Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Najważniejsze, to robić swoje" - rozmowa z Grzegorzem Wilkiem

Redakcja
"Wolf Gang" podczas koncertu w Ostrowcu Świętokrzyskim.
"Wolf Gang" podczas koncertu w Ostrowcu Świętokrzyskim. Krzysztof Krzak
Znany z programu telewizyjnego "Jaka to melodia?" i oratoriów Piotra Rubika, niezwykle utalentowany wokalista i instrumentalista Grzegorz Wilk wystąpił ze swoim zespołem na zakończenie tegorocznych Dni Ostrowca Świętokrzyskiego (20 maja 2012 r.). Między próbą a koncertem "Rockabilly Show" znalazł czas, by porozmawiać z Wiadomościami 24.pl.

Socjolog, informatyk, dziennikarz, technik dentystyczny… Skąd taka rozbieżność profesji?
Swego czasu interesowało mnie bardzo dużo rzeczy i stąd taka duża rozpiętość kwalifikacji. Poza tym to efekt spełniania marzeń (technikiem dentystycznym chciałem zostać jeszcze w LO, ale nie było mnie wtedy stać na szkołę), reszta zawodów jest wynikiem poszukiwań i chęci rozwoju. No i świadomości, że im więcej umiem, tym mam większą szansę na przetrwanie. Poza tym, czasem życie wymusza zdobycie pewnych "szlifów", jak na przykład moja praca w Polskim Radiu w Opolu czy Trójce, gdzie pracowałem, by przeżyć...

Kiedy zatem pojawił się pomysł na śpiewanie i muzykowanie?
To nie był pomysł. To był raczej samoistny rozwój wypadków… Ale zdjęcia z gitarą mam jeszcze z okresu, gdy chodziłem z pieluchą, a rozwój zainteresowań u dzieciaka nastąpił jeszcze w podstawówce, kiedy to w szkołach był przedmiot zwany muzyką i profesjonalni muzycy w nich zatrudnieni potrafili oddziaływać na dzieci. Teraz tego nie ma, ale mam nadzieję, że kształcenie muzyczne wróci do szkół, bo ono pomogło mnie i wielu moim kolegom, którzy do dziś funkcjonują w tym zawodzie, grają, śpiewają.

Jak trafił Pan do programu "Jaka to melodia"?
To przypadek, jak większość wydarzeń w moim życiu. Choć drugiej strony, zakładając, że nie ma przypadków - pewnie tak musiało się stać. Swojego czasu chodziłem na wiele castingów, głównie do reklam (zagrałem w czternastu). Los sprawił, że umówiłem się ze znajomymi na spotkanie i to akurat w miejscu, gdzie trwał jeden z tychże castingów. A skoro już tam byłem, to postanowiłem wejść i zaśpiewać. Nie wiedziałem, że jest dla instrumentalistów i że do programu "Jaka to melodia?". Po wyjściu ze studia, natychmiast zapomniałem o sprawie. A dwa miesiące później dostałem informację, że mnie zapraszają do programu. I tak to się zaczęło. Właśnie minęło 7 lat od tamtego momentu.

Czy dużo czasu zajmują Panu przygotowania i nagrania tego teleturnieju muzycznego?
Z tym bywa różnie, w sumie jednak przygotowania nie trwają długo. Najpierw dostaję listę piosenek, których się trzeba nauczyć, by zaśpiewać w studiu. Następnie je nagrywamy; na 20 piosenek mamy około dwóch godzin, co daje średnio 5 minut na jedną piosenkę. Następnie realizator "układa te klocki" i heja, do telewizji!

Na Pana profilu facebookowym pojawił się wpis zachęcający Pana do porzucenia tego programu i robienia kariery solowej...
A tak, oczywiście, znam wielu takich, którzy mi źle życzą! To oczywiście żart. Ale niestety, niewielu zdaje sobie sprawę, że kariera solowa w Polsce nie jest taką prostą sprawą. Teraz bowiem są poszukiwani młodzi, biedni, potrzebujący sławy, choćby na chwilę i pieniędzy, nawet niewielkich. A potem tych ludzi można wycisnąć jak cytrynę i porzucić. A ja się nie dam, choćby dlatego, że nie mam już 20 lat. Uważam, że należy robić swoje i "Jaka to melodia" mi w tym nie przeszkadza, a nawet pomaga. To dzięki temu programowi jestem rozpoznawany, ludzie okazują mi sympatię. To przemiły efekt mojej pracy w tym teleturnieju i nie stanowi to dla mnie żadnej uciążliwości. Wprost przeciwnie, pozwala przeżyć, nie zmuszając do zmiany zawodu, więc nadal śpiewam. W innych warunkach zapewne musiałbym porzucić ten fach. A nad swoimi solowymi projektami nadal pracuję...

Rozumiem, że z Piotrem Rubikiem też Pan będzie dalej współpracował...
Oczywiście, w miarę możliwości i w połączeniu z udziałem w "Jaka to melodia?". Jeżeli jednak by się udało grać też koncerty z własnym repertuarem, a nie tylko coverami, to wtedy byłby to znak, że należy powoli, powoli odcinać pępowinę.

