Brzmiało to tak:
– Szukasz trzech ludzi? Jeden kulawy, jeden wysoki; tam są.
Każdy w tym miejscy zauważy, że o trzecim nic nie wiadomo, ale wyjaśnię to później. Póki co wyjaśniam, że piszę ten felietonik na cześć naszego Autora, pana Marka Chorążewicza.
Panie Marku!
Sytuacja z brakiem zaufania, nad czym Pan ubolewa, jakże odmienną jest od stosunków czysto mafijnych, aczkolwiek wymienionych przez Pana podmiotów walczących o swoje w naszej triadzie „minister-lekarze-farmaceuci” - przestępczymi nikt nie nazwie.
Zmierzam do tego, że u takiego na przykład Ojca Chrzestnego do uzgodnień
nie budzących wątpliwości i absolutnie gwarantowanych, wystarczało słowo, czyli honorowanie wzajemnych interesów na tak zwana gębę. Niedotrzymanie słowa skutkowało nieodwracalnym przefasonowaniem tejże gęby ręcznie, lub przy pomocy urządzeń zdalnie rażących, do czego bynajmniej nie zachęcam, aczkolwiek nawet najspokojniejszy człowiek miałby czasem ochotę gębę komuś przefasonować.
Niestety, cały profesjonalny sprzęt do rażenia przeciwnika łamiącego słowo, (czyli złamasa), został wysłany do Afganistanu, przeto nam się może tylko scyzoryk w kieszeni otwierać. Można jednak, nie narażając kieszeni na przedziurawienie, uzyskać nieco satysfakcji w sposób pokojowy, poprzez uruchomienie wyobraźni: dla osób całkowicie bezsilnych (czyt. pacjenta) jest to zastępczy zabieg higieniczny, rozładowujący skutecznie stany stresowe.
Najlepiej powyobrażać sobie to i owo w pozycji siedzącej, po pastylkach bez recepty, w miejscu oświetlonym dyskretnie, pachnącym higienicznie wedle gustu i podaży w drogeriach.
Wracając jednak do istoty rzeczy, czyli pantoprazolenia,
to po pierwsze: można „pantoprazoleniem” zastąpić inny wytrych słowny, brzmiący mniej uczenie, a bardziej wulgarnie oraz przyznać jednogłośnie panom Markowi i Arkadiuszowi ex aequo pierwszą nagrodę za cywilizowane zastąpienie pier…a, jak też za eleganckie przerobienie nazwy naszego pier...lamentu
na „Pantoprazolent”.
Panowie! Szastam czapką w ukłonie, ale bez schylania, bo mnie LS boli.
Kontynuując wątek, który jakoś sam wyskoczył, posłużę się jednak starym słownictwem, zanim z „pantoprazoleniem” naród się oswoi a prof. Bralczyk autorytetem podeprze. Otóż oczywiste jest, że w naszym pier…lamencie każdy ma prawo wyrazić demokratycznie swojego świra, hopla, konika, czyli pantoprazolić co mu ślina na język przyniesie.
Uczynił był to ostatnio pan Radek Sikorski, powtarzając mantrę o konieczności zburzenia PKiN-u; idąc dalej, bywają dni, że się w naszym pier...lamencie, posłowie przerzucają dowcipami jak w czasach, kiedy grywali w klipę za stodołą. Przeto i ja rzucam myśl (pantoprazolę na W24), która wydaje się zaspakajać ciche marzenia nie strajkujących, cichych i pokornych pacjentów.
Brzmi ona: zlikwidować NFOZ, wywalić ministra zdrowia, wykosić lobbystów, przydusić doktorów, przycisnąć aptekarzy tak, aby nic nie zostało. W tym momencie nastąpiło ugięcie przestrzeni i wyskoczył w sposób nie zamierzony nawrót do idei niejakiego Kononowicza, jednego z kandydatów na miejsce pod żyrandolem. Niniejszym wspomnieniem honoruję jednogłośnie człowieka umysłu niewielkiego, za pomysł tyleż uniwersalny, co niewykonalny.
Jednakże, jak nas życie uczy, a im dłuższe, tym zakres wiedzy życiowej większy – nie ma rzeczy niemożliwych. I tu właśnie dochodzę do początku, czyli dialogu z westernu: gdzie jest ten trzeci, którego szuka szeryf?
Trzeci dyndał na sznurze dzwonnicy.
Dlaczego akurat ten dialog? Bo parafraza. Jaka? Kulawego i Wysokiego każdy sobie podstawi, a na sznurze – na moje wyobrażenie, dynda Arłukowicz. Uratuje się, czy puszczą mu zwieracze?
Siądźmy sobie spokojnie w miejscu przeznaczonym na wyobraźnię i poczekajmy. Nie pali się.
Giganci zatruwają świat
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?