Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nepotyzm w PSL nie znika. Płyną miliony z kontraktów

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
Wojciech Barczyński/Polskapresse
Nepotyzm i kolesiostwo nie są polską domeną, ale u nas ma korzenie nie do wyrwania. Trzy dni temu ukazał się w "Dzienniku" artykuł, który pokazuje przykład nepotyzmu w dwóch jednostkach skarbowych, z udziałem osób związanych z partią ludowców.

Ucichł od jakiegoś czasu temat nepotyzmu w PSL i w ogóle w Polsce. To tak, jakby zjawisko to poszło sobie już precz. Po głośnych taśmach Serafina, media prezentowały na wyścigi codziennie nowe przykłady nepotycznych działań polityków, szczególnie z partii ludowców, ale czasem też Platformy.

Sprawa urosła do rangi nie tylko prawnej czy politycznej, choć jedną i drugą wciąż pozostaje, lecz stała się też przedmiotem szyderstwa z przywódcy ludowców a nawet motywem krytycznej treści wywiadu Kazika Staszewskiego z zespołu "Kult". Kazik Staszewski, w rozmowie z "Wprost" powiedział, że "PSL jest najbardziej szkodliwą partią w Polsce". Zaznaczył, że wprawdzie inne partie nie są daleko w tyle, to jednak "PSL robi to po prostu bardziej ostentacyjnie". Przypadkowo zaprzeczył mu poseł PSL Kłopotek, twierdząc, że nie ma drugiej takiej partii, jak PO.

Były minister rolnictwa Marek Sawicki to kolega szefa partii - faktycznie wróg, skoro chciał go wygryźć z tego fotela - jak ocenił sam przewodniczący ludowców. Za nepotyzm w ministerstwie i podległych agencjach rolnych, musiał pod naciskiem swego szefa Pawlaka, zrezygnować z funkcji ministra. Teraz, zapracowani od lipca po łokcie agencji CBA, prokuratorzy i inspektorzy NIK, muszą uporać się z zagadnieniami nepotyzmu oraz finansów w tych instytucjach.

Tymczasem wciąż jeszcze można spotkać niestrudzonych dziennikarzy śledczych, którzy próbują swoimi siłami, dojść do sedna nepotycznych ścieżek i szczytów ludowców, w niektórych specyficznych ogniwach spółek Skarbu Państwa. Tym razem odsłonili tajniki kotary politycznej, skrywającej zakulisowe udziały szefa klubu parlamentarnego PSL, byłego wiceministra finansów, Jana Burego w firmie "Makarony Polskie".

Firma ta radzi sobie świetnie, gdyż "zarabia na kontraktach z Agencją Rynku Rolnego" - czytamy w serwisie Dziennik.pl. Nieźle się mają przy tym poseł Jan Bury i jego żona, która członkuje w radzie nadzorczej spółki makaronowej i pracuje w rzeszowskim oddziale ARR.

Poseł Jan Bury ma mieć 7,5 tys. akcji spółki, a jego żona 12,7 tysiąca. Ponadto żona posła ludowców jest pracownikiem administracji w rzeszowskim oddziale Agencji Rynku Rolnego. Według ARR - sprawa jej pracy jest "absolutnie czysta", gdyż ani poseł PSL, ani jego małżonka nie mieli "żadnego wpływu na zawarcie kontraktu". Kontrakt zawarł się sam i praca jest czysta jak łza.

Również według posła - wszystko jest ok., bo "wszystko odbywa się zgodnie z prawem". Jan Burdy powiedział, bez zmrużenia oka, że Makarony Polskie są spółką publiczną, w dodatku notowaną na giełdzie, czyli GPW i utrzymują komunikację z rynkiem, zgodnie z wymogami i standardami prawa. Czy wobec tego, ktoś może mieć odwagę wątpić w te argumenty?

Zdaniem gazety, Makarony Polskie zarabiają miliony na kontraktach, ze skarbową ARR. Odbywa się to w dodatku, w ramach unijnego programu "wspierania ubogich". Ostatnio zaś spółka Makarony Polskie otrzymała od Agencji Rynku Rolnego kontrakt o wartości niemal 17 mln zł. A, więc wszystko gra. W Makaronach, w ARR i w rodzinie polityków. Tylko czemu jeszcze czegoś szukają tam agenci CBA, prokuratorzy i NIK?

Znajdź nas na Google+

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto