Według mediów, na zabiegi chirurgiczne pokrywane przez NFZ, trzeba czekać w kolejce od pół roku do dwóch lat. W jednej z warszawskich klinik na chirurgię - donosi tokfm.pl - należy czekać kilkanaście miesięcy, a w jednym z krakowskich szpitali - nawet dwa lata. Jednocześnie czasem szpitale proponują przyspieszenie oczekiwania i oferują zabiegi komercyjne, za które pacjent musi płacić z własnej kieszeni. "To niezgodne z prawem" - alarmuje i ostrzega NFZ, grożąc szpitalom odbieraniem kontraktów.
Owszem, szpitale mają prawo prowadzić działalność komercyjną i pobierać opłaty za wykonanie operacji chirurgicznej w szybszym terminie niż przewidywany według kolejki. Ale, jeśli podpiszą umowę z NFZ i mają publiczne pieniądze na określony zabieg, to niestety, nie mogą wyjść do pacjenta z taką ofertą.
A jeśli pacjent sam zaproponuje, że za własne pieniądze chce skorzystać z "komercyjnego zabiegu", to nie łamie to umowy z NFZ. Natomiast w przypadku, gdy szpital z tym wyjdzie i zaproponuje pacjentowi takie rozwiązanie albo będzie do niego namawiał pacjenta, wtedy umowa z NFZ zostaje złamana. I na tej podstawie NFZ może ją ze szpitalem zerwać – czytamy w portalu tokfm.pl.
Mimo rygorów prawa i wiedzy w tej sprawie, dyrektorów i menedżerów szpitali, bardzo często dochodzi do propozycji nie do odrzucenia: jeżeli chcesz mieć zabieg bez kolejki – płać z własnej kieszeni. Szpitale chcą w ten sposób ratować swoją bardzo trudną, nierzadko beznadziejną sytuację finansową, będącą następstwem wysokich długów. W takich przypadkach pacjenci słyszą propozycje przyspieszenia operacji i skrócenia kolejki lub bez kolejki niemal nagminnie pod warunkiem finansowania zabiegu - zamiast z kontraktu - prywatnie.
Operacja artroskopii kolana kosztuje około 5 tys. złotych. Podobną kwotę żądają szpitale za operacje okulistyczne. W jednym z warszawskich szpitali, lekarze odesłali pacjenta do prywatnej kliniki w Legionowie, bo u nich musiałby czekać na zabieg nie wiadomo jak długo, a na prywatną operację nie był skory, gdyż na to go nie stać. Pacjenci, w trudnych sytuacjach zdrowotnych i finansowych, poszukują szpitali na własną rękę i bywa, że znajdują. Nie muszą płacić za zabieg, bo szpital ma pieniądze. I to publiczne z NFZ.
Metody "chwytania" pacjentów na odpłatność bez kolejki są różne. Ot, dla przykładu: ktoś czeka od ponad roku na wymianę stawu kolanowego. Dzwoni do swojego szpitala co jakiś czas i w końcu dowiaduje się, że termin zabiegu po raz kolejny jest przesunięty. Wobec tego, albo musi zdecydować się na zabieg prywatny w tym szpitalu, albo musi szukać innego szpitala.
Są i takie przypadki, że skierowanie na spirometrię do specjalistycznej przychodni alergologicznej traktowane jest w tej przychodni jako sposób na złapanie pacjenta w sidła prywatnej opłaty za badanie. Inaczej trzeba czekać w kolejce do rejestracji na przyszły rok, a po rejestracji również będzie kolejka. Natomiast od ręki można mieć to badanie w tej samej przychodni i u tego samego lekarza, ale prywatnie.
Ludzie nie potrafią zrozumieć, jak to jest, że w jednych przychodniach specjalistycznych czy szpitalach są procedury bezpłatne, a w innych wyłącznie prywatne, choć placówki te mają porozumienie z NFZ. Oto Szpital Specjalistyczny w Rzeszowie na Oddziale Okulistyki PRO-FAMILIA wszystkim chorym na zaćmę proponuje darmowe zabiegi operacyjne, oparte o kontrakt z NFZ. Można? Można.
Ten sam rzeszowski szpital nawiązał współpracę ze znanymi, renomowanymi polsko-niemieckimi klinikami chirurgii oka. Ta współpraca dała placówce patronat wybitnych klinicystów z kraju i ze świata. To niezwykła wprost wiadomość dla mieszkańców regionu, którzy mieli dotąd ograniczony dostęp do diagnostyki i chirurgii oka. To przykład dla innych placówek, które nie potrafią poradzić sobie z trudnościami finansowo-usługowymi w zakresie działalności medycznej i gospodarczej.
Tymczasem dowiadujemy się, że na czterech oddziałach szpitala w Konini wstrzymano od połowy października zabiegi planowe. Dotyczy to: chirurgii ogólnej i onkologicznej, neurochirurgii, okulistyki i kardiologii. Powody tej decyzji? Przekroczenie limitów procedur, czyli w języku menedżerów zarządzających szpitalami, to tzw. "nadróbki". Według szpitala, jeżeli nie da się odrobić tych smutnych "nadróbek", to oczekujący pacjenci na planowe zabiegi, mogą się ich doczekać dopiero w 2013 roku, czyli wtedy, kiedy wejdzie z życie nowy kontrakt szpitala z NFZ.
Tak więc jedne szpitale radzą sobie z realizacją zakontraktowanych procedur, a inne narzekają na brak pieniędzy i szukają ich w kieszeniach pacjentów. Różnymi sposobami usiłują skłonić do tego chorych, choć to wbrew prawu. Prezes NFZ zapewnia, że szpital nie ma prawa składać takich propozycji. Bo, jeśli szpital ma pieniądze publiczne i "może przeprowadzić operację z pieniędzy publicznych, to nie może składać takich komercyjnych propozycji" - wyjaśnia prezes NFZ, Agnieszka Pachciarz.
Pani prezes podkreśla, że taki podmiot szpitalny łamie umowę i – jak mówi - to jest "jedno z najcięższych naruszeń umowy z publicznym płatnikiem i może się skończyć zerwaniem umowy". Prezes NFZ apeluje, aby każdy taki przypadek zgłaszać do wojewódzkiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia.
Stanisław Cybruch
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?