Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Myśliwi czy kłusownicy? 100 tys. Polaków z licencją na zabijanie

Artur Hampel
Artur Hampel
Ambona myśliwego podczas zachodu słońca
Ambona myśliwego podczas zachodu słońca Artur Hampel
Myśliwi - ludzie, którzy po zdaniu egzaminu, stają się "właścicielami" licencji na zabijanie. Czy zawsze przestrzegają zasad?

Osoby, o których mowa, to myśliwi. Tylko ta uprzywilejowana grupa społeczna w ramach Polskiego Związku Łowieckiego może dokonywać odstrzałów zwierzyny na terenach dzierżawionych przez poszczególne koła łowieckie. Myśliwi nie ograniczają się wyłącznie do odstrzału zwierzyny łownej.

O tabu za chwilę, teraz trochę faktów o PZŁ. Statut nakłada również obowiązki na swoich członków w postaci dokarmiania zwierzyny w okresie zimowym, walki z kłusownictwem w formie zarówno czynnej jak i biernej, walki ze wścieklizną, monitorowana stanu pogłowia zwierzyny itp. Wiele z tych czynności ma charakter społeczny, czyli nieodpłatny i stanowi zobowiązania członka wobec danego koła łowieckiego. Zrzeszenie istnieje od roku 1923 (nazywało się wówczas: Polski Związek Stowarzyszeń Łowieckich) i już w okresie międzywojennym było jedynym reprezentantem myśliwych w Polsce.

Obecnie Polski Związek Łowiecki liczy ponad 100 tys. członków.
Największy odsetek stanowią emeryci i renciści, bo aż 25 proc. Najmniej z kolei pracownicy naukowi (zaledwie 1 proc.). Również niski odsetek stanowią cudzoziemcy, bezrobotni oraz ucząca się młodzież.

Tematy tabu

O ile trudno poddać w wątpliwość potrzebę istnienia i działalności myśliwych, to daleko idąca niezależność w gospodarowaniu łowiskami, w połączeniu z brakiem jakiegokolwiek nadzoru społecznego, może budzić i budzi kontrowersje. Często dochodzą głosy, iż myśliwi nie zawsze polują zgodnie z przepisami. Dopuszczają się również kłusownictwa, w tym na gatunki chronione jak chociażby wilki, ptaki drapieżne czy zwierzynę, która podlega ewidencjonowanym odstrzałom. Trudności w ustaleniu faktów jak i przyczyn tego zjawiska wynikają nie tylko z hermetyczności środowiska, lecz również trudności w ich operacyjnemu rozpracowaniu. O takich procederach dostają informacje z anonimowych źródeł takie organizacje jak chociażby Stowarzyszenie Dla Natury "WILK".

Powszechnie rozumiane "koleżeństwo" również nie ułatwia w uchwyceniu procederu kłusownictwa wśród myśliwych, zarówno podczas polowań zbiorowych, jak indywidualnych. Podczas polowań indywidualnych, myśliwy ma obowiązek przed takim polowaniem wpisać się do odpowiedniej ewidencji na leśniczówce (odpowiedniej terytorialnie do przeprowadzanego polowania), zdarza się jednak, że takiego wpisu brak, natomiast w lesie, często nad ranem, słychać strzał (sam byłem świadkiem takiego zdarzenia, po dotarciu do leśniczówki nie było nawet wzmianki w ewidencji). Trudno oprzeć się wrażeniu, że właśnie zwierzyna została upolowana nielegalnie. Mało jest prawdopodobne użycie broni palnej przez osobę, która nie ma odpowiednich zezwoleń. Podobnie ma się rzecz przy użyczaniu broni palnej przez myśliwych swoim dzieciom bądź znajomym, by to oni strzelali do zwierzyny.

Kolejnym, nie mniej istotnym procederem, jest odstrzał przez myśliwych zwierzyny płowej (sarny, jelenie, daniele) bez właściwych uprawnień. Do odstrzału tych ostatnich, potrzebny jest zdany odrębny egzamin na tak zwanego selekcjonera. Skala kłusownictwa przez myśliwych jest w praktyce niemożliwa do oszacowania. Gdyby założyć, że kłusuje np. co setny myśliwy, dajmy na to na dzika lub sarnę raz w roku, to pogłowie tych zwierząt poza planowanym odstrzałem zmniejsza się w skali kraju o ponad 1000 sztuk rocznie. Są to oczywiście wyliczenia bez pokrycia w dowodach, jednak liczba ta może być zarówno mniejsza jak i większa. Abstrakcją byłoby sądzić, że wynosi zero.
Jak to się ma do aktualnego stanu pogłowia zwierzyny?

I to jest pytanie, na które niezwykle trudno odpowiedzieć i trudno oczekiwać, by mogły na nie odpowiedzieć poszczególne koła łowieckie. Proceder kłusownictwa pośród myśliwych może być zarówno zjawiskiem marginalnym jak i powszechnym. Wspomniana już jego hermetyczność oraz brak nadzoru ze strony niezależnych organizacji, w których pracowaliby fachowcy w tej tematyce, po prostu uniemożliwia taką odpowiedź. Ogólnie przyjęte od kilkudziesięciu lat kanony i zaufanie społeczne do myśliwych, zmusza tą część naszego społeczeństwa, która myśliwymi nie jest, do całkowitego zawierzenia polującym i ich właściwej gospodarce łowieckiej oraz etycznym zachowaniom.

Za czy przeciw?

Tutaj możemy stanąć przed niemałym dylematem. Biorąc pod uwagę, że zwierzyna przez całe tysiąclecia sama regulowała swoją populację w biocenozie, można byłoby mniemać, że myśliwi w ogóle nie są potrzebni. Z drugiej jednak strony, zachwianie na szczytach łańcuchów pokarmowych biocenoz oraz intensywna gospodarka rolna i leśna, zmusza niejako człowieka do praktycznych i zdecydowanych działań. Coraz więcej środowisk wskazuje jednak na bezsensowność polowań na kaczki, kuropatwy, słonki i inne drobne zwierzęta. Nie wyrządzają one żadnych szkód w środowisku czy gospodarce leśnej. Mało tego, takie zwierzęta jak kuropatwy lub bażanty odgrywają istotną rolę w ograniczaniu populacji szkodliwych owadów dla upraw rolnych.

Dokarmianie zwierzyny stanowi jeden z największych kosztów kół łowieckich, ale powoduje jednocześnie utrzymanie się pogłowia zwierzyny na relatywnie wysokim poziomie. Wniosek? Dokarmiamy, więc strzelamy.

Są też głosy, które mówią wprost o szkodliwości dokarmiania zwierzyny zimą, ze względu na zachwiane procesy samoregulacji populacji poszczególnych gatunków zwierząt, kreując tym samym rozwój populacji w oparciu o osobniki słabe i chorowite, które w normalnych warunkach nie miałyby prawa przetrwać zimy.
Myślistwo przez wielu traktowane jest jako elitarny sport. Zabijanie dla samego zabijania. Wielu jednak oddaje się tak zwanej tradycji, oddaniu hołdu ubitej zwierzynie, wręcz mistycznemu jej poszanowaniu również po śmierci.
Rozgraniczenie dobra od zła w przypadku polowań jest w praktyce, dla osoby z "zewnątrz" niemożliwe. Przyjąć jednak można z całą pewnością, iż łowiectwo jest reliktem przedwiecznych ludzkich zachowań - zabijam, żeby zjeść. Takie jednak podejście nie ma już żadnego odwzorowania w dzisiejszych realiach.

Wracając zatem do głównego nurtu, jakim jest możliwość procederu kłusownictwa wśród myśliwych.

Ogólnie nadzór nad Polskim Związkiem Łowieckim spoczywa na Ministerstwie Środowiska. Zadać można tutaj pytanie, czy ministerstwo dysponuje wystarczającymi środkami i ludźmi, gdzie taka kontrola byłaby skuteczna? Pytanie kolejne, czy w ogóle podejmowane są wysiłki ze strony Ministerstwa Środowiska do weryfikacji informacji o stanie pogłowia zwierzyny oraz nadużyć ze strony poszczególnych członków kół łowieckich?Kto jest w stanie kontrolować myśliwych?

Obecnie w Polsce nie ma takiej możliwości. Nie ma ani instytucji, ani odpowiednich osób, które w rzeczowy i niezależny sposób mogłyby takie kontrole przeprowadzić i poddać weryfikacji informacje podawane przez poszczególne koła łowieckie. Polski Związek Łowiecki jest zrzeszeniem tak dalece niezależnym i odizolowanym, że wykrycie nadużyć przez nieuczciwych członków jest niemal niemożliwe. To samo dotyczy weryfikacji stanu pogłowia zwierzyny. Pozostaje jedynie ufać, że organizacja potrafi doprowadzać do skutecznego "samooczyszczania się" z osób niegodnych bycia myśliwymi, oraz że będzie ewoluowała w kierunku zgodnym z oczekiwaniami natury i społeczeństwa. Czy samo zaufanie wystarczy?

Hobby czy jednak zawodowstwo?

Temat kontrowersyjny i budzący zdecydowany sprzeciw większości myśliwych dotyczy uzawodowienia łowiectwa. Zmieniająca się jednak świadomość społeczna Europejczyków również w tym zakresie, może wymusić za jakiś czas zmianę ustawodawstwa i w tym zakresie. Ustanowienie myśliwych-zawodowców diametralnie zmieniłoby obecny stan gospodarowania zwierzyną. Można by nawet użyć zwrotu "ucywilizowała" i "zobiektywizowała" stan pogłowia zwierzyny oraz konieczność jej sztucznej regulacji. Jak zatem miałaby wyglądać praca zawodowego myśliwego, komu miałby podlegać, co z dotychczasowymi myśliwymi i jak miałyby być organizowane odstrzały nadwyżek populacji oraz odstrzały sanitarne? Tak postawione pytania wymagają poważnej i szerokiej społecznej dyskusji z udziałem fachowców z wielu dziedzin nauk przyrodniczo-leśnych, a być może nawet etyków i ekonomistów.

Zarejestruj się i napisz artykuł
Znajdź nas na Google+

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto