnił mi gdzie są basy, a
gdzie akordy. Tak zacząłem grać pierwsze utwory. Potem uczyłem się w szkole muzycznej.

Kto Pana namówił do udziału w programie Mam Talent?
- Właściwie sam siebie namówiłem. Znajomi, tato sugerowali mi, że powinienem spróbować. Na początku byłem nastawiony sceptycznie, ale nagle stwierdziłem, że warto zaryzykować. Spotkałem też na Słowacji kolegę, również akordeonistę, który brał udział w takim programie. Pomyślałem, że rzeczywiście jest to okazja, aby pokazać akordeon z innej strony i zaprezentować się przed dużą publicznością. Myślałem, że zagram raz. Wybrałem klasykę. Okazało się jednak, że przeszedłem dalej. Potem zagrałem Bacha i trafiłem do finału, co było dla mnie zaskoczeniem.

Gdy znalazł się Pan już w finale, czy myślał Pan o wygranej?
- Ta myśl pojawiła się podczas finału. Pomyślałem, że fajnie jest wygrać i być docenionym. Cieszyłem się z tego tak, jak każdy z finalistów. Każdy z nas ma jakiś sposób na życie. Jedni tańczą, drudzy śpiewają, jeszcze inni wysadzają pewne rzeczy w powietrze, a ja gram na akordeonie.

Jest Pan wykładowcą. Jak zareagowali Pana studenci na udział w Mam Talent?
- Z obawą jak to będzie. Nikt nie wiedział czy nie zostanę wyśmiany. W rezultacie, gdy już tak daleko zaszedłem, to przestaliśmy się wszyscy tym stresować.

Czy jest Pan zmęczony trwającą trasą koncertową?
- Teraz już nie. Najgorsze były pierwsze trzy dni tuż po programie. Zaczęły się próby i przygotowania. A potem męczące przejazdy. Ostatnie dwa dni były już luźniejsze. Można było podładować akumulatory. Dziś ostatni koncert w Warszawie. Aż żal trasa już się kończy.

Jakie plany na zbliżające się święta?
- Jeszcze do 20 grudnia jest trochę pracy. A później już święta tylko z rodzina, z żoną. Odwiedzimy rodziców, moich i mojej żony, w Jeleniej Górze. Potem odpoczniemy gdzieś kilka dni, aby nabrać sił i od stycznia wrócić do swoich obowiązków.

A tak Marcin Wyrostek grał w finale

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto