Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Na wariackich papierach. Demokracja a’la...

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
Szeroko zakrojone plany obchodów rocznicy katastrofy smoleńskiej, które zapewne będą pokazywane przez wszystkie istniejące stacje telewizyjne, nasuwają myśl o specjalnej cezurze czasowej w kalendarium istnienia państwa.

Tydzień przed starannie organizowaną blokadą Krakowskiego Przedmieścia, na stroskaną głowę prezesa swej partii spadło kolejne nieszczęście: otóż prokuratorzy badający okoliczności katastrofalnego lotu wykluczyli zamach, co się absolutnie nie zgadza z rzeczywistością, w jakiej prezes funkcjonuje. Miał być zamach i trzeba zamach udowodnić.

Zajmie się tym osobiście prezes po 10 kwietnia, którą to zapowiedź na własne uszy słyszałam w RMF FM, więc musi to być prawda; w radiu bowiem, w przeciwieństwie do telewizji, która kłamie - mówią samą prawdę i tylko prawdę

Po tak stanowczej zapowiedzi prezesa przyszło mi na myśl, że skoro 10 kwietnia jest ostatnim dniem roku (po katastrofie), to 11 kwietnia powinien prezes ogłosić jako początek Całkiem Nowego Roku i aż mi dziwno, że prezes jeszcze tej zmiany nie zasygnalizował. Ostatecznie w państwie, które się, wg raportu prezesa pod każdym względem stacza, należałoby naprawić wszystko, od kalendarza poczynając. I tak np. pierwszy miesiąc po 10 kwietnia mógłby nazywać sie kaczeniec, ale to już sprawa dla ludzi prezesa.

Niemniej jednak zapowiedź, iż „zajmie się tym osobiście” (udowodnieniem, że był zamach) nosi wszelkie znamiona zobowiązania noworocznego, jakie spora część obywateli podejmuje – jakże błędnie - 1 stycznia.

Zobowiązanie noworoczne prezesa, że osobiście zabierze się do badania przyczyn katastrofy zawiera jednak dla wyczulonego ucha pewien złowrogi akcencik: oto cała ciężka harówa komisji pod przewodem Maciarewicza psu na budę idzie? Przecież nikt lepiej od Macierewicza nie wie, że zamach był, a wobec oświadczenia prezesa wychodzi, że to też nie wystarcza. Czyżby był to zamach nie taki, jaki potrzebny jest prezesowi? Dowiemy się wszystkiego w swoim czasie,
jak już pan prezes osobiście czarne skrzynki przesłucha.

Oczywiście, do ogłoszenia prawdy ostatecznej potrzebna będzie prezesowi jakaś gęba, która nie zawaha się ryknąć z trybuny sejmowej wszystkiego, co ślina na język przyniesie. Ostatnio na przykład taka wybitna osoba oznajmiła, że aktualny minister sprawiedliwości popiera mafię. Pozostaje pytanie – którą? Oczywiście kariera polityczna takiej osoby mogła się rozwinąć tylko przy prezesie, który osobiście za cwany jest, aby karalne rzeczy osobiście publicznie głosić.
Głosi je więc w jego imieniu babsko, które miało czelność afiszować się publicznie swoim stanowiskiem, podejmując próbę „zamknięcia twarzy” satyrykom w trakcie występów. W tym miejscu najlepiej będzie przytoczyć świadectwo osób zainteresowanych, czyli
KLIKI osobiscie:

Marek Sobczak: - Tymczasem na scenę wpada jakaś kobieta z mikrofonem! Nie wiemy, o co chodzi... Nasza pierwsza myśl była taka, że chodzi o jakiś komunikat specjalny, że ktoś zasłabł na widowni.

Wiele się "Klika” nie myliła. Istotnie, Beata Kempa zasłabła, słysząc te okropne dowcipy o towarzyszach z partii wówczas rządzącej. Wściekła wkroczyła na scenę i przedstawiła się niezbyt wyraźnie. Szpak i Sobczak początkowo byli pewni, że jeśli nikt nie zasłabł, to kobieta jest... no, powiedzmy nie do końca sprawna intelektualnie, bo i takich widywali w swej 35-letniej karierze. Ale kobieta, która przerwała występ, oświadczyła z powagą:
- Jestem wiceministrem sprawiedliwości!
- No to pogratulowaliśmy jej serdecznie, bo tak Bogiem a prawdą, nie kojarzyliśmy jej z rządem - wspomina Szpak. - Ale ona ciągle swoje: - Jeszcze dzisiaj możecie się bawić, jeszcze burmistrzem jest mój przeciwnik polityczny, który wam zapłaci honorarium. Więc bawcie się, bo już jutro może być za późno!

- Za komuny - puentuje Antoni Szpak - to obrażeni bonzowie demonstracyjnie wychodzili z sali. Ale na scenę nikt nie wtargnął podczas naszego spektaklu.

To byłoby na tyle, jeśli chodzi o pojmowanie demokracji przez najlepsze kadry prezesa i... obyśmy Całkiem Nowego Roku nie doczekali.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Na wariackich papierach. Demokracja a’la... - Nasze Miasto

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto