Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

NHL: Przebudzenie "Diabłów"

Paweł Kaleski
Paweł Kaleski
atakuje drużyna Chicago
atakuje drużyna Chicago www.yahoo.sports
Z dobrej strony pokazali się przed własną publicznością New Jersey Devils, gromiąc Tampa Bay. Florida lepsza od Caroliny. Kolejna porażka Dallas.

Bardzo mobilizująco podziałał na graczy New Jersey Devils fakt, że stali się wczoraj najsłabszą drużyną ligi. Już minionej nocy bardzo efektownie odbili się od dna. W obecności ponad 13 tysięcy widzów, w Prudential Center gładko pokonali Tampa Bay Lightning.

W pierwszej tercji widzowie nie obejrzeli bramek. Obie drużyny zresztą nie stworzyły sobie zbyt wielu sytuacji strzeleckich. Aktywniejsi byli gospodarze oddając 7 strzałów przy 5 próbach rywali. Obaj bramkarze Johan Holmqvist (Tampa Bay) i Martin Brodeur (New Jersey) zachowali więc czyste konta.

Druga tercja rozpoczęła się od mocnego uderzenia "Diabłów". W 25. minucie padł pierwszy gol, autorstwa Johna Maddena. Asystę przy tym trafieniu zaliczył Dainius Zubrus. Kolejna akcja w ataku przyniosła kolejnego gola. Tym razem na listę strzelców wpisał się Jay Pandolfo. Napastnik Devils skutecznie wykończył akcję Dainiusa Zubrusa i Johna Maddena. Efektywniejsza gra gospodarzy w ataku zatem sprawiła spore problemy przyjezdnym (bilans uderzeń 13-9 dla Devils).

Jednak gra w obronie New Jersey nie była tak skuteczna i na dwie minuty przed końcem tej tercji Tampa Bay zdobyła kontaktowego gola. Grające w przewadze "Błyskawice" znalazły sposób na pokonanie Martina Brodeura. Martin St.Louis wyłożył krążek do Vincenta Lecavalier i ten posłał "gumę" do bramki gospodarzy (7 gol w sezonie).

Trzecie starcie wprawiło w euforię fanów New Jersey. Ich ulubieńcy wprawdzie nie narzucili jakiegoś specjalnego tempa gry (strzały 10-8 dla gospodarzy), ale zagrali nadzwyczaj efektywnie tak w ataku jak i w obronie. Pierwsze skrzypce grali ponownie Jay Pandolfo i John Madden. Jednak nim ten duet przejął sprawy w swoje ręce, trzecią bramkę dla "Diabłów" zdobył Arron Asham, który pokonał Johana Holmqvista, po zagraniu Patrika Eliasa (48. minuta). Kilka chwil później padł kolejny gol. Paul Martin i John Madden świetnie rozegrali i podali do Jay'a Pandolfo i ten raz jeszcze pokonał bramkarza Tampa Bay.

Goście wyraźnie nie mieli pomysłu na grę, a tym bardziej na zdobywanie goli. Oddali pole w tym elemencie gry rywalom. A gospodarze ku uciesze swoich kibiców skwapliwie to wykorzystywali. 54. minuta przyniosła piątą bramkę dla Devils. Travis Zajac podał do Brian'a Gionty, a ten posłał krążek na kij Zach'a Parise. Po uderzeniu tego ostatniego Johan Holmqvist ponownie był bez szans. Na półtorej minuty przed końcem wynik meczu ustalił Jay Pandolfo kompletując tym samym swojego hat trick'a. Podobnie jak wcześniej przy jego trafieniach także i teraz asystę zaliczył John Madden (a także Witalij Wisniewski).

Czy po tym zwycięstwie jedna z najlepszych drużyn minionej dekady w NHL powróci na szczyt ligi? Zapewne wielu fanów Devils wracając do domu biło się z takimi myślami. Na razie New Jersey zajmuje 5. (ostatnie) miejsce w Atlantic Division z 9 punktami. Tampa Bay ma 11 "oczek" i jest druga w Southeast Division.

"Pantery" pokazały pazury

Do sporej niespodzianki doszło w BankAtlantic Arena, gdzie w obecności 10 tysięcy widzów tamtejsze "Pantery" pokonały czołowy zespół Konferencji Wschodzniej - Carolina Hurricanes. Nie grający najlepiej w tym sezonie gracze Panthers postarali się o nie lada wyczyn. Ich wygrana jest tym cenniejsza, że przez zdecydowaną większość meczu nic nie zapowiadało tak radosnego końca. Dopiero w samej końcówce udowodnili swoją wyższość nad bardziej utytułowanymi rywalami.

Pierwsza odsłona należała zdecydowanie do obu goalkeeperów. Obaj wychwycili po 10 uderzeń rywali zachowując przy tym czyste konto. Nie ma też co ukrywać, iż remis na pewno był bardziej korzystny dla gospodarzy.

W drugiej tercji wprawdzie to gospodarze oddali wiecej strzałów (14-12), ale Carolina zagrała skuteczniej. W 25. minucie Matt Cullen i Eric Cole przeprowadzili efektowną akcję, po której krążek do bramki strzeżonej przez Tomasa Vokouna skierował Ray Whitney. Było to zarazem 8. trafienie napastnika "Huraganów" w tym sezonie. Mimo wielu prób Florida nie zdołała odpowiedzieć w tej tercji na gola gości. Na przeszkodzie staną głównie świetnie dysponowany Cam Ward.

Początek trzeciego starcia absolutnie nie zapowiadał tego, co zdarzy się na końcu. W prawdzie w 48. minucie Olli Jokinen otrzymał podanie od Stephen'a Wisse i wyrównał stan meczu, ale chwilę później goście ponownie byli na prowadzeniu. Tym razem Tomas Vokoun skapitulował po uderzeniu Erica Cole'a (asysta Eric Staal i Corey Stillman).

W tym momencie chyba nikt nie przewidywał, że drużyna przyjezdnych zupełnie stanie. W prawdzie obie drużyny oddały po 8 strzałów w tej części gry, ale to co goście zaprezentowali w obronie w ciągu ostatnich dziesięciu minut zaskoczyło chyba nawet największych entuzjastów Florida Panthers. Otóż gospodarze zdobyli kolejno trzy gole nie tracąc żadnego. I tak na 2:2 wyrównał, na pięć minut przed końcem obrońca Panthers Jay Bouwmeester, który wykończył indywidualną akcję Olli Jokinena. Na 120 sekund przed końcem meczu grający w przewadze gospodarze wyszli na prowadzenie.

Cama Warda pokonał tym razem Richard Zednik. To trafienie poprzedziła świetna akcja Olli Jokinena (3 punkty w całym meczu) i Jozefa Stumpela. W ostatnich fragmentach gry "Pantery" jeszcze raz grały w przewadze i jeszcze raz skutecznie zaatakowały. Ville Peltonen posłał krążek w kierunku Nathana Hortona, a ten umieścił go w bramce gości ustalając tym samym wynik meczu na 4:2 dla gospodarzy. Carolina mimo porażki nadal lideruje Southeast Division z 17 punktami, zaś Florida Panthers są w tej samej grupie na czwartym z 10 punktami.

"Gwiazdy" nadal przygaszone

Najwięcej goli minionej nocy oglądali kibice w American Airlines Center (niespełna 15 tys. widzów). Jednak nie byli zbyt radośni po końcowej syrenie, bowiem ich ulubieńcy doznali raczej zaskakującej porażki z niżej notowanymi Chicago Balckhawks. Fanom Dallas wydawało się, że pojedynek z takim rywalem to wymarzona okazja do zapomnienia o niedawnej porażce w meczu na szczycie, z San Jose Sharks.

Początek meczu był obiecujący dla gospodarzy. Oto w 5. minucie Je

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto