Historia współczesnego teatru od naturalizmu do obecnej epoki postnowoczesnej to skomplikowany splot zaciętego ścierania się teorii, praktyki, wielu koncepcji estetycznych i ideowych. Są podziały, ale nie tak ostre jak w podręcznikach. Naturaliści zawsze używali symbolu, symboliści posługiwali się naturalistycznym warsztatem aktorskim, sam twórca metody, Konstantin Siergiejewicz Stanisławski był mniejszym dogmatykiem niż jego apologeci. Teatr jest składnikiem współczesnego filmu, a warsztat filmowy i techniki performansu oraz akcjonizmu stały się składową, tak teatru pudełkowego jak i innych alternatyw.
Strindberg, tak jak Szekspir, może być wystawiany w konwencji groteski, a Króla Ubu można wystawić jako dramat realistyczny posługując się dekoracjami 3D wytworzonymi holograficznie, jak na przykład inscenizuje się „Złoto Renu” Wagnera.
Od razu powiem, że tak za Richardem, jak i za Augustem nie przepadam. Od wiwisekcji i "zimnego skalpela" naturalistów (jak i współczesnych naturalistów) zdecydowanie wolę surrealną poetykę rodem z „alternatywy” teatrów konwencjonalistycznych czy Pedro Almodovara. Niemniej, aktorzy Strindberga kochają. Dlaczego? Bo to sprawdzian umiejętności ukazania emocji skrajnych, egoistycznie ukrywanych, wybuchających w pruderyjnym i protestanckim społeczeństwie ze zdwojoną siłą, i na tyle uniwersalnie przedstawionych, że nam bliskich. I myślę, że bliskich zarówno Meksykanom, jak i Afrykańczykom. W każdym z nas drzemie zadra nienawiści do najbliższych osób, do wyimaginowanych i prawdziwych rywali. Pragnienie zemsty za winy popełnione i urojone. Zemsty, która w naszym świecie od lat końca dziewiętnastego wieku do współczesności jest zjawiskiem tabu, tak w sferze religii jak i obyczajów.
Strindberg swe niezbyt udane relacje z kobietami przelewał obsesyjnie na papier. Nie miał nigdy życzliwości do swych bohaterów, a do bohaterek w szczególności. Jego miłośnik i niejako współczesny spadkobierca - Ingmar Bergman, człowiek tak teatru, jak i filmu powtarzał, iż swe demony okiełznać można tylko poprzez twórczość. Obaj ze Strindbergiem mieli to szczęście. Ich dramaty to niejako „zemsta” na kobietach - paradoksalnie przez kobiety - kupiona. Głównie przez aktorki i reżyserki. Także przez Marzenę Więcek i Dorotę Halamę. "Namiętności" powstały w oparciu o wątki opowiadań Augusta Strindberga "Silniejsza" i "Wyrzuty sumienia" oraz fragmentów "Gwiazdy" Helmuta Kajzara.
Od początku głównie trzy - elementy, wzięte z klasyki współczesnego teatru budują nastrój skrywanych i wybuchających raz za razem namiętności.
Silne światło punktowe kontra głęboki cień rodem z Appii czy scenografii Mondzika, rekwizyt - krwisto czerwona suknia na bezosobowym manekinie oraz postać aktora – inscenizatora - ofiary, ukazana w konwencji psychodramy, to trójkąt na którym oparty jest spektakl. Marzena Więcek, z burzą blond włosów, grająca Byłą Żonę i Aktorkę, zgorzkniałą i niespełnioną w życiu osobistym, częściowo za to spełnioną "na scenie", stanowi i fizyczne i aktorskie przeciwstawienie brunetki Doroty Halamy; Kochanki, niepozornej, korpulentnej, pozornie słabszej i zdominowanej przez Aktorkę. Ta ostatnia jest ekstrawertycznie wybuchowa i egotyczna, postawna... Ta druga, to istota zamknięta w sobie, milcząca - dosłownie - przez cały czas trwania spektaklu.
Łączy je wspomnienie jednego mężczyzny oraz niewidzialna nić empatii i antypatii. A także kostium. Czarny jak i mrok zakamarków sceny, narzucający porównanie z nigdy nie wyciąganymi na światło dzienne kompleksami, których nie widać, co nie znaczy, że nie istnieją. Zresztą, Aktorka opowiadając o teatrze i twierdząc jakim to szczęściem było w nim grać wiele lat, wspomina o zakurzonej scenie i jej kulisach których z reguły nikt nie sprząta. Tak, jak nie załatwione są często do końca życia problemy osobiste i egzystencjalne bohaterek dramatów i postaci utworów Strindberga.
Spektakl jest inscenizacyjnie pozornie skromny, przez co bardzo "skandynawski", ograniczony jak to się mówi do "jednego krzesła". A zarazem bogaty w znaczenia, ekspresję aktorską i muzykę Sambora Dudzińskiego: multinstrumentalisty, muzyka, performera, i aktora w jednej osobie. Słyszymy kontrabas, fortepian, i głos ludzki. Dźwięk ich komentuje i podbija temperaturę konfliktu. Dramatyczną, męską wokalizę słyszymy w finale spektaklu, gdy czerwona suknia pozostaje na manekinie pozbawionym głowy, a uczestniczki dramatu nikną ze sceny, co wcale nie oznacza – jak to zwykle u Strinberga - a potem u Bergmana, zakończenia konfliktu.
W tej filozofii dramatu będzie on trwał wiecznie – nie tak jak u Tenessee Wiliamsa, gdzie skrywane południowe namiętności prowadzą do - z reguły - tragicznego rozwiązania. Tu, ten dramat i tragedia kobiet tkwią w nich samych. W niemożności podjęcia ostatecznej decyzji i w sugerowanym dalszym popełnianiu życiowych błędów. Marzena Więcek dawkuje widzom dramat Aktorki w sposób aptekarski. Jedynie ona mówi na scenie. Ale paradoksalnie mówi też za swą antagonistkę, milczącą i posługującą się jedynie ruchem scenicznym. Pantomima zderza się tu z monodramem przeplatając się i uzupełniając. Krótkie momenty krzyku przetykane są ciszą i długimi partiami pantomimy. Nie wiemy kto jest antagonistą, a kto protagonistą dramatu. Milczenie prowokuje krzyk, a monolog prowokuje z kolei ruch sceniczny.
Obie aktorki, choć młode wiekiem, świetnie przedstawiają życiowe zmęczenie granych kobiet. Całość rodzi pytania: gdzie zagubiono te wartości na których opiera się nasze stabilne podobno i (w miarę) syte społeczeństwo? Gdzie podziały się tradycje i chrześcijańskie wartości? Czy tylko odwołujemy się do nich w chwili śmierci, a na co dzień żyjemy jak gryzące się psy? Te i inne pytania zadają: tak Strindberg i Helmut Kajzar jak i inscenizatorzy „Namiętności”: Marzena Więcek, Dorota Halama, Iwona Pasińska, Natalia Zielińska, Edward Gramont.
„Namiętności”, premiera: 24 maja 2011, Lubuski Teatr, spektakl na podstawie „Silniejszej” Augusta Strindberga oraz fragmentów „Gwiazdy” Helmuta Kajzara i Wyrzutów sumienia A. „Strindberga”
adaptacja literacka: Marzena Więcek muzyka: Sambor Dudziński
ruch sceniczny: Iwona Pasińska
kostiumy: Natalia Zielińska
konsultacja reżyserska: Edward Gramont
obsada: Dorota Halama, Marzena Więcek
Do Wiadomości24 możesz dodać własny tekst, wideo lub zdjęcia. Tylko tu przeczyta Cię milion.
Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?