Podobno Foenkinos zafascynowany jest Polską i Polakami, niech dowie się więc, że swoją najnowszą powieścią oczarował jedną z Polek– mnie. Było to nasze pierwsze spotkanie (ale nie ostatnie) i mam ochotę na więcej.
Nie da się ukryć stylistycznego podobieństwa Foenkinosa z Houellebecqiem i jego "Poszerzeniem pola walki". Podobne, wielopłaszczyznowe tło akcji - od ciasnych biur korporacyjnego giganta przez paryskie kawiarnie i restauracje - jest przykrywką dla coraz nowszych wojaży seksualnych. Jeżeli jednak spodziewacie się perwersyjnych opisów i erotycznych uniesień – spotka was zawód. Nasienie nie wsiąka w piach, a karty tej powieści nie ociekają fizycznym aspektem miłości. Temat jest ujęty w sposób pełen namiętności i intymności, jak przystało na stereotypowego francuskiego kochanka.
Od pierwszych stron niebezpiecznie balansujemy po komicznych dialogach bohaterów, by zaraz wpaść w pełne smutku monologi narratora. Pod względem ekspresji uczuć, powieść stanowczo jest majstersztykiem. Wszystkie litery, wszystkie słowa, wszystkie zdania wykreowane są w jednym celu: żeby czytelnik mógł stwierdzić, że ta książka mogłaby być o nim. Kto z nas nie pamięta swojej pierwszej miłości? Kto jest bez grzechu i nigdy nie dał się zbałamucić?
Jeśli jesteś przejedzony własną codziennością to stanowczo odradzam tę lekturę. Pamiętaj jednak, że czasem inni mają gorzej, więc Nos séparations może się okazać dobrym antidotum na wszystkie smutki. Powieść mimo iż utrzymana jest w smutnej tonacji, kończy się optymistycznie i daje człowiekowi nadzieję na odnalezienie własnej siły. Więc może jednak warto do niej zajrzeć?
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?