Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nepotyzm nową chorobą polityków?

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
Nepotyzm z definicji jest faworyzowaniem krewnych i przyjaciół przy obsadzaniu wysokich stanowisk i rozdawaniu godności przez osoby wpływowe. Z genezy zaś – jest trudny do ustalenia czasu narodzin. Historycznie wiadomo, że był w średniowieczu i odrodzeniu, systemem uprzywilejowania przez papieży ich krewnych. A dziś stał się chorobą polityków.

Posłowie i działacze opozycyjnego PiS atakują rządzącą koalicję PO-PSL za autostrady, stadiony, "Orliki", za służbę zdrowia, Smoleńsk, za szkoły, kulturę, za Timoszenko i Ukrainę, za Białoruś i Afganistan, za Niesiołowskiego i Sikorskiego - za wszystko, a ostatnio za nepotyzm. I dobrze, bo takie prawo opozycji. Kopać rządzących ile się da, a nuż da się wykopać i wskoczyć na ich miejsce.

Szkopuł w tym, że kopanie PO-PSL za nepotyzm - to "drobna" przesada. Drobna, wszak nepotyzm nie jest specjalnością wyłączną, obecnie rządzącej koalicji. To domena wszystkich rządzących, w dodatku wszędzie na świecie. Ponieważ nas interesuje nie świat, a państwo polskie – zajrzyjmy pod kątem nepotyzmu na własne, polskie podwórko. A ono zabagnione jest, niestety od lat, tym samym nawozem pachnącym siarkowodorem nepotyzmu politycznego. Jego sedno tkwi w skrócie TKM lub TPPR.

Kopanie za nepotyzm

Proszę mi darować – nie będę się w wgłębiał w istotę skrótu TKM. Znany jest zbyt dobrze temu, kto chce go znać, szczególnie z lat minionych wolnej Polski. Teraz warto zajrzeć do wnętrza skrótu TPPR, w wydaniu najnowszych lat, gdy idzie o rządy PiS. Zastrzegam jednak, że PiS nie jest tu wyjątkiem, ani partią okrytą tiulowym ażurem TPPR. Starszym trzeba wyjaśnić ten skrót, aby oddzielić jego sedno od Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, które ongiś działało w Polsce.

Prezes Jarosław Kaczyński, będąc w Nowym Targu, mówił swoim słuchaczom, że "nigdy nie było tak źle". To w skrócie szersza myśl o nepotyzmie za dzisiejszej władzy. A "nigdy nie było tak źle" znaczy, że za naszych rządów może też to było, ale jednak nie tak bardzo. O, nie – prezes PiS tak nie powiedział, nawet tak nie myślał.

Gdyby jednak miał tak powiedzieć – miałby rację. Były marszałek Sejmu, a dziś senator niezależny, Marek Borowski stwierdził osiem dni temu w rozmowie radiowej, że nepotyzm ogarnia wszystkie partie zwycięskie w wyborach. Czy zdradził tajemnicę? Nie. Powiedział to, co wie każdy wyborca. Szerzej napisałem o tym w artykule: (2012-07-25).

A, więc prezes Kaczyński, będąc ostatnio w Radomiu, mówił w kontekście nepotyzmu: "Nigdy nie było tak źle". Być może ma rację. Badają jego skalę: CBA, prokuratura warszawska i NIK. Głównie w ministerstwie rolnictwa, ARR i spółce Elewarr. Oczywiście, to za mało. Być może po skończeniu badań tej linii zatrudnienia, przejdą do innych linii. Tymczasem, bez CBA, prokuratury i NIK – czytamy w serwisie radom.gazeta.pl, że w Radomiu - największym mieście rządzonym przez PiS – panuje na ogromną skalę polityczno-rodzinny nepotyzm.

Nepotyzm radomski - geneza

Zaczęło się w 2006 roku. Wtedy, w ramach "walki z układem", w wyborach na prezydenta Radomia, wygrał Andrzej Kosztowniak - kandydat PiS. W 2000 roku ponownie został wybrany. Przed sześciu laty nowe władze Radomia, powymieniały członków rad nadzorczych miejskich spółek, a także prezesów. "Gazeta Wyborcza" w 2008 roku opisała ten "swoisty układ", tzw. TPPR, czyli Towarzystwo Przyjaźni Płocko-Radomskiej.

W 2006 roku, w radomskich radach nadzorczych, zasiadły dwie panie płocczanki: w "Administratorze" (budownictwo społeczne) - pani Violetta, krewna ówczesnego prezydenta Płocka i szefowa klubu PiS w radzie miejskiej, a w "Rewitalizacji (remonty kamienic) - żona wiceprezydenta Płocka, Anna. Natomiast siostra prezydenta Radomia, Aneta Kosztowniak zasiadła w radzie nadzorczej płockiego Miejskiego Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej.

W PiS i w rodzinie

Spośród dwóch szwagrów wiceprezydenta Radomia (działaczy PiS) – pan Artur jest szefem kancelarii prezydenta miasta, a Robert - inspektorem w Miejskim Ośrodku Sportu i Rekreacji. Ten drugi wygrał konkurs, ale kontrkandydatów nie miał. Na początku minionej kadencji, w Zakładzie Usług Komunalnych znalazł zatrudnienie ówczesny teść wiceprezydenta miasta.

Krzysztof Sońta, były poseł PiS (bezpartyjny) ponownie nie uzyskał mandatu, wrócił do szkoły w roli nauczyciela WF-u, lecz prezydent Radomia pragnął mieć "swojego doradcę do spraw osób wykluczonych". I powierzył tę funkcję Krzysztofowi Sońcie. Od września 2012 r., były poseł będzie dyrektorem miejskiej szkoły specjalnej, gdyż wygrał konkurs. Do tej pory z funkcji doradcy prezydenta miasta nie zrezygnował.

Radni zaradni

Przewodniczący Rady Miejskiej i PiS w Radomiu, pan Dariusz, jest od połowy 2008 roku pełnomocnikiem do spraw rozwoju i marketingu, zarządu gminnej spółki Radkom, zajmującej się gospodarką odpadami. W Radkomie pracuje radny, pan Piotr, który dostał tam pracę, jako młody działacz PiS. A jego kolega z klubu PiS, pan Robert (wcześniej bezrobotny) wygrał konkurs na koordynatora w Miejskim Zarządzie Lokalami. Pokonał dwie inne osoby.

W Wodociągach Miejskich ma posadę, szef klubu radnych PiS, 26-letni Jakub. Od kilku lat jest przypadkowo szefem biura posła PiS, Marka Suskiego; pracował również w biurze europosła PiS, Adama Bielana. Ale Adam Bielan odszedł z PiS i Jakuba zwolnił.

Radny PiS, pan Kazimierz, absolwent technikum odlewniczego, długoletni działacz związkowy i BHP-powiec – miał kłopoty z pracodawcą prywatnym. Zwolniony z pracy, odwoływał się do sądu pracy, ale w czerwcu 2012 r. los się do niego uśmiechnął i już ma stabilną posadę, jako audytor w miejskiej spółce MPK. Miesięcznie szeregowy radny dostaje z kasy miasta około 1,9 tys. zł diety na rękę, a to w Radomiu – jak pisze gazeta - całkiem przyzwoita pensja.
Każdy dba o swoich

Nie tylko PSL "dbał o swoich" – mowił w radiu Marek Borowski. Ta prosta prawda widoczna jest w Radomiu. W Radzie Miasta, od 2010 roku PiS rządzi w Radomiu, w "cerowanej" koalicji z PSL. Gdy PiS-owi, który miał połowę radnych w Radzie Miasta, brakowało jednego głosu do większości - ten głos dał mu jedyny radny partii ludowców. W nagrodę PSL dostał stanowisko wiceprezydenta.

Odwołano w tym celu PiS-owskiego działacza, pana Roberta, ale dobra partia nie zostawiła go na lodzie. Jest szefem rady nadzorczej spółki Port Lotniczy Radom i dostał jeszcze drugą fuchę – specjalnie dla niego utworzono stanowisko II zastępcy prezesa gminnej spółki "Administrator".

Kiedy pan Robert jeszcze jako wiceprezydent miasta, nadzorował miejskie spółki, w Miejskich Wodociągach - znalazła zatrudnienie jego żona; wcześniej - ekonomistka w szkole. Natomiast w "Administratorze" przypadkiem znaleźli pracę ojcowie - szefa klubu radnych, pana Jakuba i innego radnego PiS.

Żona pana Dariusza - przewodniczącego Rady Miejskiej i PiS w Radomiu, była w czasach rządów PiS w kraju, szefową delegatury kuratorium oświaty. Straciła pracę, gdy do władzy doszła PO, kiedy zrezygnował z pracy, związany z SLD, szef podległego prezydentowi miejskiego ośrodka doskonalenia nauczycieli - ogłoszono konkurs. Żona pana Dariusza była jedyną kandydatką. I wygrała.

Radomska firma Radpec, zajmująca się energetyką cieplną, otrzymała prezent kadrowy "spadochronowy", działacza PiS ze Zwolenia. Najpierw Jan Mazurkiewicz, po odwołano go ze stanowiska starosty zwoleńskiego, otrzymał członkostwo zarządu spółki Radpec. Gdy z funkcji wiceprezesa do spraw technicznych Radpecu, zrezygnował kojarzony z lewicą, wskoczył tam Jan Mazurkiewicz.

Ponieważ Jan Mazurkiewicz nie ma wykształcenia technicznego, a Radpec miał już wiceprezesa do spraw ekonomicznych, więc tenże został wiceprezesem do spraw rozwoju (nic to, że takiego stanowiska wcześniej nie było). Wkrótce prezes Radpecu z 30-letnim stażem w energetyce, miał być już za stary, więc prezydent miasta zrobił go doradcą a wówczas Jan Mazurkiewicz objął jego miejsce.

Działaczka PiS, pani Magdalena, w poprzedniej kadencji była w Urzędzie Miasta odpowiedzialną za pozyskiwanie inwestorów dla Radomia. Nie miała efektów, była pod pręgierzem krytyki, więc po utworzeniu w 2011 r. w Miejskim Ośrodku Kultury "Amfiteatr", stanowiska zastępcy dyrektora ds. inwestycyjnych, od razu bez konkursu została zastępcą dyr. ds. inwestycyjnych, pani Magdalena.

Radny PiS od 2010 r., nauczyciel, pan Sławomir, postanowił znaleźć pracę w starostwie, gdzie też rządzi koalicja PSL-PiS. Rok temu stanął do konkursu na urzędnika wydziału edukacji i pokonał kilku kandydatów. Teraz awansował - jest szefem wydziału zdrowia.

Szef radomskiego PiS, jakby w odpowiedzi na krytykę o radomskim nepotyzmie, napisał wczoraj na swoim blogu: "Oczywiście, członkowie PiS pracują również w instytucjach miejskich, ale gdzieś pracować muszą. Zapewniam jednak, że wielu ludzi z PiS pozostaje bezrobotnymi".

Ma rację. W radomskim biurze pracy figuruje w rejestrze prawie 20 tysięcy radomian, w tym 4,1 tys. z wyższym wykształceniem, a stopa bezrobocia sięga w mieście 22 proc. "Zapewniam jednak, że wielu ludzi z PiS pozostaje bezrobotnymi".

Stanisław Cybruch

Znajdź nas na Google+

od 7 lat
Wideo

Nowi ministrowie w rządzie Donalda Tuska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto