Na wariackich papierach. La Strada po polsku

Powinien też - bardzo słusznie - uważać na drodze, bo ilość pijaków na naszych drogach usprawiedliwia tę przestrogę całkowicie. Ostatnio nawet trzymający lejce obywatel tak zdołał biedne szkapy wykołować, że bryka wraz z pasażerami wpadła do rowu. Widać, że doświadczenia wielkiego w powożeniu nie miał, bo jak pamiętam z dawnych czasów, każdy pijany wozak (innych nie było)przysypiał na koźle puszczając lejce luzem; szkapy same do domu trafiły bez żadnej kolizji. Ale trzeba wiedzieć, kiedy co puścić. Bo już na przykład takie puszczenie luzem języków przynieść może skutki równie nie przewidziane, aczkolwiek o wiele weselsze.

I tu mam przed oczami posłów, którzy na ogół w bezwarunkowym odruchu osłaniają usta dłońmi, ale tym razem poszli na żywioł. Każdy chciał wyjść pięknie na rodzinnej fotografii, zamiast więc banalnego „cziiiiizzzz”, uśmiechy do foty przywołano radosnym dialogiem:
- Słyszeliście o tym, że PJN podpisało porozumienie z Platformą? Jakieś ciche? … Dzisiaj w gazetach pisali.
- Tylko Kluzikowa ma miejsce, Poncyl i to wszystko … A reszta czarna masa do autu.
- Ale wiesz jakie to będzie osłabienie w całym kraju? Założyli nową partię, a potem przechodzą do innej drużyny
- Ale wiesz co? Jak można? Kluzikowa zawsze była leserem do roboty. W komisji nie robiła kompletnie nic, lansowała się tylko, bo przez 15 lat była dziennikarką. I z innymi dziennikarzami się znała …

Tak sobie gawędzili posłowie, obrabiając tyłek byłej koleżance przy uchu
samego prezesa, który inaugurował był właśnie akcję „La Strada”
czyli wypad w Polskę.

Będzie jeździł, prężył wodzowskie muskuły,zrywał kondominialne kajdany, zabawiał facecjami, groził konsekwencjami i obiecywał ogólnie atrakcje. Jak mu obywatele władzę dadzą. Wszystko to na miejskich placach, przy akompaniamencie bębenków oraz wesołych pląsów w wykonaniu asystentek płci mniej lub więcej nadobnej.

W całkiem przeciwna stronę wyruszył szef partii lewicowej, pan Olejniczak, wsławiony rozdawnictwem jabłek zmęczonej o świcie klasie robotniczej. Tym razem z wielkomiejska zachęca wiejskie dzieci do picia mleka prosto od krowy, chociaż każde dziecko wie, że mleko jest ze sklepu, a krowa służy do reklamy. Im bardziej łaciata, tym efektowniejsza na ekranie.
Ale, jak mawiał przed laty pewien chłop „pan poeta, pan poeta”, więc i tym razem
każdy może do wsiowych pogadać, jeśli już musi.

Sygnalizując podróże ludzi powszechnie znanych, nie mogę pominąć milczeniem efektownych wojaży czwórki naszych zwykłych obywateli, którzy upodobali sobie
Wyspy Kanaryjskie.

Nie są to bynajmniej emeryci, którzy mieli pod palmami brzuchy i zadki do słońca wystawiać, ale zgrana grupka „pracowitych inaczej”, którzy starym wypróbowanym sposobem prowadzili handel towarami luksusowymi bez problematycznych faktur, podatków, ceł i wszelkich upierdliwych wynalazków międzynarodowego biznesu.

Niestety, cytuję: "Hiszpańska policja zatrzymała koło Santa Cruz de la Palma na Wyspach Kanaryjskich czwórkę Polaków pod zarzutem licznych kradzieży w sklepach luksusowych towarów - perfum, drogich kosmetyków i markowej odzież…". W wyniku akcji nasi eksportowi specjaliści odbędą drogę do tamtejszej ciupy, bez ponoszenia dalszych kosztów na bilety.

Skoro już o ludziach w drodze mowa, wypada jeszcze wspomnieć o pewnej ulicy imienia Stanisława Lema najdroższym, która... ma wszystko co potrzeba - szerokie cztery pasy, przejścia dla pieszych, chodniki, ławeczki, zatoki dla autobusów i wiaty przystankowe… ale prowadzi donikąd.

Podejrzewam, że patron dziwnej ulicy bawi się setnie, patrząc z zaświatów na nasze prawdziwe science fiction.