Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Mój chłopiec, motor i ja". Niecodzienna podróż poślubna

Ewa Bo
Ewa Bo
Gdzie się wybrać, by podróż poślubna była wspaniała i niezapomniana? Biura podróży kuszą ofertami: „Dwa tygodnie wylegiwania się w słońcu Dominikany, nurkowanie wśród raf w Egipcie lub wycieczka przez wszystkie stany Ameryki...”

A może „rejs dookoła Europy czy po wyspach Karaibskich podczas, którego jesteśmy bardzo dobrze karmieni i zabawiani (kasyno, dyskoteki, restauracje, animacje) i śpimy w przytulnych kajutach..” Hmmm, a może by tak uciec od tego konsumpcyjnego stylu życia, kupić motor, wziąć najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyć gdzie oczy poniosą? Daleko, np. na Wschód. Tak jak to zrobili państwo Bujakowscy wiele lat temu.

Jest lato, 19 sierpnia 1934 roku. Stanisław Bujakowski i jego niedawno poślubiona małżonka Halina (nie słuchając "dobrych rad" różnych osób ) realizują swój szalony pomysł – podróż życia, zaplanowaną w wielkiej tajemnicy podczas spacerów. Wyruszają z domu w Druskiennikach zielonym motocyklem B.S.A. o mocy 10 koni mechanicznych w podróż do Szanghaju. Żegna ich nieliczne grono znajomych, siostra, ojciec i matka, która kreśląc w powietrzu znak krzyża mówi: "Z Bogiem. Pod płaszczem Matki Najświętszej i opieką Świętego Antoniego, niech was omija zła przygoda, moje dzieci."

Z mniej niż stoma funtami angielskimi za pazuchą ruszyli w daleki, obcy świat. Stanisław kierował motorem, dokonywał napraw, robił zdjęcia i pilnował trasy, a jego żona w przerwach w podróży pisała pamiętnik i reportaże, które ze zdjęciami wysyłała do różnych polskich gazet. Nie mieli sponsora, a całą wyprawę opłacili sami, swoją pracą. Często musieli się upominać o zapłatę. Zdarzało się, że otrzymywali ją z kilkumiesięcznym opóźnieniem, więc często przymierali głodem. Oprócz siebie musieli nakarmić również motor, a przez kilka miesięcy i niedźwiadka.

Wypatrzyli tę małą himalajską niedźwiedzicę na rynku w Kengtungu. Siedziała pod drzewem i płakała. Miała na szyi gruby sznur, była ślepa na jedno oko, chuda i parchata, a na brudnym futrze widocznych było mnóstwo śladów po uderzeniach bata. Wykupili ją z rąk złych ludzi i nazwali Thai. Od tej pory stała się nowym członkiem rodziny i zamieszkała z nimi w ich namiocie w dżungli. Jedli i pili to to samo i usypiali przytuleni do siebie. To był najpiękniejszy czas podczas całej podróży. Aż któregoś dnia ich drogi nagle się rozstały...

Na szlaku młodzi podróżnicy przeżyli ciężkie momenty, niektóre zdarzenia mroziły krew w żyłach. Ale przeważnie spotykali na swojej drodze ludzi prostych i dobrych, którzy w najtrudniejszych chwilach przybywali niosąc pomoc. Dzięki nim nie tracili nadziei i wiary w sens swoich poczynań. Nawet wtedy, gdy Stanisława dopadła dżuma i był bliski śmierci. Także listy od matki czy kilka słów zamienionych przez radio z przyjacielem z Polski Marianem Stępkowskim stawiało ich na nogi i przywracało do życia.

15 marca 1936 roku zakończyli eskapadę. Mieli nadzieję, że znajdą naśladowców, a pamiętnik z podróży ujrzy światło dzienne i stanie się swoistym przewodnikiem. Dlatego też po zakończeniu podróży Stanisław napisał część zawierającą praktyczne wskazówki dla przyszłych polskich turystów motocyklowych. Jednak nie dane im było tego doczekać. Życie napisało inny scenariusz. Wkrótce wybuchła II wojna światowa, a zapiski Haliny wraz z fotografami spoczęły na spodzie kufra w domu matki.

I pewnie przepadłyby bezpowrotnie, gdyby po latach nie zainteresowała się nimi rodzina autorki, a konkretnie Hubert i Alina Twardowscy, a ostatecznie Łukasz Wierzbicki, który opracował te reportaże. Efekt końcowy jest imponujący. Książkę się czyta jednym tchem i się nią zachwyca. Doskonałym uzupełnieniem przygód bohaterów są czarnobiałe zdjęcia. Zapraszam do niezwykle pasjonującej lektury.

"Mój chłopiec, motor i ja"
Autor: Korolec-Bujakowska Halina
Wydawnictwo: Poradnia K

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto