Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

NFZ ma coraz więcej pieniędzy, a na operację czekasz nawet dwa lata

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
Często dręczące pytanie brzmi: jak to się dzieje, że z roku na rok NFZ ma więcej pieniędzy na leczenie, a do lekarza specjalisty lub na operację z każdym rokiem coraz trudniej się dostać. Kolejka ciągnie się miesiącami.

Według mediów, na zabiegi chirurgiczne pokrywane przez NFZ, trzeba czekać w kolejce od pół roku do dwóch lat. W jednej z warszawskich klinik na chirurgię - donosi tokfm.pl - należy czekać kilkanaście miesięcy, a w jednym z krakowskich szpitali - nawet dwa lata. Jednocześnie czasem szpitale proponują przyspieszenie oczekiwania i oferują zabiegi komercyjne, za które pacjent musi płacić z własnej kieszeni. "To niezgodne z prawem" - alarmuje i ostrzega NFZ, grożąc szpitalom odbieraniem kontraktów.

Owszem, szpitale mają prawo prowadzić działalność komercyjną i pobierać opłaty za wykonanie operacji chirurgicznej w szybszym terminie niż przewidywany według kolejki. Ale, jeśli podpiszą umowę z NFZ i mają publiczne pieniądze na określony zabieg, to niestety, nie mogą wyjść do pacjenta z taką ofertą.

A jeśli pacjent sam zaproponuje, że za własne pieniądze chce skorzystać z "komercyjnego zabiegu", to nie łamie to umowy z NFZ. Natomiast w przypadku, gdy szpital z tym wyjdzie i zaproponuje pacjentowi takie rozwiązanie albo będzie do niego namawiał pacjenta, wtedy umowa z NFZ zostaje złamana. I na tej podstawie NFZ może ją ze szpitalem zerwać – czytamy w portalu tokfm.pl.

Mimo rygorów prawa i wiedzy w tej sprawie, dyrektorów i menedżerów szpitali, bardzo często dochodzi do propozycji nie do odrzucenia: jeżeli chcesz mieć zabieg bez kolejki – płać z własnej kieszeni. Szpitale chcą w ten sposób ratować swoją bardzo trudną, nierzadko beznadziejną sytuację finansową, będącą następstwem wysokich długów. W takich przypadkach pacjenci słyszą propozycje przyspieszenia operacji i skrócenia kolejki lub bez kolejki niemal nagminnie pod warunkiem finansowania zabiegu - zamiast z kontraktu - prywatnie.

Operacja artroskopii kolana kosztuje około 5 tys. złotych. Podobną kwotę żądają szpitale za operacje okulistyczne. W jednym z warszawskich szpitali, lekarze odesłali pacjenta do prywatnej kliniki w Legionowie, bo u nich musiałby czekać na zabieg nie wiadomo jak długo, a na prywatną operację nie był skory, gdyż na to go nie stać. Pacjenci, w trudnych sytuacjach zdrowotnych i finansowych, poszukują szpitali na własną rękę i bywa, że znajdują. Nie muszą płacić za zabieg, bo szpital ma pieniądze. I to publiczne z NFZ.

Metody "chwytania" pacjentów na odpłatność bez kolejki są różne. Ot, dla przykładu: ktoś czeka od ponad roku na wymianę stawu kolanowego. Dzwoni do swojego szpitala co jakiś czas i w końcu dowiaduje się, że termin zabiegu po raz kolejny jest przesunięty. Wobec tego, albo musi zdecydować się na zabieg prywatny w tym szpitalu, albo musi szukać innego szpitala.

Są i takie przypadki, że skierowanie na spirometrię do specjalistycznej przychodni alergologicznej traktowane jest w tej przychodni jako sposób na złapanie pacjenta w sidła prywatnej opłaty za badanie. Inaczej trzeba czekać w kolejce do rejestracji na przyszły rok, a po rejestracji również będzie kolejka. Natomiast od ręki można mieć to badanie w tej samej przychodni i u tego samego lekarza, ale prywatnie.

Ludzie nie potrafią zrozumieć, jak to jest, że w jednych przychodniach specjalistycznych czy szpitalach są procedury bezpłatne, a w innych wyłącznie prywatne, choć placówki te mają porozumienie z NFZ. Oto Szpital Specjalistyczny w Rzeszowie na Oddziale Okulistyki PRO-FAMILIA wszystkim chorym na zaćmę proponuje darmowe zabiegi operacyjne, oparte o kontrakt z NFZ. Można? Można.

Ten sam rzeszowski szpital nawiązał współpracę ze znanymi, renomowanymi polsko-niemieckimi klinikami chirurgii oka. Ta współpraca dała placówce patronat wybitnych klinicystów z kraju i ze świata. To niezwykła wprost wiadomość dla mieszkańców regionu, którzy mieli dotąd ograniczony dostęp do diagnostyki i chirurgii oka. To przykład dla innych placówek, które nie potrafią poradzić sobie z trudnościami finansowo-usługowymi w zakresie działalności medycznej i gospodarczej.
Tymczasem dowiadujemy się, że na czterech oddziałach szpitala w Konini wstrzymano od połowy października zabiegi planowe. Dotyczy to: chirurgii ogólnej i onkologicznej, neurochirurgii, okulistyki i kardiologii. Powody tej decyzji? Przekroczenie limitów procedur, czyli w języku menedżerów zarządzających szpitalami, to tzw. "nadróbki". Według szpitala, jeżeli nie da się odrobić tych smutnych "nadróbek", to oczekujący pacjenci na planowe zabiegi, mogą się ich doczekać dopiero w 2013 roku, czyli wtedy, kiedy wejdzie z życie nowy kontrakt szpitala z NFZ.

Tak więc jedne szpitale radzą sobie z realizacją zakontraktowanych procedur, a inne narzekają na brak pieniędzy i szukają ich w kieszeniach pacjentów. Różnymi sposobami usiłują skłonić do tego chorych, choć to wbrew prawu. Prezes NFZ zapewnia, że szpital nie ma prawa składać takich propozycji. Bo, jeśli szpital ma pieniądze publiczne i "może przeprowadzić operację z pieniędzy publicznych, to nie może składać takich komercyjnych propozycji" - wyjaśnia prezes NFZ, Agnieszka Pachciarz.

Pani prezes podkreśla, że taki podmiot szpitalny łamie umowę i – jak mówi - to jest "jedno z najcięższych naruszeń umowy z publicznym płatnikiem i może się skończyć zerwaniem umowy". Prezes NFZ apeluje, aby każdy taki przypadek zgłaszać do wojewódzkiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia.

Stanisław Cybruch

Znajdź nas na Google+

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto