W przeciwnym wypadku na pomoc ze strony ludzi reprezentujących opiekę społeczną o nieco innym niż policja profilu działania nie ma co liczyć. Musi wkroczyć telewizja. Wizyta upierdliwej (sorry) dziennikarki i nachalnego operatora ukazuje nam pomoc społeczną w całej, płatnej z podatków ludzkich krasie: elegancki gabinecik, biurko, komputer, gadżety, wygodny fotel pod szacowną d...., Modne ubranie, ładne fryzury i malowane pazury. Oraz makijaż, spod którego wyziera urażona duma, bo zadają jakże nieeleganckie pytania, przerażenie - bo sprawa się rypła i leci w Polskę, i wreszcie niejaka ulga w momencie, kiedy można zwalić wszystko na "przepisy".
Wedle przepisów bowiem oraz sprawozdania sumiennej pracownicy, pani dyrektor stwierdza najbezczelniej w świecie, że "w zeszłym tygodniu wszystko było normalnie". W tym momencie już nie wiadomo, kto tu bardziej chory psychicznie. Czy nieszczęsna kobieta napełniająca mieszkanie odpadami po sam sufit, czy pani dyrektor "opieki” społecznej, która pobiera, zgodnie z przepisami pensję za wytworne istnienie. Wywózce kontenerów z nagromadzonym śmieciem asystują eleganckie panie z Sanepidu. Które boleśnie stwierdzają, że "musiały" uruchomić procedurę prawną. Asystując trzymają się przezornie w bezpiecznej odległości od procedury, robactwa i smrodu.
15 lat bezprecedensowej historii, która nie pozwala żyć współmieszkańcom chorej osoby, a przede wszystkim jej samej, pozbawionej światła, gazu i wody. Bo, jak zauważa inteligentnie jeden z urzędników zwierzęta na wsi mają lepsze warunki. Słusznie. Ale o te zwierzęta dbają jacyś ludzie mający nad zwierzętami litość.
Nad chorą osoba, która zamienia mieszkanie w rozsadnik zarazy i robactwa litości nie ma nikt. Podobno nie pozwalają na to przepisy. Syn, który na wszelki wypadek nie pokazuje twarzy wyczerpał wszystkie swoje możliwości. Ja mu wierzę. Została mu tylko jedna – poczekać na rozwiązanie sprawy przez tak zwane organa i – odziedziczyć mieszkanie.
Póki co, zatruci wyziewami robotnicy poszli odetchnąć świeższym powietrzem, panie urzędniczki powróciły do czystych gabinetów wkuwać na blachę przepisy, gapie poszli w swoją stronę, pozbawione wylęgarni robactwo miota się jak szalone bo mu zimno, a właścicielka mieszkania znajduje wreszcie wygodne miejsce do spania. Na uratowanych szmatach i podłodze.
Za kilka dni przyjdzie zapewne jakaś opiekunka, otworzy drzwi i stwierdzi że „wszystko jest normalnie”. Bo drzwi się już otwierają.
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?