Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

NHL: Vancouver Canucks w finale

Paweł Kaleski
Paweł Kaleski
Logo Vancouver Canucks
Logo Vancouver Canucks Paweł Kaleski
Dramatyczna wygrana Vancouver we własnej hali z San Jose Sharks. Po dwóch dogrywkach drużyna wygrała 3:2 i zapewniła sobie awans do finału rozgrywek. Świetny mecz rozegrał Roberto Luongo.

Vancouver Canucks po pasjonującym pojedynku zakończonym dopiero w drugiej dogrywce pokonali „Rekiny” z San Jose 3:2. Była to zarazem czwarta wygrana w serii „Orek”, co oznacza, że zostały one pierwszym tegorocznym finalistą Pucharu Stanleya. Znakomite spotkanie rozegrał Roberto Luongo, który w całym spotkaniu obronił aż 54 strzały. Raz jeszcze błysnęli bracia Sedinowie.

Drużyna prowadzona przez Todda McLellana przyjechała do Vancouver z przysłowiowym nożem na gardle. Po trzech przegranych w poprzednich czterech meczach musieli odnieść zwycięstwo i to w jaskini lwa. O świadomości swojego dramatycznego położenia, oraz jednoczesnym zdeterminowaniu w osiągnięciu celu najlepiej świadczy fakt, że San Jose oddało w całym spotkaniu, aż 56 strzałów na bramkę rywali. I niczemu nie ujmuje tu sytuacja, iż mecz zakończył się w drugiej dogrywce. Jednak skuteczność graczy kalifornijskiej drużyny, tak w sezonie zasadniczym, jak i w play off pozostawiała wiele do życzenia. I w gruncie rzeczy słabość w tym elemencie gry stała się kluczowa dla losów rywalizacji z Vancouver Canucks.

Tymczasem podopieczni Alana Vigneaulta mając w swoich szeregach Daniela i Henrika Sedinów, oraz Roberto Luongo w bramce chcieli zakończyć serię w możliwie najkrótszym czasie, by oszczędzić sobie horroru z pierwszej rundy, gdzie potrzebowali, aż 7 spotkań żeby odprawić Chicago Blackhawks. Raz jeszcze bracia Sedinowie pokazali swoją siłę. Także Roberto Luongo, który w tegorocznych rozgrywkach zawalił kilka bramek i to w sposób kompromitujący, tym razem pokazał się z jak najlepszej strony.

Pierwsza tercja zakończyła się wygraną gospodarzy. W 9.minucie gry akcję za bramką Sharks rozegrali Daniel i Henrik Sedinowie, zaś zagrany przed bramkę krążek do siatki posłał Alexandre Burrows. Było to jego 7 trafienie, zaś Henrik Sedin zaliczył swoją 18 asystę w tej akcji. Gracze San Jose próbowali, aż piętnastokrotnie w tej tercji pokonać bramkarza Canucks, ale sztuka ta im się nie udała.

Drugie starcie przyniosło kolejną serię strzałów ekipy gości. Tym razem jednak zdołali oni pokonać goalkeepera miejscowych. W 30.minucie za grę wysokim kijem na ławkę kar powędrował zawodnik gospodarzy Kevin Bieksa. Goście skutecznie rozpracowali defensywę Vancouver i Dan Boyle strzałem z dystansu doprowadził do remisu. Raz jeszcze okazało się jak ważni w drużynie Sharks są Joe Pavelski i Patrick Marleau, którzy zaliczyli asysty przy tej bramce.

Początek trzeciego starcia ułożył się pomyślnie dla „Rekinów”. Już w 24 sekundzie gry objęli oni prowadzenie. Szybką kontrę wyprowadził Joe Pavelski, padając na lód zdołał jeszcze odegrać krążek do Devina Setoguchiego, czym kompletnie wymanewrował Roberto Luongo i napastnik „Rekinów”
posłał gumę do pustej bramki. Od tej pory zawodnicy przyjezdnej drużyny próbowali utrzymać korzystny rezultat nie zapominając jednak o atakowaniu bramki rywali. W tej części gry oddali w sumie 11 strzałów, ale kolejnej bramki już nie zdobyli.

Tymczasem Vancouver nie rezygnowało z doprowadzenia do remisu. W ostatnich kilkudziesięciu sekundach trener Canucks zdecydował się na zdjęcie bramkarza i posłanie do boju dodatkowego napastnika. Na 14 sekund przed końcem manewr ten został zwieńczony sukcesem. Po strzale z prawego skrzydła Henrika Sedina tor lotu krążka zmienił Ryan Kesler czym zupełnie zmylił Antti Niemiego, który stał między słupkami bramki Sharks. Szał radości na trybunach i dogrywka na tafli.

W pierwszej części aktywniejsi byli goście, co odzwierciedla bilans strzałów, który wyniósł 16 – 9 na ich korzyść. Jednak ani jedni, ani drudzy nie zdołali przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę. Dopiero w 11.minucie drugiej dogrywki padło rozstrzygnięcie. Bramka była iście kuriozalna. Aleksander Edler próbował zagrać krążek ze skrzydła za bramkę do Alexandre Burrowsa. Jednak trafił w niego tak fatalnie, że ten poleciał zupełnie w drugą stronę. I kiedy wszyscy gracze łącznie z samym A.Burrowsem i bramkarzem San Jose wyglądali krążka za bramką, guma trafiła do Kevina Bieksy, który płaskim strzałem zupełnie zaskoczył goalkeepera gości.

Zwycięstwo Vancouver Canucks 3:2, zaś w całej serii 4 – 1 i awans do finału Pucharu Stanleya. Tam rywalem „Orek” będzie zwycięzca pary Boston – Tampa Bay. Na razie 3 – 2 prowadzi Boston. Kolejne spotkanie dziś w nocy w Tampa Bay. To pierwszy finał Pucharu Stanleya dla Canucks od 1994 roku, kiedy to przegrali 4 - 3 z New York Rangers. Zespół z Vancouver jeszcze nigdy nie zdobył Pucharu Stanleya.

Vancouver – San Jose 3:2, po 2 dogrywkach (4 – 1 awans Vancouver)
Van: A.Burrows, R.Kesler, K.Bieksa
SJS: D.Boyle, D.Setoguchi

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto