Ale namieszało się w naszej polityce i sporcie. Polityka Ruchu Palikota - Roberta Biedronia publicznie opluto, a minister sportu, Joanna Mucha, publicznie dała w styczniu słowo, że jak nie będzie na nowym stadionie meczu o piłkarski Superpuchar między Wisłą Kraków a Legią Warszawa, to ona w roli stadionowego satelity - będzie biegać wokół nowego Stadionu Narodowego. No i stało się. Meczu nie było, więc było bieganie. W niedzielę 12 lutego, blisko 200 osób wyruszyło do biegu pod hasłem "Wszyscy jesteśmy Gospodarzami na Narodowym". W grupie uczestników biegu była również minister Joanna Mucha.
Póki co ze Stadionem Narodowym odbywa się wiele na niby. Na niby zbudowano schody, które należało potem niemałym nakładem środków i sił, przebudować. Na niby otwierano ruchomy dach stadionu, ale zawiodła pogoda. Na niby kładli trawę na stadionie, niestety nie była na naszą polską glebę. A ostatnio na niby otwarto działalność obiektu, inaugurując 29 stycznia 2012 roku koncert muzyczny pod nazwą: "Oto jestem". Nie doszło jednak na niby do meczu Wisła Kraków - Legia Warszawa, dzięki czemu mogliśmy oglądać równie piękne widowisko dwukrotnego okrążenia stadionu przez piękną niczym Stadion Narodowy, minister sportu.
Asekuracyjnie z powodów politycznych, a zgrabnie z praktycznych, pani minister przed startem do biegu spotkała się na krótkim briefingu, z dziennikarzami. Oświadczyła im szczerze jak tylko mogła: "Żałuję, że mecz się nie odbył, ale to nie moja decyzja". Organizatorem niedzielnej imprezy - jak podał serwis radiozet.pl - było Ministerstwo Sportu i Turystyki, przy współpracy z Narodowym Centrum Sportu. Minister Joanna Mucha podkreśliła, że nie był to bieg w formie typowych zawodów. Nie była bowiem prowadzona żadna klasyfikacja, a wszyscy, którzy osiągnęli metę wyznaczoną na płycie boiska, zostali zwycięzcami. Pod koniec drugiego okrążenia (łącznie około 4 km), minister sportu opadła z sił i do mety dotarła spacerkiem.
W sobotę przeciwko odwołaniu meczu o Superpuchar na Stadionie Narodowym, przed areną protestowali kibice Legii. Pech chciał, że napatoczył się na nich poseł Ruchu Palikota, Rober Biedroń, który wracał z Sejmu. Agresja grupy pseudokibiców była niewielka. Jedynie krzyczeli i pluli w różne strony, najchętniej na przechodniów. Trafili też falą gęstej śliny w posła. Poseł nie krył tego zdarzenia. W niedzielnym programie Radia ZET powiedział: "Zostałem opluty przez grupę rozsierdzonych kibiców". Komendant Stołeczny Policji nakazał wyjaśnić okoliczności agresji grupy pseudokibiców, wobec Roberta Biedronia. Rzecz w tym, jak mówi poseł, że zwrócił uwagę policjantom, którzy stali obok i przyglądali się, a oni powiedzieli, że "są tylko od eskortowania kibiców, a nie od reagowania".
"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?