Od jakiegoś czasu zapowiada Pan wydanie solowej płyty. Jakie utwory się na niej znajdą, czy podobne do lansowanego ostatnio "Syropu na miłość"?
Czy podobne... zależy o co pan pyta. Na pewno będą spięte producencką klamrą i podstawowym elementem łączącym te piosenki będzie mój głos i moja interpretacja. Ale każda z nich będzie inna, "na inną porę uczuć". Gdy ktoś chce sobie poprawić humor - wrzuci "Syrop na miłość", gdy ktoś jest zły na swoją dziewczynę, chłopaka, włączy "Nie będę po Tobie płakał" , zadumie na pewno towarzyszył będzie utwór "Daj mi żyć tak jak chcę". Takie jest moje założenie. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie. A jeśli nastrój nie ma znaczenia, wtedy można jej posłuchać od początku do końca, bez przerzucania ścieżek. Bo nie ma na płycie utworów przypadkowych, tworzonych tylko po to, by ją nagrać. Nagrywanie takich zapchaj dziur jest ostatnio dosyć modne. Mój materiał powstawał na przestrzeni wielu lat, został pozyskany od wielu autorów, choć w większości został stworzony przeze mnie. Wyselekcjonowany spośród 80 piosenek materiał należało jeszcze odpowiednio zaaranżować. Oprócz moich, znajdą się tam teksty Jacka Cygana i Zbigniewa Książka. To już mówi o poziomie...

Kiedy można tej płyty oczekiwać w sklepach?
Płyta powinna ukazać się jeszcze w tym roku. Tak przynajmniej sobie postanowiłem, a oprócz tego, jestem zobowiązany wobec moich mecenasów i sponsorów, w tym wobec burmistrza i radnych mojego rodzinnego miasta Grodków, którzy wyasygnowali pewną sumę na nagranie tego krążka, za co im serdecznie dziękuję. Szukam też kolejnych sponsorów, którzy w ten sposób staną się w pewnym stopniu autorami mojej płyty. W tej chwili gotowa jest połowa planowanego materiału.

W swojej karierze ma Pan dość wyjątkowy występ - podczas pogrzebu Violetty Villas. Jak to się stało, że to właśnie Pan zaśpiewał podczas tej smutnej uroczystości?
Państwo Gospodarkowie zadzwonili do mnie z pytaniem, czy nie zaśpiewałbym na pogrzebie pani Violetty. Zdziwiłem się, bo przecież miała ona wybitnych znajomych, przyjaciół, więc dlaczego ja zostałem tak wyróżniony, by zaśpiewać piosenki Villas? Okazało się, że syn i synowa zmarłej artystki oglądają program "Jaka to melodia?", lubią mnie i uważają, że mogę zaśpiewać piosenki z jej repertuaru.

Poza tym jest Pan bardzo wszechstronnym wokalistą...
Staram się, bo po pierwsze, to moja praca, a po drugie "z niejednego pieca jadłem chleb" i musiałem się wielu rzeczy nauczyć. A poza tym nie zamykam się w schematach, podoba mi się wiele piosenek z różnych gatunków. A że potrafię je zaprezentować, cóż, pewnie taka cecha osobnicza. Od jakiegoś czasu Robert Janowski często to podkreśla w programie. Usłyszeć to z jego ust na antenie, to wielki komplement... Dziękuję Ci, Robercie, jest mi bardzo miło (śmiech).

Czy ma Pan czas na jakieś pasje pozamuzyczne?
Z tym bywa różnie, w zależności od ilości koncertów. W tym tygodniu graliśmy ich sześć. Ale są też luźniejsze miesiące. Proszę jednak wziąć pod uwagę, że w naszym zespole, który działa bez managementu i opieki jakiejkolwiek agencji artystycznej, to ja zajmuję się wszystkim, więc czasu na inne zajęcia nie ma za dużo. Ale... ćwiczę na siłowni i uwielbiam gry RPG na konsole.

Czy zatem mógłby Pan przedstawić kolegów tworzących Wolf Gang, czyli Gang Wilka?
Ależ oczywiście, z wielką przyjemnością, zawsze to robię na koncertach. Bez nich nie dałbym sobie rady. Moi koledzy to: niezastąpiony gitarzysta, Kuba Mitoraj, pochodzący z Opola; na czym by nie zagrał- ma on, jak to się mówi "niestandardowe brzmienie z palca". Wspaniałym basistą jest Grzesiu Posłuszny, który zagra wszystko ze świetnym groovem, a przy okazji świetnie wygląda na scenie i widać że się bawi tym co robi. ŁukaszŁabuś, który gra na zmianę ze Sławkiem Puchałą, byłym perkusistą Perfectu, grającym obecnie z Dodą, jest nieprawdopodobnym perkusistą, ma zwierzęcą siłę i dość solidną posturę, więc potrafi nieźle "przyłoić", a ja takich bębniarzy kocham. W naszym zespole na szczęście nikt nie głaszcze instrumentów. Nikt nie gra "na pół gwizdka". Bo w naszym graniu jest pasja.

Dziękuję Panu za rozmowę, życzę wielu sukcesów i realizacji planów.

Znajdź nas na Google+

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto